Rozdział 5 (1741-1871)
V. Wałbrzych w królestwie Prus (1741-1871)
Pod pozorem obrony praw Marii Teresy do cesarskiego tronu, oraz obrony Śląska przed zakusami elektorów bawarskiego i saskiego, w grudniu 1740 roku, na czele 20 tysięcznej armii, król pruski Fryderyk II Hohenzollern przekroczył granicę i szybko zajął prawie cały Śląsk.
Jak to się stało, że niewielkie księstwo, położone z dala od Śląska, do niedawna jeszcze lenno Rzeczpospolitej, wyrosło na taką potęgę? Aby to zrozumieć trzeba cofnąć się w czasie – jeśli nie do czasów Jagiellonów, to co najmniej do 1618 roku. Wówczas, w 1618 roku, po wygaśnięciu miejscowej, pruskiej linii Albrechta Hohenzollerna, Zygmunt III Waza zgodził się na połączenie władzy nad elektoratem Brandenburgii i nad Prusami Książęcymi w jednym ręku – w ręku Hohenzollernów brandenburskich. Pod rządami Fryderyka Wilhelma Hohenzollerna, nazywanego Wielkim Elektorem, nastąpiło ugruntowanie absolutyzmu i rozpoczęło się powiększanie terytorium państwa pruskiego. Pokój westfalski z 1648 roku, kończący wojnę trzydziestoletnią, przyniósł Brandenburgii cenne nabytki na terenie Rzeszy Niemieckiej, w tym między innymi znaczną część Pomorza Zachodniego. Najazd szwedzki na Rzeczpospolitą w 1655 roku stał się dla wielkiego elektora Fryderyka Wilhelma doskonała okazją, aby zupełnie oderwać się od Polski. Potrafił on bardzo umiejętnie lawirować pomiędzy walczącymi stronami, zapewniając sobie zawsze dogodną pozycję przetargową. Na mocy zawartych w 1657 roku traktatów welawsko-bydgoskich, za cenę pomocy militarnej i finansowej w toczącej się wojnie ze Szwecją, Hohenzollernowie otrzymali od polskiego króla Jana Kazimierza gwarancje pełnej suwerenności w Prusach Książęcych, prawo przemarszu przez Prusy Królewskie, oraz w lenno ziemię lęborsko-bytowską. W 1660 roku podpisano wreszcie pokój w Oliwie. Jan Kazimierz wyrzekał się w nim pretensji do tronu szwedzkiego i potwierdzał wszystkie dotychczasowe ustępstwa na rzecz Fryderyka Wilhelma zawarte we wspomnianych wyżej traktatach welawsko-bydgoskich. Wykorzystując pomyślną koniunkturę polityczną, za zgodą cesarza (którym był wówczas Leopold I Habsburg), oraz za zgodą Augusta II Mocnego z dynastii Wettinów (elektora saskiego, a od 1697 roku także króla Rzeczpospolitej) – w 1701 roku ówczesny elektor prusko-brandenburski – Fryderyk Hohenzollern – przyjął uroczyście, jako Fryderyk I, tytuł króla Prus. Panował w latach 1701-1713. Będąc typowym władcą absolutnym Fryderyk I stworzył przede wszystkim potężną armię – na utrzymanie wojska przeznaczano wtedy aż 2/3 dochodów państwa. W czasie wojny północnej (1700-1721), dzięki opowiedzeniu się króla – elektora, w odpowiednim momencie, po stronie zwycięskiej Rosji Piotra I, państwo prusko-brandenburskie uzyskało w 1713 roku Szczecin i całe ujście Odry. Kolejnymi władcami Prus, którzy kontynuowali politykę „Wielkiego Elektora” Fryderyka Wilhelma i króla Fryderyka I, byli: od 1713 roku Fryderyk Wilhelm I, a po nim, od 1740 roku, jego syn – Fryderyk II, już za życia nazwany „Wielkim”.
Pierwszy z nich, Fryderyk Wilhelm I, umiejętnie wygrywał dla swoich celów słabość Rzeczypospolitej. Zresztą, to sam król August II wielokrotnie, w krytycznych dla siebie momentach, dla ratowania własnej skóry, proponował rozbiór polskich ziem wszystkim sąsiadom – i to nie tylko Prusom i Rosji, ale nawet Szwecji i Turcji. Czasy panowania Fryderyka Wilhelma I, to początek wielkości Prus. Władca ten scentralizował administrację państwową oraz zadbał o stworzenie potężnej i silnej armii – jej liczebność doszła do 83 tysięcy, w czasie, kiedy całe państwo pruskie miało 2,5 miliona ludności. Pod opieką elektorów rozwijał się też przemysł i handel. To do Prus Hohenzollernów przybyli wygnani z Francji hugenoci. W 1720 roku, w Poczdamie, władcy Prus i Rosji (to jest król Fryderyk Wilhelm I i car Piotr I) zobowiązali się, że, mając oczywiście na uwadze własny interes polityczny, nie dopuszczą do żadnych zmian modelu ustrojowego w Polsce – czyli nie dopuszczą do jakichkolwiek reform mających na celu wzmocnienie Rzeczypospolitej.
Następny władca Prus, Fryderyk II, to jeden z największych przedstawicieli oświeconego absolutyzmu, już za czasów swego panowania nazywany „Wielkim”, a później, bez złośliwości, za to z pełnym uznaniem i szacunkiem -„Starym Frycem”. Fryderyk II zasiadł na tronie pruskim w 1740 roku. Jeszcze w tym samym roku, z jednej strony obłudnie obiecując Marii Teresie pomoc i obronę jej praw do sukcesji po ojcu (cesarzu Karolu VI), z drugiej strony jednocześnie wysunął, słabo zresztą udokumentowane, pretensje do Śląska (powołał się przy tym na układ z 1537 roku z książętami legnicko-brzeskimi). W końcu, nie czekając na rozwój sytuacji, postanowił zająć Śląsk siłą, samemu stając w grudniu 1740 roku na czele pruskiej armii wkraczającej na Śląsk w okolicach Krosna Odrzańskiego. Zaskoczeni Austriacy stawiali bardzo słaby opór. W efekcie, w ciągu niecałych dwóch miesięcy Prusacy zajęli niemal cały Śląsk, z wyjątkiem Wrocławia, hrabstwa kłodzkiego i kilku twierdz, takich jak: Nysa, Brzeg i Głogów. W ten sposób rozpoczął się pierwszy etap wojny o sukcesję austriacką – pierwsza wojna śląska.
Do Wałbrzycha pierwsze oddziały pruskie weszły w styczniu 1741 roku i od razu obsadziły wyloty wszystkich dróg prowadzących do Świdnicy, do Świebodzic i do Boguszowa. W kwietniu 1741 roku Austriacy na krótko wyparli wojska pruskie a następnie aż do sierpnia trwały ciągłe przemarsze wojsk: to pruskich, to austriackich. Ludność Dolnego Śląska w obliczu możliwości przejścia pod inne panowanie zachowywała obojętność, nie angażowała się zbytnio we wspomaganie którejś ze stron. W styczniu 1741 roku Wrocław, chcąc uchronić się od zniszczeń wojennych, podpisał z Fryderykiem II separatystyczny układ o neutralności, który jednak, między innymi, zapewniał wojskom pruskim możliwość przemarszu przez miasto. Fryderyk II bezwzględnie wykorzystał ten zapis. Podczas przemarszu jednego z oddziałów, żołnierze pruscy zablokowali Bramę Mikołajską, dzięki czemu umożliwili wdarcie się kolejnych oddziałów do miasta i zajęcie jego fortyfikacji. W ten sposób Fryderyk II w sierpniu 1741 roku bez walki opanował stolicę Śląska.
Po opanowaniu Wrocławia przyszła kolej na Nysę, która została otoczona i poddana oblężeniu. W ciągu czterech dni na miasto spadło prawie dwa tysiące kul i bomb zapalających. Mimo to Nysa nie poddała się – to Prusacy musieli zrezygnować z oblężenia po wyczerpaniu się zapasów amunicji. Lepiej powiodło się im z oblężeniem Brzegu, na przełomie kwietnia i maja 1741 roku. Ostrzał artyleryjski spowodował pożar renesansowego zamku. Austriacka załoga twierdzy skapitulowała 4 maja 1741 roku. Wcześniej, w marcu tego samego roku oddziały pruskie zdobyły szturmem twierdzę głogowską obleganą już od grudnia. Dzięki waleczności obrońców Nysy wojska austriackie ocknęły się wreszcie z zaskoczenia i wyruszyły na pomoc obleganemu miastu. Jednak 16-tysięczna armia austriacka, dowodzona przez marszałka Neipperga, została pobita przez armię pruską liczącą około 22 tysięcy żołnierzy. Ta największa bitwa w czasie pierwszej wojny śląskiej odbyła się w kwietniu 1741 roku, pod Małujowicami (Mollwitz), niedaleko Brzegu. Bitwa ta miała ciekawy przebieg. Mimo liczebnej przewagi Prusacy w pewnym momencie byli bliscy przegranej. Kawaleria austriacka walcząc białą bronią pokonała pruska jazdę i zdobyła jej artylerię. Fryderyk II sądził już, że bitwa jest przegrana i uszedł z pola walki. Zwycięstwo wojskom pruskim zapewnił feldmarszałek Schwerin, który poderwał do ataku piechotę, odzyskał artylerię i zmusił Austriaków do odwrotu. Klęska pod Małujowicami uniemożliwiła Austriakom dalszą walkę o odzyskanie Śląska. Tym bardziej, że przeciwnicy Marii Teresy (Francja, Bawaria a wkrótce także Saksonia) zawarli przymierze, którego celem było uzyskanie jak największych korzyści terytorialnych kosztem Austrii. Maria Teresa, chcąc wykorzystać swe główne siły do walki z Francją i Bawarią, potajemnie zawarła z Prusami rozejm. Jednak Fryderyk II postawił warunki; zgodził się na zawieszenie broni za cenę oddania Nysy oraz na zachowanie neutralności za obietnicę przekazania Prusom Dolnego Śląska. Kiedy na rozkaz Marii Teresy w październiku 1741 roku skapitulowała twierdza w Nysie, Fryderyk II zerwał zawieszenie broni i z początkiem listopada wznowił działania wojenne przeciwko Austrii przystępując jednocześnie do wrogiego jej przymierza.
Zaczął się handel ziemiami Habsburgów. Od Saksonii Fryderyk uzyskał zgodę na odstąpienie terenów leżących na wschód od Nysy Kłodzkiej, a od elektora bawarskiego wykupił „prawa” do hrabstwa kłodzkiego. Widząc nikłość szans Marii Teresy stany śląskie także nie chciały zostać w tyle i w listopadzie 1741 roku, we Wrocławiu złożyły królowi Prus uroczysty hołd. Tylko w hrabstwie kłodzkim niechętnie witano Prusaków. Tworzyły się tam nawet oddziały partyzanckie, mimo iż armia pruska z całą bezwzględnością tłumiła wszelkie próby oporu. Doszło do tego, że wzdłuż drogi z Dusznik do Nachodu, co około 300 metrów, powywieszano partyzantów, którzy w lipcu 1742 roku, w pobliżu zamku Homole, ostrzelali pruski oddział. Twierdza kłodzka poddała się dopiero w kwietniu 1742 roku, po wielu miesiącach bohaterskiej obrony. Z ponad tysięcznego garnizonu przy życiu pozostało jedynie 400 ludzi, których do kapitulacji zmusiło wycieńczenie spowodowane głodem. Doceniając męstwo obrońców, pozwolono im na honorową kapitulację i wyjście z twierdzy z bronią w ręku. Wypada wspomnieć, że po stronie pruskiej walczyli też polscy ułani zwerbowani na polskich ziemiach przez króla pruskiego. Z zachowanych przekazów wiadomo, że brali udział w potyczce pod Zlatymi Horami, gdzie pobili węgierskich pandurów (nieregularną piechotę) walczących po stronie cesarzowej. W szeregach króla Prus znajdowało się 12 chorągwi złożonych z Polaków, głównie drobnej szlachty z Wielkopolski i Prus Królewskich. Wobec nadmiaru przeciwieństw cesarzowa Maria Teresa musiała ustąpić i zgodzić się na warunki dyktowane przez władcę Prus. Traktat pokojowy przygotowano w czerwcu we Wrocławiu a podpisano ostatecznie w lipcu 1742 w Berlinie. W styczniu 1743 roku w Głubczycach, po ustaleniu i wytyczeniu granic w terenie obie strony wręczyły sobie dokumenty ratyfikacyjne. Zgodnie z układem blisko 80% terytorium Śląska oraz hrabstwo kłodzkie przechodziły pod panowanie Prus. Jak istotne było to wydarzenie można sobie uświadomić dopiero wtedy, gdy zwróci się uwagę na trwałość wytyczonych wówczas granic. Linia graniczna ustalona w 1743 roku przetrwała w zasadniczej części aż do dzisiaj, choć przez ten czas oddzielała od siebie różne państwa: Austrię od Prus, Austro-Węgry od Niemiec, Czechosłowację od Niemiec, Czechosłowację od Polski i wreszcie, ostatnio Czechy od Polski.
Formalnie Śląsk został przyłączony do Prus dopiero 14 sierpnia 1743 roku, kiedy to w Wiedniu stany korony czeskiej uroczyście wyrzekły się wszelkich praw do Śląska i przekazały archiwa dotyczące tej dzielnicy stronie pruskiej. Królestwo Prus zwiększyło swe terytorium prawie o 1/3, a liczba ludności w państwie wzrosła o 50%!. Fryderyk II, który życzył sobie, aby nazywać go „dzielnym synem Piastów”, szybko zaczął w swej nowej dzielnicy wprowadzać nowe porządki. We Wrocławiu, wkrótce po przyjęciu hołdu stanów śląskich, odebrał miastu samorząd i nakazał wprowadzać pruskie regulacje prawne – król ten słynął przecież w ówczesnym świecie jako reformator administracji i wojska. A jednak, mimo likwidacji samorządu, Wrocław na tym nie stracił. Wręcz odwrotnie – od tego momentu wyraźnie wzrosło znaczenie Wrocławia, podniesionego przez króla do rangi miasta stołecznego. Wrocław został, bowiem, od tego czasu trzecią stolicą Prus – po Królewcu i Berlinie. Ślązacy bez protestów i bez większych obaw przyjęli zmianę władzy. Na Dolnym Śląsku ludności polskiej było już wówczas niewiele (najwyżej około 15-20%), przeważała ludność niemiecka o wyznaniu ewangelickim, licząca na zwiększenie swobód wyznaniowych pod rządami protestanckiego władcy. I rzeczywiście, władze pruskie szybko wprowadziły w życie autentyczną tolerancję religijną. Definitywnie skończyły się wszelkie szykany wobec protestantów. Mniej „lubiane” przez władze, ale nie szykanowane, było teraz wyznanie katolickie.
Mieszkańcy Wałbrzycha początkowo z obojętnością a potem raczej z zadowoleniem przyjęli panowanie pruskie, również licząc na zwiększenie swobód religijnych. Stąd wzięła się prawdopodobnie ich neutralna postawa, do której zresztą wzywał ówczesny pan Wałbrzycha i okolic; już nie Czettryc, lecz począwszy od 1738 roku Konrad Ernest Maksymilian von Hochberg z Książa. Sam hrabia, mimo iż do końca życia (zmarł w 1742 roku) zajęty był przebudowywaniem rezydencji zamkowej, pamiętał jednak doskonale jak wiele rodzina Hochbergów zawdzięczała Habsburgom i dlatego cierpliwie czekał na rozwój sytuacji. Dopiero po ich definitywnej przegranej, czyli w listopadzie 1741 roku, złożył hołd nowemu władcy Śląska – pruskiemu królowi Fryderykowi II.
Wypada odnotować, że w 1742 roku zmarł w Lądku Zdroju (wówczas nazywanym Landeck a potem Bad Landeck) znakomity rzeźbiarz, wielki mistrz śląskiej rzeźby barokowej – Michał Khlar, urodzony pod koniec XVII wieku we wsi Bielice koło Stronia Śląskiego. Zostawił mnóstwo prac; najpierw rzeźbił w drewnie (jego autorstwa są np. ambona i konfesjonały w kościele jezuitów w Kłodzku) a potem także w kamieniu. Jego dziełem jest wspaniały, bogato rzeźbiony pomnik Trójcy Świętej stojący na rynku w Lądku Zdroju.
Władze pruskie utworzyły odrębne ministerstwo śląskie. Pod względem administracyjnym Śląsk podzielono na dwa obwody – tak zwane departamenty kameralne: wrocławski i głogowski (potocznie nazywane kamerami), i 48 powiatów, którymi zarządzali landraci. Siedzibami kamer były miasta: Głogów i Wrocław. Wałbrzych i jego okolice wchodziły w skład powiatu świdnickiego, należącego do kamery wrocławskiej. Landratów wybierała szlachta, ale ich wybór zatwierdzał król. Hrabstwo kłodzkie, jako najbardziej oporne, wyłączono spod władzy kamer – podlegało bezpośrednio ministerstwu śląskiemu. Zniesiono powszechnie znienawidzoną akcyzę austriacką, ale zaraz zastąpiono ją nie mniej uciążliwą akcyzą pruską. Na wsi wprowadzono nowy, podwyższony podatek gruntowy (najwyższy dla dóbr kościelnych). W sierpniu 1743 roku na podstawie edyktu Fryderyka II wprowadzono na Śląsku obowiązek służby wojskowej. Cały kraj podzielono na 13 kantonów i odtąd, co roku pruskie regimenty mogły wybierać sobie określoną liczbę rekrutów z przyporządkowanego im okręgu. Z systemu tego wyłączono tylko miasto Wrocław i 6 podsudeckich powiatów, których ludność zajmowała się rzemiosłem tkackim popieranym i wspieranym przez króla i władze. Od służby wojskowej zwolnieni byli też kupcy, obywatele miast oraz głowy rodzin chłopskich i ich jedyni synowie. Dla zwiększenia obronności zdobytego kraju zaczęto umacniać i rozbudowywać śląskie twierdze, takie jak Głogów, Nysa, Świdnica, Brzeg i Kłodzko, oraz budować nowe umocnienia, np. w Koźlu. Obowiązki wojskowe wprowadzone królewskim edyktem były bardziej uciążliwe niż za czasów panowania Habsburgów i często powodowały ucieczkę młodzieży zagrożonej poborem do wojska za granicę Prus. Mieszczanie także zaczęli narzekać na zbyt duże obciążenia fiskalne i świadczenia dla wojska. Oprócz normalnych obowiązków, takich jak na przykład zapewnienie kwater dla wojska, na Wałbrzych nałożono dodatkowo obowiązek zorganizowania i utrzymania oddziału milicji. Miasto nie wykonało jednak wówczas tego obowiązku, ponieważ tymczasem znów zmieniła się ogólna sytuacja polityczna.
W krajach austriackich nadal toczyła się wojna sukcesyjna. Jako tradycyjny przeciwnik Habsburgów, obok Bawarii i Saksonii, do wojny przystąpiła Francja. Cesarzową Marię Teresę umocnili z kolei popierający ją Węgrzy. Szala zwycięstwa na wszystkich frontach zaczynała się powoli, stopniowo, ale wyraźnie, przechylać na stronę cesarzowej. Aby nie dopuścić do nadmiernego wzrostu sił austriackich, a co za tym idzie, także do ewentualnej próby odzyskania Śląska, Fryderyk II włączył się znowu gwałtownie do toczącej się wojny sukcesyjnej. W sierpniu 1744 roku, atakiem na Czechy i Morawy, rozpoczął tak zwaną „drugą wojnę śląską”. Atak nastąpił w sierpniu a już we wrześniu Fryderyk II zajął Pragę. Jednak wobec austriackiego kontrataku, równie szybko, bo już w listopadzie 1744 roku, wojska pruskie zmuszone zostały do ustąpienia z Czech. Naciskani przez wojska austriackie i nękani przez miejscową ludność Prusacy musieli wycofać się za świeżą granicę, z powrotem na Śląsk. Lotne oddziały węgierskie zaczęły grasować po całym kraju, ich wypady docierały nawet pod Wrocław. W grudniu odwody wojsk pruskich przemaszerowały przez Wałbrzych a mieszkańców zapędzono do pracy przy budowie umocnień w Świebodzicach. Prace te trwały aż do kwietnia następnego roku. Sporo strachu zarówno Prusakom, jak i ludności Śląska napędzili wspomniani Węgrzy, którzy po zorganizowaniu oddziałów pospolitego ruszenia najechali Śląsk siejąc panikę w Opolu i we Wrocławiu. Ich oddziały dotarły też pod Wałbrzych. Kamera wrocławska nakazała wtedy mieszkańcom Chełmska Śląskiego, Wałbrzycha, Świebodzic i Boguszowa ścinać drzewa, budować zasieki i tarasować wszystkie drogi wiodące do tych miast. Maria Teresa ogłaszała manifesty mówiące o rychłym końcu pruskiego panowania na Śląsku. Manifesty te padały na podatny grunt. W powiecie świdnickim wciąż liczni byli zwolennicy cesarstwa. Należeli do nich katoliccy księża i nauczyciele, którzy po cichu zajmowali się zbieraniem i regularnym dostarczaniem informacji wojsku austriackiemu. Chyba właśnie z tego powodu dragoni pruscy aresztowali wałbrzyskiego burmistrza Griffnera, po czym odstawili go do wojskowej komendantury w Świdnicy. Zaraz potem pruskie władze wojskowe zażądały natychmiastowej wpłaty należnych podatków za dwa miesiące z góry. Nowy pan Wałbrzycha, Henryk Ludwik Karol von Hochberg wykręcił się od pełnego wykonania tego zarządzenia tłumacząc się zubożeniem mieszkańców. Dziwnym trafem, kilka dni później zdołał jednak Wałbrzych zebrać i dostarczyć sporą ilość żywności, wina, płótna i paszy dla koni – ale dla wojsk austriackich, które wtedy na krótko zajęły miasto. W polu górą był jednak Fryderyk II. W lutym 1745 roku, w bitwie pod Pławnicą (koło Bystrzycy Kłodzkiej) jego wojska zmusiły oddziały austriackie dowodzone przez generała Wallisa do odwrotu i chwilowego opuszczenia ziemi kłodzkiej. Ale wtedy właśnie Austrię umocniło zawarcie przymierza z Saksonią, która, zawiedziona poprzednim sojuszem z Prusami, wsparła cesarzową korpusem posiłkowym. W skład korpusu saskiego wchodziło też kilka pułków polskich zwerbowanych przez Augusta III na terenie Rzeczypospolitej. W maju 1745 roku połączone siły sprzymierzeńców znowu wkroczyły na Śląsk.
Do decydującej bitwy w drugiej wojnie śląskiej doszło 4 czerwca 1745 roku pod Dobromierzem (Hohenfriedeberg), w pobliżu Strzegomia. W tej krwawej bitwie armia austriacko-saska, licząca około 70 tysięcy żołnierzy, poniosła druzgocącą klęskę tracąc około 15 tysięcy ludzi (zabitych, rannych i wziętych do niewoli). Kluczowym momentem bitwy były gwałtowne szarże pruskiej kawalerii, między innymi najsłynniejsza w dziejach jazdy pruskiej, szarża dragonów Bayreuth. Regiment w sile 10 szwadronów rozbił wówczas 20 batalionów fizylierów i 14 kompanii grenadierów, wziął 2,5 tysiąca jeńców i zdobył 5 dział. Po bitwie pod Dobromierzem Austriacy musieli pożegnać się z nadziejami na podbój Śląska. W październiku próbowali jeszcze zająć kilka przygranicznych powiatów, ale to nie zmieniło już faktu, że zwycięzcą w drugiej wojnie śląskiej został król Prus – Fryderyk II. Po bitwie król odpoczywał krótko w pobliskim pałacu w Rostoce (Rohnstock), w gościnie u hrabiego Hochberga. W podzięce za gościnę hrabia otrzymał portret króla. Na pamiątkę zwycięstwa pod Dobromierzem, Fryderyk II, który był także zdolnym muzykiem i uznanym kompozytorem, skomponował marsz nazwany „Hohenfriedebergerem”. W miejscu bitwy spotkali się sto lat później cesarze Prus i Austrii a potomni potomni ustawili na wzgórzu charakterystyczną wieżę.
W końcowym momencie tej wojny wielkie nieszczęście spadło na Wałbrzych. Dnia 23 września 1745 roku miasto stało się ofiarą najazdu pandurów (nieregularnych oddziałów piechoty), którzy, niby to w odwecie za gwałty i rabunki popełnione przez wojska Fryderyka II w Czechach, równie doszczętnie złupili szereg śląskich miast i wsi. W tym wypadku pandurami byli Chorwaci pozostający w służbie cesarskiej. Uzbrojeni w długą strzelbę, pistolet, szablę i dwa noże tureckie budzili strach i trwogę; znani byli z niepohamowanych grabieży i najokropniejszych gwałtów. Nie pomogły proaustriackie sympatie wałbrzyszan. W ciągu zaledwie kilku godzin żołnierze ci doszczętnie splądrowali miasto, zniszczyli domostwa i zdemolowali mieszkania, zrujnowali mieszkańców kradnąc co się da, a nawet uprowadzając bydło. W listopadzie 1745 roku 150 pandurów zdążyło jeszcze na pewien czas obsadzić zamek Książ. Trudno, więc dziwić się, że po ich odejściu Hochbergowie, hrabiowie Rzeszy, zmienili swą dotychczasową orientację proaustriacką, na zdecydowanie proberlińską. Po tych nieszczęsnych wydarzeniach Wałbrzych wszedł do królestwa Prus biedny i ogołocony. Nowych władz państwowych nie interesowały jednak bieżące trudności miasta. Pamiętając wcześniejszą, proaustriacką, postawę znacznej części wałbrzyszan, władze pruskie milczeniem kwitowały petycje wnoszone przez Hochberga w sprawie zmniejszenia obciążeń podatkowych. Burmistrz Griffner, który z racji swej funkcji powinien był te świadczenia egzekwować, zrzekł się urzędu.
Druga wojna śląska zakończyła się w 1745 roku podpisaniem pokoju w Dreźnie, który potwierdzał warunki wcześniejszego pokoju wrocławskiego. W efekcie tej drugiej wojny Prusy zaczęły wyraźnie umacniać się na terytorium Śląska. Większy, choć tylko bierny opór stawiała Prusakom jedynie ludność Górnego Śląska, gdzie jeszcze przeważali Polacy, czyli ludność w większości katolicka i mocniej związana raczej z Czechami i Morawianami niż z Niemcami. Maria Teresa, królowa Czech i Węgier i jej mąż Franciszek Stefan, współregent przy żonie Marii Teresie (a od 1745 roku cesarz Franciszek I), nie pogodzili się z przegraną i wcale nie zamierzali tak łatwo rezygnować z utraconych ziem. Wiązało się to przecież także z bezwzględną walką polityczną o pierwszeństwo i przewodnictwo w całej Rzeszy Niemieckiej. W 1749 roku wprowadzono restrykcje ekonomiczne skierowane przeciwko Prusom – zakazano przywozu ze Śląska szeregu wyrobów, szczególnie tekstylnych. Druga strona odpowiedziała na to również utrudnieniami w handlu z Austrią, co doprowadziło do tak zwanej „wojny celnej” pomiędzy tymi państwami. Niekorzystne skutki tych działań odczuło przede wszystkim podsudeckie tkactwo, które zostało odcięte od swoich głównych rynków zbytu w Czechach, na Morawach, w Saksonii i w Rzeczypospolitej. Trzeba było szukać nowych rynków zbytu. Dzięki uzyskaniu łatwego dostępu do morza (po włączeniu do Prus droga do portów bałtyckich była łatwiejsza) śląskie tkaniny lniane zaczęły docierać do najodleglejszych stron Europy. Jednocześnie wzrosło też znaczenie firm handlowych – obrotnych śląskich kupców i pośredników.
Z 1751 roku pochodzi pierwsza pewna informacja dotycząca eksploatacji węgla kamiennego na Górnym Śląsku, w Rudzie Śląskiej. W czasie, kiedy tam górnictwo dopiero raczkowało, największym ośrodkiem wydobycia węgla kamiennego było już od lat Zagłębie Wałbrzyskie. W okolicach Wałbrzycha i Nowej Rudy złoża węgla wychodziły na powierzchnię, były więc łatwo dostępne. Ciekawostką jest, że Fryderyk II nie miał zaufania do węgla jako opału i zdecydowanie w tym względzie preferował drewno. Wydał nawet specjalny rozkaz zabraniający używania węgla do ogrzewania koszar. Dopiero pod koniec życia dał się przekonać do używania węgla w przemyśle i jako głównego środka opałowego, – ale tylko z uwagi na chęć oszczędzenia śląskich lasów.
Warto wspomnieć o dość dziwnym rekordzie z 1753 roku. Wtedy to mistrz garncarski Jan Gottlieb Joppe z Bolesławca (Bunzlau) wykonał „Wielki Garniec” o pojemności około 1900 litrów, reklamowany jako największy garnek na świecie. Garniec mierzący 2,5 metra wysokości był przez wiele lat największą, turystyczną atrakcją Bolesławca; niestety, „Wielki Garniec” został zniszczony w 1945 roku.
Tymczasem cesarzowa Maria Teresa cały czas cierpliwie budowała kolejną koalicję, w skład której weszły ostatecznie: Francja, Szwecja, Saksonia i Rosja. Wszystkie te kraje poczuły się, bowiem, zaniepokojone nadmiernym wzrostem potęgi Prus, zagrażających ich wpływom i pozycji na scenie europejskiej. Francja po raz pierwszy sprzymierzyła się wtedy z Habsburgami, co w historii nazwano „odwróceniem przymierzy”. Prusy pozyskały w tym czasie tylko poparcie tradycyjnego przeciwnika Francji, to znaczy Anglii, dotąd współpracującej z Habsburgami. Lecz „Stary Fryc”, czyli król Fryderyk II Hohenzollern, nie czekał na konsolidację obozu przeciwnego i zorganizowany atak wrogiej mu, potężnej koalicji – uprzedzając wrogów znów uderzył pierwszy. Zdecydowanie zaatakował Saksonię i szybko rozgromił jej armię. W obronie Saksonii wystąpiła Austria i w ten sposób, w sierpniu 1756 roku rozpoczęła się trzecia wojna śląska, w historii nazywana też inaczej wojną siedmioletnią.W pierwszym roku tej wojny działania wojskowe toczyły się poza Śląskiem. Korzystając z tego spokoju, w Wałbrzychu wyremontowano ratusz. Na ratuszowej wieży umieszczono wtedy pokaźnych rozmiarów zegar. Ale już w maju 1757 roku Fryderyk II, zachęcony dotychczasowymi sukcesami, wyruszył na Czechy. Po początkowych sukcesach, Prusy znalazły się jednak dość szybko w krytycznej sytuacji, zagrożone ze wszystkich stron. Kiedy jeszcze do wojny czynnie przystąpiła Rosja, Fryderyk II musiał szybko wycofać się do Saksonii. Austriacy opanowali wtedy część Śląska, między innymi Kamienną Górę.
W Wałbrzychu załogi pruskie przebywały do późnej wiosny 1757 roku. Wałbrzych dostarczał wtedy ludzi i materiałów do budowy umocnień w Świdnicy i w Kłodzku. We wrześniu nadciągnęły główne siły austriackie dowodzone przez księcia Karola Lotaryńskiego. Część tej armii ruszyła na Świdnicę, którą Fryderyk II zamienił w silną twierdzę. W listopadzie 1757 roku wojska austriackie pod dowództwem generała Nadasdy’ego weszły do Wałbrzycha, następnie szturmem zdobyły Świdnicę, po czym stanęły pod murami Wrocławia. W Wałbrzychu korpus tego generała założył swój szpital polowy oraz aptekę. Wrocławianie, aby nie dopuścić do zniszczeń, zażądali od dowódcy załogi pruskiej kapitulacji i oddania miasta Austriakom bez walki. W ten sposób, jedynie po zwycięskiej potyczce u bram miasta, 24 listopada Austriacy weszli do Wrocławia. Po kapitulacji odbywały się tam z tej okazji liczne nabożeństwa dziękczynne, tak w kościołach katolickich, jak i protestanckich. Cesarski dwór wiedeński w manifeście z 21 września 1757 roku zapowiadał, bowiem, tolerancję religijną licząc na masową dezercję żołnierzy wcielonych do armii pruskiej, oraz na reakcję Ślązaków niezadowolonych z rządów pruskich, które przyniosły zwiększone podatki, ograniczenia samorządu i ciężary wojskowe. Do Marii Teresy słano dziękczynne „adresy” i wiernopoddańcze deklaracje – szerokiego poparcia Austriakom udzielał kler katolicki – w tym również biskup wrocławski Filip Gothard Schaffgotsch, wyniesiony na ten urząd przez Fryderyka II. Niewiele to dało, bowiem wojska pruskie, uzupełnione do 32 tysięcy żołnierzy, wkrótce powróciły. Do decydującej bitwy doszło 5 grudnia 1757 roku pod Lutynią, kilka kilometrów na zachód od Wrocławia (między Wrocławiem a Środą Śląską). Armia pruska pod dowództem Fryderyka II rozbiła prawie dwukrotnie liczniejsze siły austriackie pod dowództem księcia Karola Lotaryńskiego (brata cesarza Franciszka I). Austriacy w tej bitwie stracili 22 tysiące ludzi (w tym około 12 tysięcy jeńców), podczas gdy straty pruskie wyniosły około 6 tysięcy żołnierzy. W następstwie tej bitwy Wrocław nie bronił się już zbyt długo, miasto zdobyto po dwóch tygodniach oblężenia. Miasto poddało się po silnym ostrzale, kiedy to artyleria pruska bezustannie bombardowała je przez 6 kolejnych dni. Po odzyskaniu Wrocławia, za niewierność, król Prus nałożył na miasto wysoką kontrybucję, a duchownym i mieszczanom wytoczył procesy o zdradę stanu. Biskup Schaffgotsch musiał schronić się w austriackiej części diecezji i tam, na Śląsku Opawskim, pozostał już do końca życia. Prusacy obsadzali ponownie strategiczne twierdze i większe miasta, ale i Austriacy jeszcze nie rezygnowali. W kwietniu 1758 roku wpadli niespodziewanie do Wałbrzycha austriaccy huzarzy i przeprowadzili w mieście rekwizycję żywności. Ostatnim punktem oporu Austriaków była, bowiem, wtedy twierdza świdnicka, oblegana od końca grudnia 1757 roku. Twierdza padła dopiero 16 kwietnia 1758 roku, gdy Prusacy szturmem zdobyli jej kluczowe forty. Wkrótce potem do Wałbrzycha nadciągnęli żołnierze pruscy i założyli tu swój magazyn żywności ściąganej z okolicznych wsi. Dowódcą żołnierzy pruskich stacjonujących w Wałbrzychu, podobnie jak i wojsk stacjonujących w pobliżu: w Kamiennej Górze i w Kłodzku, był generał Fouque.
W Lubawce i w Świebodzicach armia pruska zorganizowała szpitale polowe. Jesienią wystąpiła tam epidemia tyfusu, która jednak szczęśliwie ominęła wówczas Wałbrzych. Do zimy 1758 roku prawie cały Śląsk, za wyjątkiem zaledwie kilku przygranicznych powiatów, był znowu w rękach Prusaków. Ale Austriacy stali jeszcze w Mieroszowie (Friedland), więc tym samym i niewiele oddalony Wałbrzych znajdował się w zasięgu ich działań, a bywało też, że na krótko miasto znajdowało się pod bezpośrednimi rozkazami dowódców austriackich. Było to wtedy typowe, miasto frontowe. Latem 1759 roku, kiedy oddziały korpusu generała Fouque, po akcji pod Mieroszowem, wracały przez Wałbrzych do Kamiennej Góry, Austriacy spróbowali zamknąć im odwrót i na krótko zajęli Boguszów. Ustąpili jednak, nie czując się widać na siłach stawiać dłuższego i mocniejszego oporu. W 1759 roku główne walki omijały Śląsk – toczyły się na północy, na Pomorzu. Rosjanie, sprzymierzeni z Austriakami, rozgromili armię pruską pod Kunersdorfem, po czym wkroczyli do Brandenburgii. W 1760 roku przejściowo zajęli nawet Berlin. Wykorzystując to niesłychanie ciężkie położenie Prus, w 1760 roku Austria, wspomagana przez swych sprzymierzeńców, podjęła wreszcie bardziej zdecydowaną i energiczną akcję w celu odzyskania Śląska. Kiedy Fryderyk II wraz z główną armią przebywał w Saksonii, wojska austriackie pod wodzą generała (a potem marszałka) Laudona natarły na Górny Śląsk i Pogórze Sudeckie zamierzając pod Wrocławiem spotkać się z siłami rosyjskimi.
W czerwcu 1760 roku, dokładnie 23 czerwca, doszło do bardzo zaciętej i krwawej bitwy pod Kamienną Górą (Landeshut). Pruska propaganda nazwała później tę bitwę „pruskimi Termopilami”. Mimo ciężkich strat z obu stron, zwycięstwo odnieśli Austriacy. 14 tysięczny pruski korpus generała Fouque, broniący miasta, został rozbity przez główne siły austriackie, liczące około 40 tysięcy żołnierzy, dowodzone przez marszałka Laudona. Poległo około 1200 żołnierzy pruskich, ponad 8 tysięcy, wraz z dowódcą korpusu, dostało się do niewoli. 26 lipca tegoż roku, po kilkutygodniowym oblężeniu i ciężkim bombardowaniu, padła także twierdza w Kłodzku, nazywana „kluczem do Śląska”. Wałbrzych stał się wtedy, na pewien czas, miejscem postoju głównej kwatery generała Laudona. Stąd wyszedł list, w którym generał opisywał trudne położenie mieszkańców miasta i dóbr należących do właścicieli Książa, oraz obiecywał ochronę przed rekwizycjami i kontrybucjami.
W końcu lipca 1760 roku główne siły austriackie (50 tysięczna armia dowodzona przez Laudona) podeszły pod Wrocław. Starannie przygotowano oblężenie i rozpoczęto bombardowanie miasta. Skuteczną obroną miasta dowodził wtedy pruski generał Bogislav Fryderyk von Tauentzien. Mimo rażącej dysproporcji sił (pruski garnizon liczył zaledwie 3 tysiące żołnierzy) generał Tauentzien odrzucił propozycję kapitulacji, walczył naprawdę dzielnie, organizując nawet wypady poza obręb fortyfikacji miejskich. Za swe zasługi w obronie miasta wystawiono mu później we Wrocławiu piękny pomnik, a jeden z głównych placów nazwano jego imieniem. Po pięciu dniach bardzo silnego bombardowania, nie mogąc ani złamać obrońców, ani też doczekać się nadejścia Rosjan, na wieść o zbliżającej się odsieczy dla miasta, Austriacy wycofali się. Jak się wkrótce okazało była to decyzja przedwczesna, bardzo szczęśliwa dla obrońców – bowiem wkrótce po odejściu wojsk austriackich pojawiły się pod Wrocławiem forpoczty armii rosyjskiej, która jednak nie napotkawszy swych sojuszników szybko wycofała się pod Trzebnicę. Duże znaczenie dla kampanii 1760 roku miało też zwycięstwo wojsk pruskich w bitwie pod Legnicą, w sierpniu tegoż roku. Fryderyk II zdołał tam nie tylko wymknąć się dwóm osaczającym go armiom austriackim, ale jeszcze potrafił jednej z nich zadać ciężkie straty. Na wieść o tej porażce Austriaków rosyjski korpus dowodzony przez generała Czernyszewa wycofał się na bezpieczny, prawy brzeg Odry i znowu nie doszło do połączenia Austriaków z Rosjanami. W ten sposób do końca jesieni 1760 roku Fryderyk II, po raz kolejny, zdołał odzyskać prawie wszystkie utracone wcześniej miasta w Sudetach. W rękach austriackich pozostała jednak jeszcze część Górnego Śląska oraz znaczna część ziemi kłodzkiej, które to tereny wciąż stanowiły bazę wypadową dla wojsk austriackich.
Na przełomie 1760 i 1761 roku we Wrocławiu wybuchła zaraza, która pochłonęła kilkanaście tysięcy ofiar: żołnierzy pruskich, austriackich jeńców oraz zwykłych mieszczan. Gnębiona i łupiona przez obie strony ludność Śląska nie mogła zaznać spokoju. Pobór do wojska, kontrybucje i rekwizycje żywności doprowadzały mieszkańców miasteczek i wsi do ruiny. Rok 1761 był również bardzo ciężki, mimo, iż nie prowadzono dużych operacji wojennych. Austriacy bardzo wolno posuwali się w kierunku północnym. Z tego powodu uspokojony Fryderyk zwinął obóz w Bolesławicach pod Świdnicą i ruszył w stronę Nysy. Wykorzystując tę sytuację, doborowa, austriacka grupa szturmowa, licząca około 15 tysięcy żołnierzy, skrycie dotarła pod mury twierdzy świdnickiej i nocnym atakiem z 30 września na 1 października 1761 roku zdobyła miasto. Umocniwszy się w twierdzy Austriacy opanowali także okolicę. Wałbrzych szczęśliwie znowu uniknął bezpośrednich skutków działań wojennych. Stało się tak dlatego, że w mieście ponownie miał wówczas swoją kwaterę austriacki generał Laudon, co uchroniło je przed rabunkami przechodzących tędy wojsk. Hochbergowie zmuszeni zostali jedynie do dostarczenia drewna na budowę magazynów do przechowywania mąki. Mąkę trzeba było magazynować, ponieważ w 1762 roku Austriacy uruchomili w Wałbrzychu dużą polową piekarnię. Na bieżąco zaopatrywała ona oddziały austriackie stacjonujące w okolicy i broniące Świdnicy. Aby zapobiec kolejnym, podobnym rajdom, król pruski założył nowy obóz pod Strzelinem, skąd pilnie obserwował poczynania przeciwnika, gotów w razie potrzeby do natychmiastowej reakcji.
Tymczasem na przełomie 1761 i 1762 roku w hrabstwie kłodzkim rozłożył się na zimowe leże rosyjski korpus generała Czernyszewa. 20-tysięczny korpus rozlokowano po wsiach i miasteczkach a sam generał wraz ze swym sztabem urządzili sobie kwaterę w Radkowie (Wünschelburg). Niechciani goście chyba sprawiali pewne kłopoty, skoro kłodzki landrat musiał wydać zarządzenie zakazujące kupowania czego-kolwiek od Rosjan. Na północy Rosjanie opanowali Kołobrzeg (Kolberg), a więc, generalnie sytuacja Prus była w tym czasie bardzo ciężka. Wojska rosyjskie, biorące udział w tej wojnie jako sprzymierzone z wojskami austriackimi, zajęły już całe Prusy Wschodnie, po czym przeniosły działania wojenne aż na teren Brandenburgii, wkraczając nawet, jak już wspomniano, na krótko do Berlina. A jednak, nawet z tak ciężkiej opresji Fryderyk II potrafił się wykaraskać. Uratowała go nie tyle strategia, czy też pomoc angielska (głownie finansowa), co przede wszystkim całkowita zmiana sytuacji politycznej w Rosji, nazywana „cudem domu brandenburskiego”. Po śmierci carycy Elżbiety, następcą tronu został jej syn, Piotr III, gorący, wręcz fanatyczny wielbiciel pruskich porządków i samego Fryderyka II Wielkiego. Nowy car natychmiast wycofał się z wojny, zawarł pokój z królem Prus (1762) i zwrócił mu wszystkie dotychczasowe zdobycze wojenne. Zamierzał na-wet przyłączyć się do Fryderyka przeciw Austrii! Rozkaz takiej treści został wysłany do generała Czernyszewa, dowódcy korpusu rosyjskiego, który z tego powodu opuścił hrabstwo kłodzkie w marcu 1762 roku. I choć żona Piotra III – Katarzyna II (z domu Zofia Anhalt-Zerbst, urodzona w 1729 roku w pruskim Szczecinie i wychowana w Prusach), niebawem, bo jeszcze w tym samym 1762 roku, zorganizowała zamach stanu i odsunęła Piotra od władzy, to jednak pokój z Prusami wielka caryca potwierdziła równie chętnie, jak jej odsunięty, a potem „sprzątnięty” małżonek. To uratowało Prusy Fryderyka II. Mógł wreszcie zwrócić się wszystkimi siłami przeciwko Austrii. Między innymi mógł wyruszyć na Śląsk, aby odbić z rąk austriackich Świdnicę. Wałbrzych był w tym czasie wciąż zajęty przez wojska austriackie. Wałbrzyszanie musieli budować nowe drogi przez lasy prowadzące do Świdnicy (od strony Poniatowa, Dziećmorowic i Kozic), którymi ciągnęła pomoc i zaopatrzenie dla tego miasta. 21 lipca 1762 roku wojska pruskie zaatakowały Austriaków na polach pod Burkatowem, niedaleko Świdnicy, i zmusiły armię austriacką dowodzoną przez feldmarszałka Dauna, do wycofania się w okolice Kłodzka. Wówczas można było przystąpić do regularnego oblężenia Świdnicy. Oblężenie trwało aż do 9 października 1762 roku, kiedy to umęczona załoga zniszczonej twierdzy, straciwszy nadzieję na nadejście odsieczy, poddała się wreszcie Prusakom. Do kapitulacji przyczyniła się wiadomość o zatrzymaniu oddziałów idących z pomocą świdniczanom w potyczce pod Piławą. W walkach o Świdnicę po obu stronach padło po trzy tysiące ludzi. Była to ostatnia bitwa na ziemi śląskiej stoczona w czasie wojny siedmioletniej. 21 listopada 1762 roku w Bielawie (Neu Bielau) zawarto rozejm i rozłożono się na kwatery zimowe. Działań wojennych już nie wznowiono, ponieważ rokowania dyplomatów doprowadziły do zawarcia pokoju. Pokój podpisany na zamku Hubertusburg w Saksonii, 15 lutego 1763 roku, zakończył wreszcie tę wojnę i ostatecznie potwierdził przynależność prawie całego Śląska do Prus. Liczba mieszkańców Prus zwiększyła się dzięki temu o ponad 50% !
Śląsk, mimo olbrzymich zniszczeń wojennych i utraty około 115 tysięcy ludności, nadal był najbogatszą prowincją Prus. Według słów samego Fryderyka II był „perłą w koronie pruskiej”, z której czerpano bardzo duże dochody i systematycznie pobie-rano do armii wciąż potrzebnego rekruta. Mimo oporów Austriaków hrabstwo kłodzkie, mające dla Fryderyka duże znaczenie strategiczne, włączono ostatecznie do Prus.
Zawarcie pokoju uczczono w Wałbrzychu nabożeństwami dziękczynnymi i iluminacją miasta. W czasie wojny siedmioletniej zginęło 304 jego mieszkańców. Na pozostałych przy życiu 550 dorosłych mieszkańców miasta spadły zaraz wielkie obciążenia podatkowe; między innymi władze pruskie nałożyły na nich obowiązek spłacenia 33 tysięcy talarów z tytułu długów wojennych.
Po wojnie siedmioletniej następuje wreszcie na Śląsku okres względnego spokoju i powolnego, ale stałego rozwoju gospodarczego. Król pruski zapewnił swobodę opuszczenia kraju w ciągu dwóch lat wszystkim, którzy woleli zostać poddanymi austriackimi. Ubytki ludności wyrównano przez akcję kolonizacyjną (napłynęła nowa fala niemieckich osadników), połączoną ze zdecydowaną germanizacją ludności miejscowej. Odtąd jakakolwiek działalność publiczna na terenie Śląska wymagała nie tylko znajomości, ale i używania wyłącznie języka niemieckiego. Nie mogły uzyskać zgody na małżeństwo dziewczęta liczące ponad 16 lat i młodzieńcy powyżej 20 lat, jeśli nie znali języka niemieckiego. Pruska machina państwowa wyciskała z ziemi śląskiej najrozmaitszego rodzaju świadczenia pieniężne. Nie brano przy tym pod uwagę ani ciężkiego położenia tutej-szej drobnej szlachty, ani też nędzy spustoszonych gospodarstw chłopskich. Dlatego też po wojnach śląskich prosperować mogły tylko wielkie majątki ziemskie, takie jak na przykład: von Zedlitzów, Langenthalów, Nostitzów, Seidlitzów, Promnitzów, czy wreszcie hrabiów Hochberg lub zu Stolberg-Wernigerode. Mniejszym ziemianom było o wiele trudniej. Mimo to, w latach pokoju, jakie nastąpiły po wojnie siedmioletniej, w Wałbrzychu będącym własnością Hochbergów, widoczne są liczne, korzystne zmiany. Wybrukowano wówczas główne ulice, założono drugą aptekę i wybudowano wiele nowych domów. Od 1764 roku panem miasta i rozległych okolic był Jan Henryk V (Hans Heinrich V), którego starania doprowadziły do tego, że 2 lutego 1772 roku dobra książańskie przekształcone zostały w majorat. Miastem zarządzał w tym czasie wójt Glasey, kupiec z Jeleniej Góry mianowany na to stanowisko przez Hochberga.
W latach siedemdziesiątych XVIII wieku stosunki prusko-austriackie nadal są bardzo napięte. Fryderyk II umacnia militarnie Śląsk i w tym celu starannie fortyfikuje miasta. Między innymi wtedy właśnie budowane są potężne forty w Srebrnej Górze, według projektu i pod kierownictwem pułkownika Regelera. Pruski monarcha osobiście nadzorował budowę fortów twierdzy. W czasie największego natężenia prac budowlanych pracowało tam blisko 4 tysiące ludzi, głównie chłopów ściągniętych z okolicznych miejscowości. Budowę twierdzy w Srebrnej Górze zakończono w 1777 roku i od tamtej pory jej forty weszły w skład łańcucha twierdz osłaniających pruski Śląsk od strony Austrii. Wciąż trwały też prace przy rozbudowie olbrzymiej twierdzy w Kłodzku, broniącej wstępu na Śląsk poprzez dolinę Nysy Kłodzkiej. Obie śląskie twierdze są do dziś najlepiej zachowanymi przykładami fortyfikacji z czasów Fryderyka II.
Wypada odnotować, że w 1777 roku zmarł we Wrocławiu Fryderyk Bernhard Werner, jeden z najsłynniejszych, a na pewno najpłodniejszy rysownik i topograf XVIII wieku. Jest on autorem pięciotomowej topografii Śląska i hrabstwa kłodzkiego („Topographia Silesiae”), zawierającej około 1400 widoków i planów miast oraz ich charakterystycznych obiektów, w postaci rysunków wykonanych piórkiem. Pracę nad tym dziełem rozpoczął już około 1750 roku. Całość prac Wernera obejmuje blisko 4500 rysunków, na których utrwalił około 1440 miejscowości; w tym 740 miejscowości położonych na Śląsku. Dla wielu miejscowości są to ich najstarsze zabytki ikonograficzne. Tak jest też w przypadku Wałbrzycha. To F.B.Werner jest autorem najstarszych rysunków przedstawiających Wałbrzych z lotu ptaka (poniżej) i panoramę miasta od zachodu około 1745 roku. Na rysunkach tych pokazany jest wyraźnie układ ulic i najbardziej charakterystyczne budowle, takie jak ratusz, kościół parafialny, zbór ewangelicki, kaplica Matki Boskiej Bolesnej z cmentarzem „Na Piasku” oraz zamek Czettryców. Widać, że na zaledwie kilkuhektarowym obszarze zlokalizowany jest typowy średniowieczny zespół miejski z usytuowaną obok rezydencją pierwszego właściciela. Charakterystycznym jest brak murów obronnych – ich brak wynika albo z powodu usytuowania miasta pomiędzy wzgórzami, które zapewniały naturalną obronę, albo też, po prostu, było to wtedy jeszcze miasteczko zbyt małe.
Dzięki innym jego rysunkom wiemy też jak w tamtych czasach wyglądał zespół zamkowy Książa oraz Stary Zdrój. Podobnie jak szereg innych miejsc także Książ i Stary Zdrój, wraz z ich najbliższą okolicą, artysta pokazał „z lotu ptaka”. Zamek Książ był własnością rodu Hochbergów od 1509 roku. Od roku 1738 Hochbergowie zostali również właścicielami Wałbrzycha. Stary Zdrój (Altwasser) był wówczas, to jest około 1750 roku, całkowicie odrębną, maleńką, sąsiednią miejscowością. Do Wałbrzycha włączony zostanie dopiero w 1919 roku.
Polska, a właściwie Rzeczpospolita Obojga Narodów, w tym czasie wciąż słabnie, zaczyna się już jej agonia. W 1770 roku Austria zajmuje starostwa: nowotarskie, czorsztyńskie i nowosądeckie. W 1772 roku, z inicjatywy króla pruskiego, doszło do pierwszego rozbioru Polski, który przyniósł Prusom poważne zdobycze terytorialne: 36 tysięcy kilometrów kwadratowych nowych ziem, w tym Warmię, województwa: pomorskie, malborskie, chełmińskie, oraz tereny nadnoteckie. Ale Rosja i Austria, w wyniku tego pierwszego rozbioru, otrzymały jeszcze więcej – odpowiednio: 83 i 92 tysiące kilometrów kwadratowych. Między Austrią i Prusami, mimo chwilowej, zgodnej współpracy przy rozbiorze Polski, nadal powstają wciąż nowe tarcia i spory.
W 1778 roku król Fryderyk II jeszcze raz wypowiada wojnę Austrii i rusza ze swą armią spod Srebrnej Góry, przez Ziemię Kłodzką, na Czechy. Wojna zakończyła się już w 1779 roku pokojem zawartym w Cieszynie. Ta krótka wojna, rzadko wspominana nawet w podręcznikach historii, (ponieważ w niczym nie zmieniła sytuacji politycznej), dla części ziem wałbrzyskich, a szczególnie dla ziemi kłodzkiej, miała fatalny przebieg. Prawie doszczętnie spalono wtedy Mieroszów. Duże straty poniosło Kłodzko, Bardo Śląskie, Międzylesie, Lądek, Ząbkowice, a przede wszystkim Bystrzyca Kłodzka, która została przez wojska pruskie surowo ukarana za rzekomą współpracę z Austriakami. Wojnę tę nazywano także „Kartofelkrieg”, ponieważ po obu stronach występowały poważne trudności z zaprowiantowaniem armii i w związku z tym żołnierzy karmiono przede wszystkim ziemniakami. A ziemniaki nie były wówczas tak rozpowszechnioną uprawą, jaką są obecnie. W niektórych regionach Śląska były jeszcze całkowicie nieznane. Pruski minister von Hoym, zdając sobie sprawę z tego, że mogą one stać się podstawą wyżywienia najuboższych warstw ludności, propagował uprawę ziemniaków wydając nawet w tym celu urzędowe zalecenia nakazujące ich sadzenie i grożące surowymi karami za sabotowanie tych zaleceń. Pionierską działalność w zakresie uprawy ziemniaków prowadzono, między innymi, właśnie na terenie ziemi wałbrzyskiej, w dobrach Hochbergów.
Trudna sytuacja polityczna a szczególnie konflikt z Austrią powoduje duże zmiany w gospodarce pruskiej na Śląsku. Na długi czas zamknięta zostaje granica południowa. Zerwaniu ulegają istniejące dotąd, silne więzy gospodarcze z Czechami i z ziemiami polskimi pod zaborem austriackim. Za to, nowe możliwości dla śląskiego handlu wiązały się, jak już wspomniano, z otwartym dostępem do morza, dzięki czemu można było szukać nowych rynków zbytu. Już od pierwszej połowy XVIII wieku śląskie tkactwo zaczyna być znane w całej Europie. W drugiej połowie XVIII wieku pozycja tej gałęzi wytwórczości jeszcze się umacnia – jest to wówczas podstawowa gałąź gospodarki na ziemiach regionu wałbrzyskiego. I choć koniec tego wieku staje się zarazem końcem wałbrzyskiego tkactwa, to wówczas jego miejsce zajmie od razu włókiennictwo, a oprócz niego także coraz dynamiczniej rozwijające się, w całym Zagłębiu Wałbrzyskim, górnictwo węglowe.
Już w tamtych czasach górnictwo wałbrzyskie zaspokajało nie tylko szybko rosnące zapotrzebowanie na węgiel licznych, lokalnych bielarni, cegielni, browarów czy gorzelni, ale znalazło też odbiorców w dalszych stronach. Coraz większe ilości wałbrzyskiego węgla zaczęto wywozić do Wrocławia, do Berlina, a nawet dalej, w głąb Prus. Pierwszy transport śląskiego węgla trafił do Berlina już w 1743 roku. W 1769 powołano do życia Wyższy Urząd Górniczy z siedzibą początkowo w Złotym Stoku, a później we Wrocławiu. Podlegały mu terenowe Urzędy Górnicze w Wałbrzychu i Tarnowskich Górach (na Górnym Śląsku). Poprzez te urzędy państwo starało się uzyskać większą kontrolę nad górnictwem i hutnictwem. Takie kopaliny jak: rudy metali, węgiel kamienny i brunatny, sól, siarkę oraz kamienie szlachetne i półszlachetne można było eksploatować jedynie na podstawie koncesji wydanej przez Urząd. Na czele Wyższego Urzędu Górniczego, od 1779 roku, stał hrabia Fryderyk Wilhelm von Reden, znakomity fachowiec i zdolny organizator. Już w 1769 roku, właśnie z inicjatywy Wyższego Urzędu Górniczego, wydany został przywilej dla górników, zwalniający z poddaństwa chłopów zatrudnionych w kopalniach i hutach. Jednak protesty feudałów, zaniepokojonych odpływem siły roboczej z ich majątków, doprowadziły do tego, że wkrótce (już w 1773 roku) zatrudnienie poddanego i zwolnienie z poddaństwa uzależniono od pisemnej zgody właściciela dominium, z którego pochodził człowiek chętny do pracy w kopalni lub hucie. Ogłoszona w 1769 roku ustawa górnicza dla księstwa śląskiego i hrabstwa kłodzkiego podporządkowywała wszystkie kopalnie i huty Wyższemu Urzędowi Górniczemu. Z tego powodu często dochodziło do zgrzytów pomiędzy właścicielami kopalń a przedstawicielami urzędu, którzy określali normy wydobycia i ceny węgla, zatwierdzali sztygarów, a także mieli za zadanie rozwiązywać techniczne problemy wydobycia.
Pod koniec XVIII wieku do okręgu wałbrzyskiego napłynęła spora liczba górników z Saksonii, bowiem nowowprowadzone przepisy zapewniały zatrudnionemu w kopal-ni górnikowi zaszeregowanie podobne do wojskowego, zwolnienie od opłat miejskich i od służby wojskowej, prawo do urządzania i obchodzenia swoich świąt i uro-czystości, a także do korzystania z ubezpieczenia na wypadek choroby i starości. Dzięki takim prawom i przepisom szybko rosła liczba osób zatrudnionych w wałbrzyskich kopalniach. Na przełomie lat 1776 / 1777 w Wałbrzychu było tylko 125 górników, natomiast około roku 1800 ich liczba przekroczyła już tysiąc. Karierę zawodową górnik rozpoczynał od stanowiska ładowacza, potem zostawał pomocnikiem, następnie uczniem, a w końcu rębaczem. Wyższe zarobki osiągali jednak tylko szychtmistrze i sztygarzy. Przeciętna kopalnia zatrudniała wówczas, u progu XIX wieku, około 20 osób. Większe kopalnie wałbrzyskie (takie jak „Zofia”, „Cezar”, „Teresa”, czy też „Weissig” w Rusinowie) zatrudniały około 50 osób. Dzień pracy górnika trwał 12 godzin. Praca w kopalniach była niezwykle ciężka i bardzo niebezpieczna. A jednak, dzięki rosnącemu zapotrzebowaniu na węgiel, który coraz powszechniej używany jest przez szeroki ogół ludności jako podstawowy środek opałowy (szczególnie w miastach), szybko rosła ilość wałbrzyskich kopalń i liczba zatrudnianych tam górników. W 1756 roku w Zagłębiu Wałbrzyskim czynnych było 12 kopalń, w 1768 roku było ich już 15, a w 1801 roku ich liczba wzrosła do 33.
Spośród 15 kopalń funkcjonujących w 1768 roku, 9 posiadali feudałowie – wielcy właściciele ziemscy. Czettryc posiadał 3 kopalnie, dwie baron von Seherr-Thoss, a po jednej Hochbergowie, baron Stillfried, hrabia Götz i baron Pilati. Pozostałe kopalnie były prywatną własnością kupców-przemysłowców, takich jak panowie Gütler, Scharf i Tireth z Boguszowa, bądź prawników-przedsiębiorców, jak von Mutius, właściciel kurortu w Starym Zdroju. Tylko kilka niewielkich kopalń było własnością miast i gmin (własną kopalnię posiadała gmina Biały Kamień, gmina Gorce oraz miasto Boguszów).
Od 1780 roku datuje się rozpoczęcie wydobywania węgla kamiennego na skalę przemysłową w rejonie Boguszowa (Gottesberg), a od 1787 roku także w pobliskich Gorcach (Rotenbach). Warto tu znowu przypomnieć, że górnictwo węglowe na Górnym Śląsku nabierze takiego rozmachu znacznie później – dopiero w drugiej połowie XIX wieku, a do tego czasu głównym ośrodkiem górnictwa na Śląsku będzie Zagłębie Wałbrzyskie i Noworudzkie. To wtedy zaczyna być głośno o „Lisiej sztolni” (Fuchsstollen), która aż do połowy XIX wieku była wielką atrakcją Wałbrzycha. Sztolnia ta, uruchomiona w 1794 roku, u zbiegu dzisiejszych ulic M. Reja i Kolejowej (Kreuzung des Fuchsberges und der Alten Bahnstrasse), jako jedyna w swoim rodzaju, odwadniająca i jednocześnie służąca do wodnego transportu węgla w łodziach, jeszcze w końcu XVIII wieku była okazyjnie udostępniana turystom oraz kuracjuszom ze Szczawna Zdroju (Salzbrunn) i Starego Zdroju (Altwasser), zwiedzającym Wałbrzych i okolice. Urobek w chodniku ładowany był na łodzie, które następnie spławiano podziemnym korytarzem wypełnionym wodą do wysokości 1 metra. Po wypłynięciu ze sztolni na powierzchnię, węgiel z łodzi przeładowywany był za pomocą żurawi na konne wozy węglarzy. Dla przewozu bogatych turystów używano oczywiście innych łodzi. Za pomocą tych odpowiednio przystosowanych łodzi, trafiający w to miejsce turyści, mogli wpłynąć w głąb sztolni i dostać się do podziemnej, kolumnowej komory oświetlanej pochodniami, nazywanej, od nazwiska jej budowniczego, halą Schuckmanna. Lisia sztolnia była przez długi czas jedną z największych atrakcji turystycznych, nie tylko na Śląsku, ale i w Europie. W 1800 roku sztolnię odwiedziła pruska para królewska: Fryderyk Wilhelm III z żoną Luizą, a w 1838 roku ich córka Aleksandra – cesarzowa Rosji, żona Mikołaja I. Ujście sztolni mieściło się obok obecnego budynku nr 1 przy ulicy Mikołaja Reja, w którym, w czasach PRL przez długie lata, bo aż do 1998 roku, mieściło się biuro projektów przemysłu górniczego – „Separator”. W drugiej połowie XIX wieku, w związku z eksploatacją kolejnych, głębszych pokładów węgla, sztolnię zlikwidowano. Miejsce wylotu dawnej sztolni upamiętniono kamieniem z wykutym rysunkiem młotka i perlika. Po drugiej stronie ulicy, nad wejściem do budynku przy ulicy Chrobrego 45, istnieje jeszcze stara płaskorzeźba przedstawiająca łódź załadowaną węglem, pchaną przez górnika. Obecnie trwają prace penetrujące i remontowe mające na celu ponowne udostępnienie sztolni turystom. Sali Schuckmanna, jak dotąd, nie udało się odnaleźć. Według bardzo optymistycznych zapowiedzi, ogłoszonych w programie informacyjnym lokalnej telewizji, udostępnienie sztolni dla zwiedzających ma nastąpić już na Barbórkę 2001 roku.
Nieco wcześniej, bo w 1770 roku, pod tą samą, dziwnie popularną w Wałbrzychu nazwą „Fuchs”, czyli Lis, nadana była kopalnia w Białym Kamieniu (Weistein). Ta prężnie rozwijająca się kopalnia, której nazwę zmieniono później na „Julius Schacht”, po II wojnie światowej (w 1950 roku) otrzyma nazwę „Thorez”, od nazwiska wybitnego działacza Francuskiej Partii Komunistycznej – Maurice’a Thoreza. Związane to będzie z tym, że w latach powojennych w Wałbrzychu zamieszka bardzo liczna grupa repatriantów z Francji, głównie rodzin polskich górników z przemysłowych departamentów Nord i Pas de Calais. Duże znaczenie dla wałbrzyskich kopalń miało coraz powszechniejsze stosowanie koksu. Koks stał się w tym czasie nieodzownym materiałem dla całego przemysłu hutniczego. Na znaczną skalę produkowano go już w Anglii i w Belgii. W Wałbrzychu pierwszej udanej próby otrzymania koksu dokonał w 1776 roku nadleśniczy von Hochbergów, nazywający się Heller. Z jego inicjatywy wybudowano pierwszy tutejszy piec koksowniczy i prowadzono dalsze eksperymenty. W ślad za tymi próbami ruszyła produkcja – przede wszystkim przy kopalni „Szczęść Boże” w Sobięcinie, która w 1779 roku wynosiła już ponoć 140 tysięcy szaflików. Wałbrzyskich specjalistów koksownictwa, jako doświadczonych fachowców, zatrudniano potem chętnie na Górnym Śląsku.
W tym miejscu wypada wtrącić kilka ciekawostek związanych z innymi gałęziami działalności przemysłowej na Dolnym Śląsku i górnictwem innych, występujących tu kopalin. W 1769 roku w dobrach Schaffgotschów, koło Świeradowa, odkryto złoża kobaltu, niezbędnego do produkcji farb stosowanych w tkactwie i ceramice. Natychmiast uruchomiono eksploatację tych złóż, bowiem pozwalało to na uniezależnienie się od niepewnych dostaw z Austrii i Saksonii. W 1770 roku we Wrocławiu otwarto dużą rafinerię cukru trzcinowego. Trzcina cukrowa była wówczas jedynym surowcem do otrzymywania cukru w czystej postaci. Wobec rosnącego popytu kolejna rafineria cukru uzyskiwanego z trzciny cukrowej powstała 18 lat później w Jeleniej Górze. Mało znaną ciekawostką jest, że w końcu XVIII wieku, opodal Jedliny Zdroju, przez krótki okres czasu funkcjonowała niewielka kopalnia miedzi. W czasie wojny siedmioletniej zniszczono urządzenia powstałego tam uzdrowiska, które tym samym mocno podupadło i dlatego poszukiwano wszelkich innych możliwości rozwoju miejscowości. Kopalnię miedzi szybko zlikwidowano, a ponowna rozbudowa uzdrowiska w Jedlinie Zdroju (Bad Charlotenbrunn) nastąpiła dopiero po 1813 roku.
Na lata pięćdziesiąte XVIII wieku przypada natomiast początek dynamicznego rozwoju uzdrowiska w Starym Zdroju (Altwasser). Właścicielem kurortu w 1751 roku został wspomniany już przedsiębiorca, Franz Bernhard von Mutius. Rozbudował on istniejące urządzenia kuracyjne, wzniósł halę spacerową, zwaną kolonadą, oraz założył pro-menadę wiodącą wzdłuż czystej wówczas, górskiej rzeki Pełcznicy. Promenada biegła dzisiejszymi ulicami Pocztową i Przywodną, poczynając od domu zdrojowego, aż do pięknego, starannie zagospodarowanego stawu istniejącego wtedy w rejonie dzisiejszego hotelu „Sudety”. Opodal tego stawu von Mutius wybudował także własny pałac, zachowany do dzisiaj, lecz po wielu przebudowach w niczym nieprzypominający już pierwotnej budowli. Zarówno pałac von Mutiusa jak i kolonadę (dawną halę spacerową) przebudowano później, w pierwszej połowie XX wieku, na kilkurodzinne domy mieszkalne. Ale wtedy, w drugiej połowie XVIII wieku i w pierwszej połowie XIX wieku, uzdrowisko przeżywało swoje złote lata. Odwiercono wówczas dwa kolejne źródła: w 1771 roku „Friedrichsquelle” a w 1798 „Wiesenquelle”. Potem, o czym będzie jeszcze mowa, eksploatowanych będzie kilka kolejnych źródeł.
W 1780 roku w uzdrowisku leczyło się 40 przyjezdnych osób, natomiast w 1805 kuracjuszy było już 250. W roku 1790 w uzdrowisku było 12 domów zajezdnych, które oferowały kuracjuszom 60 łóżek. Nieco później, około 1800 roku wybudowano duży dom zdrojowy nazwany „Löwenhaus”, czyli „Lwi Gród” dysponujący 31 umeblowanymi pokojami. Mocno zniszczony i zaniedbany budynek stoi do dziś przy ulicy Pocztowej, a na jego froncie można jeszcze rozpoznać zdobiące go cztery lwie głowy. Nad przebiegiem kuracji czuwali lekarze zdrojowi; w 1802 roku funkcję tę sprawował doktor Hinze z Książa, a aptekę prowadził niejaki Heidrich, aptekarz ze Świebodzic. Pierwsze łazienki, zbudowane w 1796 roku, mieściły 12 kabin z wannami. Wcześniej kąpiele odbywały się w miejscu zakwaterowania pacjentów. W 1784 roku, w Starym Zdroju przebywał w celach handlowych książę Stanisław Poniatowski, bratanek króla Stanisława Augusta. Przy okazji spotkał się tam wtedy z kilkoma innymi Polakami „wody tam biorącymi”. Stary Zdrój odwiedzało, bowiem, wielu znanych Polaków. W sierpniu 1792 roku przez cztery dni przebywał w uzdrowisku Hugo Kołłątaj, udający się na dłuższą kurację do Cieplic (Warmbrunn). W tym samym roku Altwasser odwiedził też Michał Kleofas Ogiński, znany kompozytor polonezów. W 1802 roku przebywała tu Maria Łączyńska, późniejsza pani Walewska, kochanka Napoleona Bonapartego.
Miasta śląskie stopniowo się rozbudowują, powstają nowe, duże obiekty kościelne, wznosi się szereg budynków mieszkalnych, zakładów rzemieślniczych i przemysłowych, rozwija się handel. Podobnie działo się również w Wałbrzychu. W 1780 roku liczba mieszkańców miasta wzrosła do 900, a domów mieszkalnych było wtedy 114. Najstarszą budowlą sakralną miasta (jak już wcześniej wspominano) jest mały kościółek pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej (Marienkirche), położony przy placu Kościelnym, o którym wiadomo, że stoi w tym miejscu już od 1305 roku. Miejsce to od dawien dawna nazywano Placem Kościelnym (Kirch Platz), leżącym wtedy na skrzyżowaniu ulic: Piaskowej i Boguszowskiej (an Ecke der Sandstrasse und Gottesberger Strasse), a dzisiaj Limanowskiego i 1 Maja. Jeszcze za czasów Habsburgów, w 1714 roku, kościółek ten był gruntownie przebudowany. W ołtarzu kościoła ustawiona była wtedy (i znajduje się tam nadal) gotycka, drewniana i polichromowana rzeźba Matki Boskiej Bolesnej.
Okolice tego kościółka też mają bardzo długą i ciekawą historię. To w jego sąsiedztwie istniało owo najstarsze grodzisko, to tu wykopano urny, o których wspominano w pierwszym rozdziale. Około 1742 roku kościółek był kaplicą cmentarną; tuż obok, z jednej strony stał nie istniejący już, duży zbór ewangelicki zbudowany z muru pruskiego, a z drugiej strony istniał duży cmentarz miejski „Na piasku” („Sandkirchhof”). Na terenie tego cmentarza, położonego u zbiegu obecnych ulic Limanowskiego i 1 Maja, w 1812 roku wybudowano pokaźny budynek szkoły katolickiej dla dziewcząt (dziś jest to Szkoła Podstawowa nr 1). O tym, że w XVIII wieku istniał w tym miejscu cmentarz, przypomina dzisiaj tylko niewielka tablica kamienna, umieszczona w murze oporowym, istniejącym tuż za budynkiem szkolnym, od strony podwórka, z następującym, wyrytym w niej tekstem: „Bedenke dass du sterben musst! – MDCCCXV”, czyli: „Pamiętaj, że też musisz umrzeć! – 1815„.
Na miejscu rozebranego zboru ewangelickiego, w latach 1785-1788 zbudowano nowy kościół ewangelicki. Wzniesiony został w stylu klasycystycznym, według projektu wybitnego architekta niemieckiego Karla Gottharda Langhansa. Ten słynny architekt, twórca, między innymi, Bramy Brandenburskiej w Berlinie, teatru w Charlottenburgu, pałacu śląskiego ministra von Hoyma w Brzegu Dolnym, kościołów w Głogowie, Sycowie i Dzierżoniowie, oraz całego szeregu budowli wrocławskich, urodził się w 1733 roku w Kamiennej Górze. W 1775 roku objął stanowisko starszego radcy Urzędu Budowlanego Śląska mieszczącego się we Wrocławiu. Od 1788 roku, po przeniesieniu się do Berlina, powierzono mu kierowanie Królewskim Urzędem Budowlanym, był, więc, w tym czasie głównym architektem Prus. Karl Gothard Langhans zmarł w 1808 roku w podwrocławskim majątku Dąbie.
W rynku powstają nowe, okazałe mieszczańskie kamienice. Do dziś zachowało się kilka zbudowanych wówczas barokowych kamienic. Obok kamienicy numer 3, wybudowanej już w 1727 roku przez płóciennika Johanna Erdmanna Thomasa, powstaje kamienica numer 2 z 1788 r. W domach od numeru 5 do numeru 9 mieściły się niegdyś winiarnie. Ponoć pił w nich wino sam mistrz, Johann Wolfgang von Goethe, który odwiedził Wałbrzych w 1790 roku. W budynku nr 8 mieścił się hotel i zajazd „Pod czarnym koniem” a obok, w następnym budynku działał konkurencyjny zajazd „Pod żółtym lwem”. Przy drugiej, wschodniej pierzei, w 1777 roku, pod numerem 22 wzniesiono barokową kamienicę „Pod Trzema Różami”, a obok w 1799 roku narożną kamienicę „Pod Kotwicą”. Kamienicę „Pod Kotwicą” oraz przyległą kamienicę „Pod Trzema Różami” zaopatrzono od frontu w szerokie podcienia. Kotwica umieszczona na szczycie budynku nr 22 symbolizowała związki handlowe Wałbrzycha z wieloma krajami zamorskimi, dokąd eksportowano tutejsze produkty. Pod koniec XVIII wieku Wałbrzych, bowiem, posiadał aż 17 domów handlowych i żył z eksportu płótna do Holandii, Anglii, Hiszpanii i Ameryki, zyskując z tego powodu znaczny rozgłos. Przy trzeciej, zachodniej pierzei wałbrzyskiego rynku, w 1793 roku, pod numerem 9, wzniesiono istniejącą do dzisiaj, narożnikową kamienicę „Pod Czterema Atlantami”. Za nią stał pierwotnie ciąg niskich kamieniczek podcieniowych, po zburzeniu, których powstały późniejsze, wyższe kamienice, dotąd stojące wzdłuż tej pierzei. Kamienica „Pod Czterema Atlantami” miała pierwotnie wystrój barokowy. Obecny, neoklasycystyczny wygląd elewacji uzyskała po gruntownej przebudowie w 1856 roku. Także południowa pierzeja ulegała przebudowom. Można przyjąć, że ostatnia przebudowa rynku miała miejsce ok. 1905 roku. To wówczas wzniesiono też wyróżniającą się, potężną, secesyjną kamienicę przy pierzei południowej. Od tamtego czasu, aż do dzisiaj, zabudowa wałbrzyskiego rynku nie uległa już poważniejszym zmianom. W 1793 roku na wałbrzyskim rynku doszło do głośnych rozruchów. Były to echa buntów tkaczy, które miały wtedy miejsce na całym Podgórzu. Przyczyną były waśnie i spory pomiędzy tkaczami a kupcami handlującymi płótnem. Zdaniem tkaczy, kupcy – pośrednicy zagarniali zbyt dużą część zysków pochodzących ze sprzedaży płótna. Swoją drogą, ciekawie musiały w tamtych czasach wyglądać podmiejskie pola i łąki pokryte albo kwitnącym lnem, albo też utkanym już lnianym płótnem wykładanym do bielenia na słońcu.
Nieco wcześniej, w 1787 roku, z inicjatywy ministra Hoyma, przeprowadzono na Śląsku spis powszechny. Na podstawie tego spisu można ustalić, że w czasach panowania Fryderyka II, w celu uzupełnienia ubytku ludności spowodowanego wojnami śląskimi, sprowadzono na Śląsk około 5 tysięcy rodzin, przede wszystkim Niemców i Czechów. Wśród tych przesiedleńców było wielu „braci czeskich”, czyli wyznawców jednego z odłamów kościoła ewangelicko-reformowanego. W wyniku tej akcji kolonizacyjnej powstało około 400 nowych, zwykle niewielkich osad i wsi. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w styczniu 1788 roku, w rządowej kopalni rud ołowiu położonej pod Tarnowskimi Górami uruchomiono pierwszą na kontynencie europejskim maszynę parową. Zakupiono ja w Anglii i używano do poruszania pomp odwadniających kopalnię. Ta pierwsza maszyna i kilka następnych, także pochodzących z Anglii, posłużyło miejscowym twórcom do zaprojektowania i wykonania własnych maszyn – produkcję maszyn parowych w Ozimku i w Gliwicach uruchomiono na początku XIX wieku.
W 1790 roku ukończono budowaną przez 10 lat tak zwaną „drogę węglową” łączącą Zagłębie Wałbrzyskie z odrzańskim portem w Malczycach. Dzięki tej drodze łatwiejszy transport węgla, odbywający się oczywiście wozami konnymi, miał zapewniać rytmiczne dostawy węgla do pruskich hut. Gwałtowny rozwój przemysłu szybko pokazał, że taka metoda transportu była wystarczająca tylko na krótko.
W omawianym czasie Polska pomału znikała z map politycznych Europy. Rozbiory, w których każdorazowo uczestniczyły Prusy, miały przecież miejsce w 1772 roku, następnie w 1793, i wreszcie po insurekcji kościuszkowskiej, w 1795 roku. Drugi rozbiór Polski dał Prusom Toruń, Gdańsk, Wielkopolskę i zachodnią część Mazowsza – łącznie 58 tysięcy kilometrów kwadratowych nowych ziem. Po trzecim, ostatecznym rozbiorze Polski, Prusy zajęły kolejne 48 tysięcy kilometrów kwadratowych nowych ziem, przesuwając swą wschodnią granicę aż do linii Niemna.
Na Śląsku, po ostatniej wojnie z Austrią (1778/79), na-dal nie było zbyt spokojnie. W 1790 roku zdecydowano nawet o budowie systemu fortów obserwacyjnych wzdłuż granicy. To wtedy rozpoczęto prace przy budowie Fortu Karola w Górach Stołowych i Fortu Wilhelma w Górach Bystrzyckich. Król pruski wraz ze swym sztabem zajął kwaterę w Budzowie koło Srebrnej Góry, aby być na miejscu na wypadek podjęcia działań wojennych. Konflikt został zażegnany dzięki rokowaniom, do jakich doszło latem tego roku w Dzierżoniowie (Reichenbach). Wszelkie niepokoje w stosunkach prusko-austriackich zakończyły się spotka-niem starego, austriackiego cesarza Józefa II z pruskim królem, następcą „Starego Fryca” – Fryderykiem Wilhelmem II, i podpisaniem przez nich konwencji pokojowej. Miało to miejsce właśnie w Dzierżoniowie, w lipcu 1790 roku. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że zgodnie z wolą zdobywcy Śląska, Fryderyka II Wielkiego, począwszy od 1786 roku władcą tej prowincji i królem Prus został jego bratanek – Fryderyk Wilhelm II, a po nim (po 11 letnim okresie panowania), czyli w 1797 roku, rządy objął Fryderyk Wilhelm III (syn Fryderyka Wilhelma II).
Po zawarciu układu w Reichenbach (w Dzierżoniowie) król Fryderyk Wilhelm II wizytował nowo wzniesione forty a przy okazji zwiedził atrakcję tych okolic – masyw Szczelińca Wielkiego w pobliżu Karłowa. Nieco później na szczyt Szczelińca wszedł też Johann Wolfgang Goethe, który znajdował się w orszaku księcia weimarskiego Karola Augusta uczestniczącego w rokowaniach dzierżoniowskich. Obu wybitnych gości oprowadzał po górach mieszkaniec tamtych stron, Franciszek Pabel. Dzięki wizytom tak dostojnych gości masyw Szczelińca stał się sławny i modny, zaś Franciszek Pabel został najpierw sołtysem Karłowa, a potem pierwszym w Europie urzędowo mianowanym przewodnikiem górskim. Nominację tę uzyskał w 1813 roku po wizycie na Szczelińcu króla Fryderyka Wilhelma III.
Śląsk pracował, oddając większość dochodów instytucjom podatkowym Prus, a armii pruskiej dostarczając wciąż nowych rekrutów, wykorzystywanych między innymi, do tłumienia polskich starań o utrzymanie niepodległości kraju, a następnie również do walki z rewolucyjną Francją (zdobycie Bastyli miało przecież miejsce 14 lipca 1789 roku).
W 1791 roku Austria i Prusy podpisały w Pillnitz deklarację w sprawie wspólnej walki przeciwko rewolucyjnej Francji. Jednak w walkach z Francuzami koalicjantom nie wiodło się. W 1792 roku rewolucyjna armia francuska zwyciężyła ich pod Valmy i pod Jemappes, a w 1974 również pod Fleurus. Wreszcie, po upadku władzy jakobinów, w następnym 1795 roku, w Bazylei, nastąpiło podpisanie pokoju pomiędzy Prusami i Francją. We Francji rządy objął Dyrektoriat; to wtedy zaczynała już błyszczeć gwiazda Bonapartego, który na razie we Włoszech rozbijał wojska austriackie. Do zawarcia pokoju między Francją a Austrią doszło wreszcie w październiku 1797 roku w Campoformio. Tego samego roku (1797) powstają we Włoszech Legiony Polskie Jana Henryka Dąbrowskiego.
W marcu, na przednówku 1793 roku, na Pogórzu Sudeckim wybucha powstanie tkaczy. W wielu miejscowościach mają wówczas miejsce gwałtowne wystąpienia chłopskie i bunty sudeckich tkaczy – chałupników. Chałupnicze tkactwo było często jedynym źródłem utrzymania wielu rodzin w tych podgórskich stronach. Pierwszy, większy bunt tkaczy miał miejsce w Chełmsku Śląskim. Bezpośrednią przyczyną było zawyżanie przez kupców-pośredników ceny przędzy niezbędnej do produkcji, przy jednoczesnym obniżaniu cen skupu gotowego płótna. Do tumultu w Chełmsku Śląskim, w marcu 1793 roku, doszło właśnie po odmowie obniżki cen przędzy przez dwóch kamiennogórskich kupców. Kupców pobito i zmuszono do ucieczki. Wieści o tym wydarzeniu wywołały wrzenie także w innych ośrodkach tkackich, między innymi w Kamiennej Górze, w Lubawce i w Bolkowie. Pod koniec marca w Kamiennej Górze doszło do utarczek ze sprowadzonym do miasta wojskiem. Zginął jeden z demonstrantów a dwóch innych zostało rannych. Dopiero sprowadzenie znacznych posiłków (aż 100 kawalerzystów i 300 żołnierzy piechoty z armatą) pozwoliło władzom opanować sytuację. 30 marca na targ do Chełmska przybyło blisko 800 tkaczy. Zaczęto demolować domy handlarzy przędzą i bić ich pracowników. Mimo interwencji wojska (20 żołnierzy pod dowództwem oficera) tłum nie ustępował. Aby opanować sytuację oficer nakazał sprzedawać przędzę po obniżonych cenach i wobec groźnej postawy tkaczy wycofał oddział z miasta, po oddaniu ostrzegawczej salwy w powietrze. Ponieważ nastroje ludności nadal były bardzo wrogie żołnierze schronili się w klasztorze cystersów w Krzeszowie. W pierwszych dniach kwietnia podobne zajścia, choć na mniejszą skalę, miały miejsce także w Bolkowie, Strzegomiu i w Wałbrzychu.
O zamieszkach na wałbrzyskim rynku powstałych na tym samym tle, już wspominano. Zachowały się dokumenty, z których wynika, że Rada Miejska i burmistrz Mieroszowa także ostrzegali ówczesnego właściciela miasta, Jana Henryka VI Hochberga z Książa, o możliwościach wystąpienia kolejnych rozruchów w Mieroszowie. Wcześniejsze ostre wystąpienia chłopskie we włościach Hochbergów miały, bowiem miejsce już w 1785 roku, kiedy to dla utrzymania porządku sprowadzono do Mieroszowa 68 osobową zbrojną straż a do pobliskich miejscowości dodatkowe oddziały żołnierzy. Do Kowalowej wysłano wtedy dodatkowo 15 żołnierzy, do Nowego Siodła i Golińska po 25, a do Różanej 10 żołnierzy. W Starym Zdroju doszło wówczas nawet do starcia chłopów z wojskiem, po czym siłą zmuszono tych pierwszych do podpisania nowego, przygotowanego przez władze urbarza, czyli zbioru ich praw i powinności. W 1793 roku miały miejsce szersze niepokoje, które objęły swym zasięgiem nie tylko szereg miejscowości podwałbrzyskich, ale również samo miasto. Wzburzonego tłumu, który na wałbrzyskim rynku wyrzucał płótno ze składów kupieckich, nie mógł uspokoić nawet landrat przybyły ze Świdnicy. Do uspokojenia sytuacji na Pogórzu Wałbrzyskim doprowadziło dopiero wojsko. Aresztowano conajmniej 17 domniemanych przywódców buntu. Władze przerażone nieco rozmiarami powstania tkaczy zdecydowały się jednak pójść na pewne ustępstwa. Wprowadzono maksymalne ceny na przędzę a nawet aresztowano kilku nieuczciwych kupców. Jednak, kiedy fala wystąpień trochę opadła kupców zwolniono a zaraz potem ponownie zniesiono wszelkie ograniczenia cenowe w obrocie przędzą.
Na Śląsku jednak nadal wrzało. Być może były to echa wydarzeń rewolucji francuskiej. Wiedząc już, co tam się wydarzyło, władze pruskie pilnie baczyły, aby nie dopuścić do szerzenia się rewolty na własnym terenie. Wszystkie próby buntu chłopów i tkaczy były szybko i zdecydowanie uśmierzane przy pomocy wojska. W kwietniu 1793 roku we Wrocławiu doszło do strajku i manifestacji czeladników (najpierw tylko krawieckich a potem także innych cechów). Nastąpiło starcie z żołnierzami na ulicach miasta, w uliczkach przy Rynku wyrosły nawet barykady. Komendant miasta polecił sprowadzić armaty i kiedy salwy oddane w powietrze nie przestraszyły demonstrantów, rozkazał strzelać do ludzi. Zginęło wówczas 29 osób. To doprowadziło do uspokojenia nastrojów w mieście. Minister Hoym zgodził się na uroczysty pogrzeb ofiar, ale 186 najbardziej aktywnych buntowników musiało opuścić miasto. W kolejnych latach mają miejsce kolejne wystąpienia antyfeudalne chłopów i ludności miejskiej. W 1794 roku buntowali się tkacze w Jeleniej Górze i Kowarach, w 1798 roku zamieszki wybuchły w Ziębicach, a w powiecie jeleniogórskim wojsko znowu musiało użyć broni. Taki stan trwał na ziemi śląskiej aż do gorących dni kampanii napoleońskiej.
W latach siedemdziesiątych w Zagłębiu Wałbrzyskim przeprowadzono szereg eksperymentów z użyciem koksu do wytopu surówki żelaznej. Ale dopiero zainteresowanie się przedsięwzięciem władz pruskich i sprowadzenie z Anglii takich specjalistów hutników, jak John Wilkinson, Jan Fryderyk Wedding i John Baildon, przyniosło bardziej wymierne efekty. W 1796 roku w nowowybudowanej Królewskiej Odlewni Żelaza w Gliwicach po raz pierwszy dokonano wytopu surówki przy użyciu koksu, w tak zwanym „wielkim piecu”. Kolejne wielkie piece wybudowano w „Hucie Królewskiej” w Chorzowie w 1802, 1808 i 1809 roku. Potem założono je także w największych prywatnych hutach. W 1796 roku na rzece Strzegomce, w Łazanach koło Strzegomia, otwarto pierwszy na kontynencie europejskim, a drugi na świecie (po angielskim), most żelazny, którego projektantem był jeden ze sprowadzonych Anglików, John Baildon.
W 1799 roku Wałbrzych liczył 1540 mieszkańców. Obok licznych warsztatów rzemieślniczych, tradycyjnie podporządkowanych cechom, zaczęły w mieście powstawać manufaktury. Obok cechów rzeźników, piekarzy, krawców, szewców i stolarzy, według sprawozdania magistratu z 1800 roku, czynne są w tym czasie następujące wałbrzyskie manufaktury: pończoszarnia, manufaktura kuśnierska wyrabiająca kapelusze, garbarnia i krochmalnia. W mieście powstają nowe, okazałe budowle. Przy ulicy 1 Maja nr 9 (Gottesberger Strasse), nieco powyżej placu Kościelnego, w 1801 roku stanął klasycystyczny pałac mieszczański rodziny Albertich (Albertihaus), zbudowany przez śląskiego budowniczego L. Niederackera. To w tym obiekcie, począwszy od 1926 roku, mieści się muzeum wałbrzyskie. W tym czasie największym ośrodkiem miejskim regionu pozostawał jeszcze Boguszów, który w 1800 roku liczył 2094 mieszkańców.
W tym miejscu wypada wspomnieć o ówczesnych naukowcach i badaczach zajmujących się dziejami i dawnymi losami Śląska, lub też zasłużonych dla tej prowincji w inny sposób. W 1798 roku zmarł Samuel Benjamin Klose, rektor wrocławskiego gimnazjum świętego Ducha, którego największym dziełem jest trzytomowa historia Śląska, doprowadzona do roku 1526. On też, postępując podobnie jak hrabia Schaffgotsch w Cieplicach, udostępnił zbiory prowadzonej przez siebie biblioteki gimnazjalnej do użytku publicznego. Inny wrocławski nauczyciel, Jerzy Samuel Brandkie, opublikował w tym czasie, w oficynie wydawniczej braci Kornów, dzieło pod tytułem „Dzieje narodu polskiego”. Wypada także odnotować, że w roku 1800 podróżował po Śląsku pierwszy ambasador Stanów Zjednoczonych Ameryki w Prusach, John Quincy Adams, późniejszy, szósty z kolei, prezydent tego państwa (prezydentem był w latach 1825-1829). Odwiedził Kłodzko, Dzierżoniów, Jelenią Górę i Bolesławiec, a nawet wszedł na szczyt Śnieżki. W naszym regionie odwiedził Boguszów, Wałbrzych, Stary Zdrój i Książ. Na karuzelu i balu maskowym u hrabiego Hochberga spotkał pruska parę królewską. Swoje wrażenia z podróży opublikował w Londynie w 1804 roku, w modnej wówczas formie listów, zebranych w tomie zatytułowanym „Listy o Śląsku”. Warto też wiedzieć, że w 1801 roku w miejscowości Konary, w pobliżu Wołowa, niejaki Franciszek Karol Achard wybudował pierwszą na świecie cukrownię produkującą cukier z buraków. Choć zakład ten spłonął w 1809 roku, to jednak natychmiast powstał inny, w Krajnie pod Strzelinem przez hrabiego von Koppy, założony w oparciu o tę samą technologię. Pierwszym, który zauważył, że wysuszone plastry buraków pastewnych zawierają cukier był Andreas Marggraf. Lecz dopiero jego uczeń, właśnie wspomniany Achard, dzięki metodzie selekcji, wyhodował odmiany buraka zawierające największą ilość cukru. Pierwszej rafinacji cukru z nowego surowca dokonał jeszcze na przełomie 1798/99 w cukrowni w Jeleniej Górze, do tego czasu tradycyjnie produkującej cukier z trzciny cukrowej. Do rozwoju nowej metody przyczyniła się niewątpliwie blokada kontynentalna w czasie wojen napoleońskich. Sam Achard, za opracowanie metody przemysłowego pozyskiwania cukru z buraków pastewnych otrzymał w 1811 roku medal od francuskiego Towarzystwa Rolnego. Ciekawostką jest, że w jeszcze w 1799 roku, we Wrocławiu, wydał on w języku polskim broszurę pod tytułem: „ Krótka Nauka o Zasiewaniu Grubey Ćwikły Burgundzkiey czyli Runkla dla Zrobienia z niey Cukru”. Produkcja cukru z buraków cukrowych stała się dominującą i masową dopiero w latach trzydziestych XIX wieku.
Z dala od Wałbrzycha i Dolnego Śląska, we Francji, dzieją się w tym czasie rzeczy mające olbrzymie i przełomowe znaczenie dla całego kontynentu europejskiego. Po burzliwych latach rewolucji, po latach terroru jakobinów a następnie rządów Dyrektoriatu, pełnię władzy przejął tam wreszcie w 1799 roku, poprzez wojskowy zamach stanu, najsłynniejszy Korsykanin – generał Napoleon Bonaparte. W 1804 roku senat proklamował go cesarzem Francuzów – Napoleonem I. Stare monarchie z niepokojem obserwowały to, co działo się we Francji. Z tego powodu wkrótce doszło do nowej wojny pomiędzy Francją a Austrią i sprzymierzoną z nią Rosją. Z jednej strony triumfalnie parła naprzód rewolucyjno-cesarska armia francuska, z drugiej strony na pomoc Austrii spieszyła armia rosyjska pod dowództwem Michaiła Kutuzowa. Francuzi byli szybsi; zanim nadciągnęli Rosjanie, już w październiku 1805 roku, armia austriacka dowodzona przez generała Macka zmuszona została do kapitulacji w Ulm. Wojska francuskie maszerowały przez ziemie monarchii austriackiej ciągnąc na wschód. Drugiego grudnia 1805 roku miała miejsce sławna bitwa pod Austerlitz (obecnie jest to Sławków koło Brna), w której znacznie liczniejsze, połączone wojska rosyjsko-austriackie poniosły całkowitą klęskę, a ich wodzowie musieli ratować się ucieczką z pola bitwy. Po tej bitwie, gdzie strategia i szybkość operacji zatriumfowała nad liczebnością armii, Napoleon podporządkował sobie austriackich Habsburgów.
Prusy, zaniepokojone polityką Napoleona w Austrii i w sąsiednich państwach niemieckich, w październiku 1806 roku wypowiedziały wojnę Francji. To jednak nie przestraszyło i nie powstrzymało Napoleona, nazywanego przez swych wyznawców i sprzymierzeńców „geniuszem wojny”. Nadal szedł od zwycięstwa do zwycięstwa. Po Austerlitz, gdzie pokonał Austriaków i Rosjan, miały miejsce dwie równolegle prowadzone bitwy: pod Jeną i Auerstdt, w których z kolei rozbił główne siły pruskie. Po tych bitwach droga na Berlin i w głąb monarchii pruskiej została otwarta. Wkrótce Francuzi wkroczyli do Poznania. Na północy ich wojska również parły do przodu, spychając sprzymierzone wojska pruskie i rosyjskie coraz dalej na wschód.
Wówczas, ze względów taktycznych, Napoleon postanowił przede wszystkim opanować Śląsk, aby poprzez pełne zajęcie tej dzielnicy pozbawić Prusy zaplecza gospodarczego. W tym właśnie celu, pod dowództwem księcia Hieronima (brata Napoleona), wyruszył na Śląsk IX korpus Wielkiej Armii, sformowany głównie z niemieckich sojuszników Napoleona. Korpus przekroczył granicę prowincji ślaskiej 2 listopada 1806 roku. Brat cesarza osobiście objął kierownictwo nad całością działań operacyjnych. Obroną Śląska kierowali: książę pszczyński Fryderyk Ferdynand Anhalt-Coethen-Pless i hrabia Fryderyk Wilhelm von Götzen, który w marcu 1807 roku mianowany został generalnym gubernatorem Śląska. Plan obrony przewidywał przede wszystkim utrzymanie twierdz strzegących strategicznych przepraw przez Odrę i głównych przejść przez Sudety. Najważniejsze z tych twierdz to: Głogów, Wrocław, Brzeg, Koźle nad Odrą, Świdnica, Srebrna Góra, Kłodzko i Nysa.
Mimo silnego oporu, armia napoleońska w ciągu zaledwie dwóch miesięcy zajęła prawie cały Śląsk. Najpierw, jeszcze w grudniu 1806 roku, skapitulowała twierdza w Głogowie, potem, w styczniu 1807 roku, Francuzi zdobyli Wrocław. Do zdobycia Głogowa przyczynili się w pewnym stopniu Polacy z zaboru pruskiego; podczas jednej nocy, w czasie trwania oblężenia, około 100 żołnierzy polskich, siłą wcielonych do armii pruskiej, przeszło na stronę wojsk napoleońskich, wysadzając przy okazji most na Odrze i niszcząc kilka armat. Obrona Wrocławia była bardziej wytrwała. Obrońcy dzielnie odpierali ataki i mimo silnego ostrzału artyleryjskiego odmawiali kapitulacji, licząc na nadejście odsieczy. Niestety, oddziały hrabiego Götzena, idące na odsiecz miastu, zostały pokonane pod Strzelinem i musiały się wycofać. Ich nową bazą stało się wówczas hrabstwo kłodzkie. Drugą próbę odbicia stołecznego miasta przeprowadził książę pszczyński. Dotarł on nawet do przedmieść Wrocławia i po zaciętych walkach, w końcu grudnia, wyparł oddziały napoleońskie z Ołtaszyna i Wojszyc, jednak nie zdołał rozerwać pierścienia zamykającego miasto. W tej sytuacji 7 stycznia 1807 roku dowództwo twierdzy wrocławskiej zdecydowało się na kapitulację. Już następnego dnia Hieronim Bonaparte odbierał we Wrocławiu defiladę zwycięskich oddziałów IX korpusu Wielkiej Armii. Brat Napoleona rozkazał zburzyć miejskie fortyfikacje, co w przyszłości okazało się dla miasta bardzo korzystne – ułatwiło, bowiem dalszy, terytorialny rozwój Wrocławia.
Brzeg skapitulował 16 stycznia. O miesiąc dłużej broniła się Świdnica. Zanim otoczono Świdnicę miejscowe dowództwo pruskie zażądało od władz Wałbrzycha, Boguszowa, Mieroszowa i Świebodzic zebrania w trybie natychmiastowym (w ciągu 24 godzin) kwoty 10 tysięcy talarów, potrzebnej na cele obrony. Najmniejsze z tych czterech miast – Wałbrzych – miało dostarczyć aż dwa tysiące talarów. I choć Rada Miejska uważała tę decyzję za krzywdzącą, to jednak, wobec groźby zaaresztowania burmistrza, udało jej się zebrać wymaganą kwotę. Ostatniego dnia stycznia 1807 roku w pobliżu Wałbrzycha doszło do pierwszego w okolicy starcia z oddziałem francuskim, które zakończyło się zwycięstwem wojsk pruskich. Dalej jednak było już znacznie gorzej. Wojska pruskie wycofały się, a Wałbrzych wkrótce musiał przyjąć na kwatery żołnierzy francuskich i ich sprzymierzeńców, oraz zapewnić im stałe dostawy prowiantu.
Dla zrozumienia ówczesnej sytuacji politycznej trzeba tu przypomnieć, że jeszcze w lipcu 1806 roku Napoleon stworzył Związek Reński, złożony z kilkunastu uzależnionych od Francji państw niemieckich, który musiał udzielać armii napoleońskiej wsparcia zarówno finansowego, jak i wojskowego. Wsparcie wojskowe polegało przede wszystkim na oddaniu pod dowództwo francuskie własnych oddziałów wojskowych i ich wyposażenia. Wojska pruskie musiały, więc, walczyć nie tylko z Francuzami ale także z oddziałami wojsk wirtemberskich, bawarskich i saskich.
W natłoku ówczesnych wydarzeń, zdominowanych przez zwycięski pochód Napoleona Bonapartego, często umyka uwadze, jeszcze jedno, bardzo istotne, wydarzenie polityczne, które wtedy właśnie miało miejsce. W dniu 6 sierpnia 1806 roku cesarz Franciszek II uroczyście zrzekł się tytułu cesarza rzymskiego, zachowując jedynie tytuł cesarza Austrii. Oznaczało to definitywny koniec tysiącletniego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
Oblężona Świdnica skapitulowała 16 lutego 1807 roku. Tu także, po zajęciu twierdzy Francuzi nakazali zniszczenie miejskich fortyfikacji. Oddziały hrabiego Götzena były zbyt słabe aby przerwać francuskie oblężenie i przeszkodzić zajęciu miasta. Mogły jedynie dokuczliwie szarpać przeciwnika a następnie uchodzić do hrabstwa kłodzkiego. Jeszcze w lutym 1807 roku koło Głuszycy, pomiędzy Bartnicą (Beutengrund) a Granicznikiem (Markgrund) doszło do potyczki pomiędzy oddziałami pruskimi a oddziałami bawarskimi, walczącymi po stronie Napoleona, w wyniku której w trudnych warunkach terenowych i pogodowych Bawarczycy wyparli oddziały pruskie do pobliskich Czech. Zaraz potem przez Wałbrzych przeciągnęło 6 tysięcy żołnierzy napoleońskich pod dowództwem generała Vandamme’a, ciągnących na Kłodzko. Zatrzymali się w mieście na jeden dzień odpoczynku – oczywiście na koszt mieszczan.
Wobec takiego rozwoju sytuacji na Dolnym Śląsku, wojska pruskie pod wodzą hrabiego Götzena zmuszone były stosować taktykę partyzancką. Prowadziły liczne akcje dywersyjne w różnych miejscach całego Pogórza. Dzięki szybkości przemieszczania się dotkliwie nękały przeciwnika, a dzięki doskonałej znajomości terenu i umiejętnemu wycofywaniu się, były wręcz nieuchwytne. Ale tylko do czasu. W maju 1807 roku część wojsk napoleońskich odeszła dalej na wschód, w kierunku Wisły. Wykorzystując tę sytuację hrabia Götzen wyruszył z odsieczą oblężonej Nysie. Przy okazji podjął też próbę odbicia Wrocławia. Korpus wydzielony do tego zadania, liczący około 1600 ludzi, stoczył 14 maja 1807 roku pod Kątami Wrocławskimi bitwę z wojskami napoleońskimi dowodzonymi przez generała Lefebvre’a. Bitwa była bardzo zacięta, poległo w niej po każdej stronie około 470 żołnierzy, a zwycięstwo wyraźnie przechylało się już na stronę pruską. Jednak, w obliczu nadchodzącego wsparcia dla Francuzów, wojska pruskie, mimo przewagi, ustąpiły i zawróciły na południe, oczywiście znowu w stronę Kłodzka. I wtedy właśnie, na polach pod Strugą (Adelsbach) koło Szczawna (Salzbrunn), doszło do kolejnej bitwy, w której pułk lansjerów, czyli ułanów Legii Polsko-Włoskiej (potem nazwanej Legią Nadwiślańską), którego większość stanowili Polacy, rozgromił znacznie liczniejsze zgrupowanie pruskie. Były to właśnie te zwycięskie, pruskie oddziały, które wracały spod Kątów Wrocławskich do Kłodzka. Po uzupełnieniu stanu osobowego liczyły około 1300 ludzi. 15 maja 1807 roku pod Strugą ich przeciwnikiem był pułk Legii Polsko-Włoskiej, pod dowództwem majora Świderskiego, liczący tylko około 300 ułanów. W chwili gdy nadeszła wieść o klęsce pod Kątami Wrocławskimi pułk majora Świderskiego stał na kwaterze w Strzegomiu. Wyruszyli natychmiast, aby przeciąć przeciwnikowi odwrót. Na miejsce przybyli wcześniej i ukryli się w lesie na wzgórzu rozciągającym się pomiędzy Strugą a Szczawnem. Tam czekali na wroga. Wynurzający się nagle z wysokich, leśnych zarośli, atakujący legioniści kompletnie zaskoczyli przeciwnika. Prusacy nie wytrzymali niespodziewanej, szalonej szarży ułanów prowadzonych przez kapitanów Skarżyńskiego i Fijałkowskiego, i ponieśli dotkliwą klęskę. Zginęło wtedy około 600 ludzi, w tym 14 oficerów. 300 żołnierzy wzięto do niewoli. Zwycięstwo to było o tyle istotne, że zdecydowanie osłabiło aktywność oddziałów pruskich, a także na pewien czas poważnie osłabiło ich morale.
Mimo to Śląsk jeszcze opierał się najeźdźcom. Najdłużej w tej wojnie wojska pruskie broniły Nysy, Koźla, Srebrnej Góry i Kłodzka, ale w końcu, w czerwcu 1807 roku, i te twierdze zostały zdobyte przez Francuzów oraz ich sprzymierzeńców. Polscy ułani brali jeszcze między innymi udział w operacjach przeciwko twierdzy kłodzkiej i srebrnogórskiej (potyczka pod Budzowem). Garnizony obu twierdz złożyły broń dopiero po zdobyciu przez oddziały napoleońskie kluczowych punktów tych systemów fortyfikacyjnych. Mimo kapitulacji załóg, wojska francuskie zdążyły wejść tylko do twierdzy nyskiej, ponieważ w tym właśnie czasie dotarła na Śląsk wiadomość o zawarciu zawieszenia broni, co wstrzymało procedurę przekazywania twierdz Francuzom. 14 czerwca 1807 roku miała, bowiem miejsce bitwa pod Friedlandem w Prusach Wschodnich, zakończona klęską armii rosyjsko-pruskiej. Po tej bitwie, 7 lipca 1807 roku, zawarto wreszcie pokój w Tylży kończący wojnę francusko-pruską.
Traktat pokojowy podpisany został przez przez dwóch cesarzy, dwóch wielkich rywali, którzy spotkali się tam bezpośrednio, twarzą w twarz, przez: Napoleona I i Aleksandra I. Traktat zawarty w Tylży był bardzo niekorzystny dla tego trzeciego, czyli dla pokonanych Prus. Pokój w Tylży wprost łamał potęgę tej monarchii. Swój państwowy byt Prusy uratowały tylko dzięki stanowisku cara Aleksandra I. Musiały jednak zrezygnować z ziem zabranych Polsce na mocy drugiego i trzeciego rozbioru. Z terenów tych stworzono, całkowicie zależne od Francji, Księstwo Warszawskie. Z woli Napoleona władcą Księstwa Warszawskiego został król saski Fryderyk August. Książę Józef Poniatowski mianowany został tylko naczelnym dowódcą wojsk księstwa. Oprócz utraty znacznej części ziem i Gdańska (Gdańsk został wtedy ustanowiony wolnym miastem strzeżonym przez francuską załogę wojskową), zgodnie z postanowieniami pokoju w Tylży, Prusy zostały zobowiązane do zapłacenia Francji olbrzymiej kontrybucji wojennej. Dla zagwarantowania spełnienia tego warunku, aż do czasu całkowitej spłaty tych odszkodowań, na terenie Prus (także na Śląsku) miały stacjonować liczne, francuskie oddziały wojskowe.
Pułk Legii Polsko-Włoskiej, zwycięzców spod Strugi, jeszcze w maju udał się do Wrocławia gdzie organizowała się Legia Nadwiślańska. Wkrótce z Włoch przybył generał Józef Grabiński, wyznaczony na dowódcę Legii, a wraz z nim grupa oficerów i podoficerów, która miała być kadrą nowych jednostek. Nieco później z Księstwa Warszawskiego przybyło do Wrocławia prawie osiem i pół tysiąca rekrutów. Gotowe do walki oddziały zostały rozlokowane w Prudniku, Nysie i Głogówku. Latem 1807 roku przeglądu oddziałów Legii, stacjonujących jeszcze we Wrocławiu, dokonał książę Józef Poniatowski. Po przejściu na żołd francuski, w październiku 1807 roku, oddziały Legii opuściły Śląsk i ruszyły w drogę do Francji, a potem zostały wysłane na pola bitewne w Hiszpanii.
Zgodnie z warunkami pokoju w Tylży Prusy musiały przystąpić do blokady kontynentalnej, zredukować własną armię do 42 tysięcy żołnierzy i zawrzeć sojusz z Francją. Jednak najgorsze i najtrudniejsze do spełnienia były warunki finansowe – wymuszona i bezwzględnie egzekwowana kontrybucja wojenna. Pod wpływem wzorów francuskich, również w Prusach doszło do bardzo ważnych reform społecznych. 9 października 1807 roku ogłoszono edykt królewski Fryderyka Wilhelma III znoszący poddaństwo chłopów i podział stanowy. Każdy mógł odtąd nabywać dobra szlacheckie (nie tylko szlachta), a ludność wsi mogła swobodnie wybierać zawód, zawierać małżeństwa i zmieniać miejsce zamieszkania. Chłopi mogli dzięki temu szukać pracy w przemyśle i przenosić się do miast. Nie zmieniono jednak powinności chłopskich wynikających z użytkowania ziemi, takich jak czynsze czy też odrobek. Edykt znoszący poddaństwo wywołał tu i ówdzie niepokoje, które musiało uciszać wojsko. Wystąpienia chłopów wiązały się z tym, że spodziewali się oni większego zakresu reform. Do największych rozruchów doszło we wsi Leszczyniec (pomiędzy Kamienną Górą a Kowarami), gdzie, dla uspokojenia nastrojów, sprowadzono aż 800 żołnierzy. W naszych okolicach edykt królewski stał się przyczyną konfliktów społecznych w Rusinowie (należącym wtedy do rodziny Craussów), oraz w Jabłowie, Grzędach i w Czarnym Borze (wsiach należących do Czettryców). Chłopi, jeszcze do niedawna poddani, zaczęli odmawiać wykonywania wszelkich przypisanych im dotąd powinności, burzyli się przeciw nadmiernym obciążeniom podatkowym. Przy pomocy wojska szybko przywrócono należyty porządek. Jednak opór chłopów przyniósł pewne efekty – doprowadził do tego, że we wrześniu 1811 roku ukazał się tak zwany edykt regulacyjny umożliwiający im przejmowanie na własność użytkowanej ziemi – ale tylko za wysokim odszkodowaniem wypłacanym dziedzicom. Choć zdarzało się, że zapłata odszkodowania doprowadzała czasem gospodarstwa chłopskie do ruiny, to jednak edykt ten zapoczątkował proces uwłaszczania chłopów w monarchii pruskiej.
Z kolei 19 listopada 1808 roku wszedł w życie akt prawny wprowadzający (a właściwie przywracający) samorząd miejski wybierany według cenzusu majątkowego. Ustawa o miastach znosiła ich rozróżnianie na królewskie i prywatne, wprowadzając w zamian podział na miasta duże, średnie i małe. Rada miejska, pochodząca z wyboru, sama odtąd wybierała swój organ wykonawczy, czyli magistrat. To właśnie wtedy – w 1808 roku – także miasto Wałbrzych przestało być prywatną własnością potężnego, i wciąż nabierającego coraz większego znaczenia, rodu Hochbergów, i zaczęło wieść swe dalsze życie już jako niezależny organizm administracyjny w prowincji śląskiej królestwa Prus. Edykt z 1808 roku podzielił miasta na: wielkie (mające powyżej 10 tysięcy ludności), średnie (od 3,5 do 10 tysięcy mieszkańców) i małe (posiadające mniej niż 3,5 tysiąca mieszkańców). Wałbrzych znalazł się w grupie miast małych i jako takie miał prawo posiadania 24 osobowej Rady Miejskiej. 2/3 rady musieli stanowić właściciele domów. Władzę administracyjną sprawował burmistrz, który miał do pomocy komornika i od 4 do 6 wydelegowanych radnych. W wyniku wyborów przeprowadzonych w 1809 roku burmistrzem został mieszczanin Sachse, który pełnił tę funkcję także poprzednio, przed wejściem w życie ustawy o miastach.
Po to, aby uzyskać pieniądze potrzebne na spłatę bardzo wysokich kontrybucji wojennych, w 1810 roku przeprowadzono w Prusach kasatę zakonów. 30 października 1810 roku król Fryderyk Wilhelm III podpisał edykt sekularyzacyjny.Decyzja ta miała bardzo duże znaczenie dla gospodarki Śląska i Prus. Biskupstwo wrocławskie i zakony od wieków posiadały na Śląsku olbrzymie dobra ziemskie. Wystarczy tu wspomnieć o księstwie nyskim (istniejącym od 1290 roku) oraz o potężnych majątkach klasztorów w Lubiążu (Leubus), Henrykowie (Heinrichau), czy też w Krzeszowie (Grüssau). Edykt sekularyzacyjny likwidował wszystkie klasztory. Wyjątkiem były jedynie te klasztory, które zajmowały się edukacją młodzieży lub szpitalnictwem. Wszystkie pozostałe dobra zakonne skonfiskowano, po czym, po prostu sprzedano je, lub zamieniono na domeny królewskie. Na własność państwa przeszły nie tylko nieruchomości, lecz także dzieła sztuki, klasztorne dokumenty i bogate księgozbiory. Między innymi, w efekcie kasaty zakonów powstał Uniwersytet Wrocławski. Bowiem, w kwietniu 1811 roku, na mocy decyzji króla Fryderyka Wilhelma III, połączono dawną, jezuicką Akademię Leopoldyńską z protestancką uczelnią „Viadriną” z Frankfurtu nad Odrą (istniejącą tam od 1506 roku). Nowy uniwersytet składał się z 5 wydziałów: teologii ewangelickiej, teologii katolickiej, prawa, medycyny i filozofii. Kiedy profesor Jan Gustaw Gottlieb Busching zakładał wrocławskie archiwum państwowe, podstawą tych zbiorów stały się dokumenty pochodzące właśnie z sekularyzowanych wtedy klasztorów śląskich.
Mimo głoszonych haseł o „niesieniu sztandaru wolności i zapewnieniu praw człowieka”, wobec realnych kosztów, jakie musiała ponosić miejscowa ludność, w postaci dodatkowych świadczeń, kontrybucji i zwiększonych podatków, wojska francuskie prawie powszechnie, i to nie tylko na Dolnym Śląsku, budziły coraz większą niechęć i coraz silniejszy opór wśród ludności pokonanych krajów. Wystarczy wspomnieć partyzantkę w Hiszpanii, czy też powstanie chłopów w Tyrolu pod przywództwem Andreasa Hofera. Także na Śląsku powstało kilka drobnych organizacji spiskowych, mimo iż formalnie Prusy zmuszone zostały do przymierza z Napoleonem. Władca pruski także nie pogodził się z przegraną. Kiedy Napoleon wyprawił się na Moskwę (do udziału w wyprawie zmuszone były także wojska pruskie), Fryderyk Wilhelm III przeniósł swoją siedzibę z Berlina do Wrocławia. Licząc po cichu na zwycięstwo Rosji i szykując się do otwartej zmiany frontu, wolał wyjechać z Berlina, gdzie znajdował się pod zbyt ścisłą kuratelą francuską. Toteż po klęsce wyprawy na Moskwę, gdy w lutym 1813 roku resztki armii francuskiej, ścigane przez wojska rosyjskie, dotarły na Śląsk, nie mogły tu liczyć na pomoc i wsparcie. 17 marca 1813 roku król Fryderyk Wilhelm III wydał we Wrocławiu entuzjastycznie przyjętą odezwę „Do mojego ludu” („An mein Volk”), wzywającą cały naród do udziału w wojnie wyzwoleńczej (Befreiungskriege) przeciwko znienawidzonemu Napoleonowi. Tego samego dnia król wydał dekret ustanawiający nowe, najwyższe odznaczenie nadawane za zasługi na polu walki – „Krzyż Żelazny”.
Odezwa królewska padła na podatny grunt. Jeszcze w marcu, z Rogowa Sobóckiego wyruszył korpus ochotniczy utworzony przez majora Adolfa Lützowa. Do oddziału tłumnie napływali młodzi ochotnicy z Uniwersytetu Wrocławskiego oraz z innych ośrodków akademickich. Do korpusu zgłosiło się nawet 4 profesorów uniwersytetu. Korpus, liczący około 1000 ludzi, stał się wkrótce znanym i sławnym; zasłynął ze swych walk podjazdowych prowadzonym przeciwko wojskom napoleońskim. Barwy munduru członków korpusu – czarny z czerwonymi wypustkami i złotymi guzikami (czyli czerń, czerwień i złoto) – stały się potem barwami narodowymi -symbolami rewolucyjnych Niemiec, barwami tworzącymi obecnie niemiecką flagę państwową. Na pamiątkę tego zrywu młodzieży ślaskiej, począwszy od 1815 aż do 1914 roku, wrocławscy studenci organizowali coroczne komersy (studenckie święta) na szczycie Ślęży, w pobliżu Rogowa.
W toku przygotowań do walnej rozprawy, na Śląsku znalazło się ponad sto tysięcy żołnierzy, wśród których 2/3 stanowili Rosjanie dowodzeni przez feldmarszałka Michała Kutuzowa. Jednak w kwietniu 1813 roku Kutuzow zmarł w Bolesławcu. Król pruski Fryderyk Wilhelm III uczcił pamięć dowódcy wojsk sojuszniczych finansując kilka lat później wystawienie mu w Bolesławcu pamiątkowego obelisku, którego autorami byli znani artyści: architekt Karol Fryderyk Schinkel i rzeźbiarz Gottfryd Schadow (ten sam, który zaprojektował rzeźby zdobiące Bramę Brandenburską). W maju 1813 roku wojska napoleońskie próbowały jeszcze kontrofensywy i nawet na krótko opanowały znowu część Śląska. Mimo oporu wojsk pruskich, dowodzonych teraz przez feldmarszałka Blüchera, oddziały francuskie pod dowództwem generała Lauristona wkroczyły nawet do Wrocławia. Urządzenia mennicy zdążono w porę wywieźć do Kłodzka. W tych walkach na Śląsku wzięły udział także oddziały polskie, walczące oczywiście po stronie Napoleona. Między innymi pod Legnicą dwa szwadrony pułku szwoleżerów gwardii, dowodzone przez Dezyderego Chłapowskiego, starły się z czterema szwadronami kawalerii pruskiej zmuszając je do ucieczki i biorąc prawie 150 jeńców. Kontrofensywne działania na Śląsku pozwoliły Napoleonowi na złapanie oddechu; w czerwcu 1813 roku w Pielaszkowicach zawarto zawieszenie broni między Francją a sprzymierzonymi, które miało obowiązywać do 10 sierpnia 1813 roku. O zawieszeniu broni nie powiadomiono na czas majora Lützowa. Korpus ochotników starł się samotnie z Francuzami i poniósł bardzo duże straty. Resztki zdziesiątkowanego oddziału wcielono do regularnej armii pruskiej. Na mocy układu o zawieszeniu broni oddziały napoleońskie opuściły Wrocław, tym razem już na zawsze. Wyznaczono szeroki pas neutralnego terenu, aby rozdzielić wrogie sobie armie i zapobiec przypadkowym starciom, takim jak z korpusem Lützowa. Obie strony chciały wykorzystać rozejm do wzmocnienia i uporządkowania swych sił. Jeszcze w czerwcu doszło w Dzierżoniowie (Reichenbach) do spotkania przedstawicieli sprzymierzeńców (Rosji, Prus i Anglii) z wysłannikami Austrii i Szwecji. W Dzierżoniowie gościli wtedy monarchowie: król Fryderyk Wilhelm III i car Aleksander I. Po tych pertraktacjach Austria i Szwecja zgodziły się przystąpić do koalicji antynapoleońskiej i wypowiedzieć Francji wojnę. W Żmigrodzie opracowano plan działań wojennych. Na życzenie cara Aleksandra I głównodowodzącym wszystkich wojsk sojuszniczych zgromadzonych na Śląsku, czyli połączonych wojsk rosyjskich i pruskich tworzących tzw. „amię śląską”, został doświadczony pruski feldmarszałek Gebhardt Leberecht Blücher, który wkrótce odegra główną rolę w pokonaniu cesarza Napoleona.
Działania wojenne wznowiono w sierpniu. Ofensywę armii śląskiej Francuzi powstrzymali na linii Bobru. Wtedy, dla dodania żołnierzom ducha walki, do oddziałów francuskich stojących pod Lwówkiem Śląskim przybył sam Bonaparte. Może dzięki temu udało im się przebić przez pruskie linie i zmusić Blüchera do wycofania się. Ale stary feldmarszałek nie zamierzał już cofać się zbyt głęboko i postanowił wydać Francuzom walną bitwę. Do starcia armii napoleońskiej z siłami rosyjsko-pruskimi doszło na ziemi śląskiej w sierpniu 1813 roku nad Kaczawą koło Warmątowic (Katzbachschlacht). Bitwa toczyła się na dużym obszarze między Legnicą a Złotoryją. Po stronie francuskiej wzięło w niej udział około 102 tysięcy żołnierzy dowodzonych przez generała Mackdonalda; „armia śląska” feldmarszałka Blüchera liczyła około 84 tysięcy żołnierzy. Bitwa toczyła się w czasie ulewnych deszczów, co spowodowało, że nie można było używać karabinów skałkowych. Z tego powodu bitwa składała się z całego szeregu zaciętych i zajadłych walk i starć na białą broń. Zmuszono Francuzów do odwrotu, w czasie, którego ich straty jeszcze wzrosły. Straty te wyniosły w sumie około 30 tysięcy i blisko 100 dział. Wielu żołnierzy potopiło się w wezbranej Kaczawie i innych podgórskich potokach. Po tej krwawej i przegranej przez Francuzów bitwie wojska napoleońskie wycofały się ze Śląska. Do końca sierpnia zostali wyparci za linię Nysy Łużyckiej. W bitwie tej nieugiętą postawą zasłynął stary feldmarszałek Gebhardt Leberecht Blücher, którego, ze względu na jego aktywność w dowodzeniu i ciągłe dążenie do parcia naprzód zaczęto nazywać „Marschall Vorwärts”.
Do walnej rozprawy z Napoleonem nie doszło jednak na ziemi śląskiej, lecz dopiero pod Lipskiem, w październiku 1813 roku. Klęska Napoleona pod Lipskiem, w tej rozprawie nazwanej „bitwą narodów”, oznaczała jednocześnie koniec potęgi cesarza Francuzów, koniec ucisku i kontrybucji, koniec wszelkich walk na Śląsku. Bitwa ta była (i jest nadal) zupełnie inaczej odbierana przez Polaków, a całkowicie inaczej przez Niemców, a właściwie Prusaków lub Ślązaków. Dla Polaków marzących o odtworzeniu przy pomocy Napoleona Królestwa Polskiego, był to koniec ich nadziei. W czasie odwrotu spod Lipska, w nurtach Elstery zginął książę Józef Poniatowski, który wcześniej, na polu bitwy lipskiej mianowany został przez cesarza marszałkiem Francji. Dla pruskich Ślązaków było to wyzwolenie spod władzy najeźdźców i rządów okrutnego tyrana, oznaczające odzyskanie wolności i zniesienie ciężkich, dodatkowych obciążeń. Zwycięstwo nad Napoleonem pośrednio wiązało się także z uzyskaniem zwiększonych swobód obywatelskich. W bardzo wielu miejscach na całym Dolnym Śląsku (np. w Kamiennej Górze lub w Gorzeszowie) można jeszcze dzisiaj spotkać postawione wtedy pamiątkowe obeliski, albo ustawione później pomniki z tablicami upamiętniającymi niezapomniany rok 1813 – rok pruskiego zwycięstwa nad cesarską, napoleońską Francją. Co ciekawe, od tamtego czasu, aż do 1945 roku, ani we Wrocławiu, ani tym bardziej w Wałbrzychu, nie pojawiały się już żadne inne, zdobywcze wojska.
W walkach z Napoleonem wielką, nieśmiertelną sławę zyskał feldmarszałek Blücher, pogromca Napoleona pod Lipskiem. Swego dzieła dokończył w 1815 roku, walcząc wraz z Anglikami pod Waterloo. Został wielkim, narodowym bohaterem Prus. Za swe zasługi, jeszcze w 1814 roku, otrzymał od cesarza tytuł księcia von Wahlstädt (od miejscowości Legnickie Pole, łączącej się z bitwą nad Kaczawą) oraz piękny majątek w Krobielowicach pod Wrocławiem (Krieblowitz) wraz z 11 okolicznymi wsiami. Tam zmarł 12 września 1819 roku. To jemu, nieco później, wystawiono wspaniałe, zachowane do dzisiaj mauzoleum ze strzegomskiego granitu, położone tuż przy drodze prowadzącej do tego właśnie majątku, a w 1827 roku, na dzisiejszym placu Solnym we Wrocławiu, nazwanym wtedy placem Blüchera, wzniesiono ku jego czci okazały pomnik. Nazwa placu i pomnik przetrwały do 1945 roku.
Po ostatecznym i definitywnym pokonaniu wojsk Napoleona pod Waterloo, oraz po Kongresie Wiedeńskim (czerwiec 1815), tylko pozornie wszystko wróciło do dawnych porządków, w oparciu o zasady legitymizmu, czyli nienaruszalności praw europejskich dynastii i równowagi sił w Europie. Kierując się tymi zasadami mocarstwa decydujące o powojennym kształcie Europy utrzymały rozbicie polityczne Niemiec, zawodząc tym samym rozbudzone w czasie „niemieckiej wojny wyzwoleńczej” nadzieje na zjednoczenie. W Niemczech powstały 34 państewka połączone dość luźno w Związek Niemiecki. Prusy odzyskały okręgi: poznański, (z którego stworzono Wielkie Księstwo Poznańskie) i bydgoski z Toruniem, a ponadto Gdańsk, Nadrenię i Westfalię. Nikt już nie kwestionował przynależności Śląska do Prus. Natomiast Saksonię ukarano za to, że najdłużej stała u boku Napoleona poprzez włączenie blisko 2/3 jej terytorium (w tym obszar Górnych Łużyc) do królestwa Prus. Dzięki temu do Śląska przyłączono trzy powiaty łużyckie: zgorzelecki, lubański i rozborski (rothenburski). Austria zagarnęła okręg tarnopolski, odzyskała Salzburg, Tyrol, Ilirię oraz Królestwo Lombardzko-Weneckie. Rosja otrzymała większość terenów marionetkowego Księstwa Warszawskiego, z którego utworzono Królestwo Polskie ściśle połączone z Rosją – uznanym królem Polski został car Aleksander I.
Chociaż zawarto „Święte Przymierze”, czyli polityczny sojusz cesarzy Rosji i Austrii oraz króla Prus, skierowany przeciwko wszelkim ruchom republikańsko-demokratycznym i narodowo-wyzwoleńczym, to jednak nieuniknionych zmian społecznych i szybkiego postępu gospodarczego, wywołanych między innymi właśnie rewolucją francuską, a potem gwałtownie rozwijającą się rewolucją przemysłową, nie można było już ani zatrzymać, ani tym bardziej cofnąć. Dopływ ludności do pracy w przemyśle znakomicie przyśpieszyło i ułatwiło zniesienie poddaństwa osobistego chłopów, które w Prusach, jak wiemy, miało miejsce już w 1807 roku. Maszyny parowe, bardzo duże zapotrzebowanie na węgiel, powszechne zastosowanie koksu w hutnictwie i inne udoskonalenia techniczne stworzyły podstawę burzliwego rozkwitu przemysłu śląskiego, jaki nastąpił właśnie w XIX wieku. Wielkie zasługi dla rozwoju śląskiego przemysłu górniczego i hutniczego miał hrabia Fryderyk Wilhelm von Reden, przez wiele lat stojący na czele Urzędu Górniczego, zmarły w 1815 roku w swojej posiadłości w Bukowcu, koło Kowar, u podnóża Karkonoszy. Rozwój przemysłu wymuszał z kolei poprawę dróg transportowych – tak ziemnych jak i wodnych. To właśnie wtedy rozpoczęto regulowanie Odry i budowę kanałów dla ułatwienia żeglugi, wtedy wytyczono i wykonano wiele nowych dróg bitych. Nieco później, w drugiej połowie XIX wieku, Śląsk ogarnie wielka gorączka budowy kolei żelaznych.
Pod względem politycznym także zaszły istotne zmiany. Na kongresie wiedeńskim odrzucono jednoznacznie pojawiającą się nieśmiało ideę niemieckiego państwa narodowego, ale nie odtworzono także zniesionego w 1806 roku Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Pojawił się natomiast Związek Niemiecki, bardzo luźna organizacja 34 a później nawet 38 niezależnych państw i państw-miast. W związku tym były dwie potęgi: Austria i Prusy, cztery królestwa średniej wielkości (Bawaria, Wirtembergia, Saksonia i Hanower), a resztę stanowiły małe państewka i wolne miasta. Ojcem Związku Niemieckiego był Klemens Metternich, kanclerz austriacki.
W 1816 roku pruska prowincja śląska, ze stolicą we Wrocławiu, liczyła około dwóch milionów dwustu tysięcy mieszkańców. W 1817 roku prowincję śląską podzielono na 3 główne obwody administracyjne: wrocławski, legnicki i opolski, które nazwano rejencjami. W latach 1816–1820 istniała także, ale tylko przejściowo, rejencja dzierżoniowska. W skład rejencji wchodziły powiaty. W roku 1818 utworzono osobny powiat wałbrzyski, wydzielony z południowej części dawnego powiatu świdnickiego. Wtedy też z dotychczasowego jednego powiatu bolkowsko-kamieniogórskiego wyodrębniono samodzielne powiaty: kamieniogórski i bolkowski. Powiat wałbrzyski do 1820 roku należał do rejencji dzierżoniowskiej a po jej zlikwidowaniu przydzielono go do rejencji wrocławskiej. Do rejencji wrocławskiej należały też powiaty: kłodzki i bolkowski, natomiast powiat kamiennogórski należał już do rejencji legnickiej. Miasta: Wałbrzych, Boguszów, Mieroszów, Świebodzice, Bolków, a także takie duże ośrodki jak: Świdnica i Dzierżoniów, należały, więc, od tamtej pory do rejencji wrocławskiej, a Kamienna Góra do rejencji legnickiej. Wałbrzych liczył wówczas zaledwie 1836 mieszkańców, w tym aż 515 górników. Świdnica była w tym czasie sześciokrotnie większa od Wałbrzycha. Ale właśnie od tego momentu, to znaczy od dwudziestych lat XIX wieku, zaczyna się niebywały, bardzo szybki rozwój gospodarczy Wałbrzycha, ściśle związany z rozwojem górnictwa węgla kamiennego, który stopniowo doprowadzi do tego, że w drugiej połowie XIX wieku sytuacja zmieni się zasadniczo. Pod względem liczby mieszkańców Świdnica zacznie wtedy już stale ustępować Wałbrzychowi. Należy przy tym pamiętać także o tym, że w tamtych czasach miasto Wałbrzych obejmowało swym zasięgiem jedynie teren dzisiejszego centrum, bez okolicznych miejscowości takich jak: Stary Zdrój, Podgórze, Sobięcin i Biały Kamień. Nowego Miasta jeszcze w ogóle nie było.
Ciekawa była struktura własnościowa ziem śląskich. W 1818 roku dyrektor Wrocławskiej Ekspedycji Komisyjnej – Krystian Maurycy Herschel dokonał przeglądu własności miejscowości na terenie Ślaska. Największymi właścicielami ziemskimi byli w tym czasie hrabiowie von Hochberg z Książa będący panami stanowymi następujących majątków majorackich (alfabetycznie): Biały Kamień (Weisstein), Dolina Szwajcarska (Bärengrund), Domanów (Thomsdorf), Glinica (Lehmwasser), Gliniczka (Klein Lehmwasser), Glinik Nowy (Neu Hain), Jaskulin (Mähnersdorf), Kamieńsk (Steingrund), Kamionka (Steinau), Koło (Kohlau), Konradów (Konradsthal), zamek i wieś Książ (Fürstenstein), Kuźnice Świdnickie (Fellhammer), Lubiechów (Liebichau), Opoka (Hartau), Pełcznica (Polsnitz), Rybnica Mała (Reimsbach), Stary Glinik (Alt Hain), SzczawnoZdrój (Bad Salzbrunn) i Szczawienko (Nieder-Salzbrunn). Posiadaczami ziemskimi była także szlachta pruska – zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Poniatów należał do von Czettritza, Witoszów Górny do hr. von Dankelmann, Jaczków i Siedlec do hr. von Desfours, zamek Nowy Dwór, Podgórze i Sobięcin należały do barona von Dyhern-Czettritz, Mokrzeszów Górny do von Gellhorna, von Lieres und Wilkau posiadał Dziećmorowice, zamek Grodno, Jugowice, Mokrzeszów Dolny, Myślęcin, Niedźwiedzicę, Podlesie i Zagórze Śląskie a baronowa von Richthofen miała Cieszów, zamek Cisy, Lubomin i Strugę Doną i Górną. Hrabiowie von Pückler byli właścicielami Bystrzycy Górnej, Jedliny Zdroju, Jedlinki, Lubachowa, Olszyńca i Suliszowa, von Tschirnhauss posiadał Sady Dolne i Górne.
Odnośnie ówczesnych podziałów administracyjnych należy jeszcze wspomnieć o tym, że w 1854 roku, z północnej części powiatu kłodzkiego wydzielony został jeszcze powiat noworudzki. Będzie on istniał do 1932 roku, kiedy to włączony zostanie z powrotem do powiatu kłodzkiego. Taki podział administracyjny okolic Wałbrzycha utrzyma się aż do końca drugiej wojny światowej.
W 1825 roku w Wałbrzychu, mającym blisko dwa tysiące mieszkańców, pracowało tylko 2 lekarzy, 1 chirurg i 2 położne. W tym samym czasie w mieście zarejestrowanych było 16 kupców z szerokimi uprawnieniami, 42 kramarzy i kupców bez uprawnień, 147 rzemieślników i aż 14 jadłodajni i szynków. Tkactwem zajmowało się w mieście już tylko 6 rzemieślników. Ważna postać ówczesnego Wałbrzycha, Gustaw Alberti, który w 1801 roku zbudował neoklasycystyczny pałac przy ulicy 1 Maja 9 (obecne muzeum wałbrzyskie), żył w latach 1757-1830 i był znanym kupcem i płóciennikiem. To on w 1817 roku uruchomił pierwszą na Śląsku i pierwszą na kontynencie europejskim (poza Anglią) zmechanizowaną przędzalnię lnu w Świebodzicach. W Wałbrzychu pionierami przemysłu lniarskiego byli jego następcy, bracia Herman i Wilhelm Alberti, którzy w 1818 roku uruchomili pierwszą, wałbrzyską, mechaniczną przędzalnię lnu, liczącą około tysiąca wrzecion. W 1825 roku liczba mechanicznych wrzecion sięgała już 5 tysięcy. Przędzalnia mieściła się wtedy (i mieści się również obecnie) przy ulicy Cichej (Spinnereiweg). Nadal pracuje, nazywając się teraz FWO „Camela”. Kolejne mechaniczne przędzalnie powstały w Bolkowie w 1832 a potem znowu w Świebodzicach (druga) w 1837 roku. Do połowy XIX wieku na Śląsku pracowało już 10 mechanicznych przędzalni. Ten nieunikniony postęp spowodował jednak, że dla rzemieślników i tkaczy chałupników nastały bardzo trudne czasy.
W 1820 roku pewien kupiec, o nazwisku Rauch, założył w Wałbrzychu niewielką fabryczkę porcelany. Podobny zakład postawił też inny kupiec, nazywający się Hayn. Ów Hayn wydzierżawił swoją fabryczkę Carlowi Kristerowi (żyjącemu w latach 1802-1869), który tak unowocześnił zakład, że zaczął on przynosić stałe, wymierne dochody. W 1831 roku Krister kupił fabryczkę Raucha, a w 1836 roku wykupił także zakład Hayna. W ten sposób powstała słynna manufaktura porcelany Kristera, będąca jedną z największych i najbardziej znanych na całym Dolnym Śląsku. Fabryka ta wciąż działa, nosząc obecnie nazwę Zakładów Porcelany Stołowej „Krzysztof”.
W latach 1820–1821 kolejny kupiec, dotąd handlujący lnem, nazywający się Georg Treutler, na miejscu dawnego młyna w Starym Zdroju, założył odlewnię żeliwa. Przy odlewni w 1837 roku uruchomiono pierwszy warsztat. Były to początki szeroko później znanej Huty „Karol” (Karlshutte). Po ostatniej wojnie huta długo funkcjonowała pod starą nazwą „Huta Karol”, potem przemianowana została na Dolnośląskie Zakłady Przemysłu Urządzeń Górniczych, a ostatnio jest to przedsiębiorstwo „WAMAG”. Pierwsza odlewnia żeliwa, a potem pierwsza Huta „Karol” nie mieściła się jednak tu, gdzie mieszczą się obecne zakłady, lecz na terenie starej zajezdni autobusowej przy ulicy Wrocławskiej. Między Piaskową Górą a Szczawienkiem, przy obecnej ulicy Długiej, w 1822 roku zbudowano fabrykę lin i siatek (Dreht Fbr.), także pracującą do dzisiaj i znaną obecnie jako „Linodrut”. O ciekawych losach tych zakładów będzie jeszcze mowa kilkakrotnie.
Takie były początki wielkiego wałbrzyskiego przemysłu – już nie manufaktur, tylko dużych zakładów przemysłowych, które bardzo szybko zmieniły oblicze miasta, doprowadzając do jego gwałtownego rozwoju. To przede wszystkim górnictwo napędzało ten rozwój gospodarczy. W niesamowitym tempie rosło zapotrzebowanie, a w ślad za tym wydobycie węgla kamiennego. W 1820 roku wydobycie węgla w zagłębiu wałbrzyskim wynosiło jeszcze około 162 tysięcy ton rocznie, aby w latach 1840–1850 osiągnąć już prawie 340 tysięcy ton na rok. Nie koniec na tym – wielkość wydobycia nadal rosła – osiągając w 1871 ro-ku aż milion 968 tysięcy ton. Rosła oczywiście także liczba górników. W kopalniach całego zagłębia wałbrzysko-noworudzkiego, w połowie stulecia pracowało już około dwóch tysięcy stu ludzi. Mimo tego dynamicznego rozwoju, mniej więcej około 1822 roku wydobycie węgla kamiennego na Górnym Śląsku zrównało się z łącznym wydobyciem tego surowca w Zagłębiach Wałbrzyskim i Noworudzkim, a w latach następnych zaczęło je wyraźnie przewyższać. Decydującym powodem takiej sytuacji były przede wszystkim korzystniejsze warunki geologiczne. Pokłady węgla były tam bardziej regularnie ułożone i grubsze, tym samym znacznie dostępniejsze, umożliwiające tańsze wydobywanie. Wałbrzyski węgiel, z kolei, znacznie lepiej nadawał się do koksowania.
Z innych wydarzeń w mieście, jakie miały miejsce w tym okresie, należy jeszcze odnotować groźny pożar w 1827 roku, który strawił między innymi całą zachodnią stronę dzisiejszej ulicy Gdańskiej (w czasach PRL nazywanej – od nazwiska greckiego komunisty – ulicą Belojannisa). Pożar wybuchł w piekarni, która mieściła się przy ulicy Rycerskiej (nazywanej wtedy Bäckerstrasse).
Rejencja wrocławska była jedną z bogatszych, a sam Wrocław był także znaczącym centrum naukowo-kulturalnym. W latach 1823-1850 profesorem Uniwersytetu Wrocławskiego był Jan Ewangelista Purkyne, z pochodzenia Czech, uczony o światowej sławie, twórca teorii komórkowej budowy tkanek. Sławny fizjolog i anatom wybrany został prezesem założonego w 1836 roku Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego. Członkami towarzystwa byli w większości Polacy. W 1841 roku profesor języka niemieckiego August Hoffmann von Fallersleben napisał pieśń „Deutschland, Deutschland über alles”, która stała się potem ( w 1922 roku) niemieckim hymnem narodowym. Warto przypomnieć, że ten sam von Fallersleben wydał także zbiór polskich pieśni ludowych z Górnego Śląska i był znanym polonofilem. W 1841 roku na Uniwersytecie Wrocławskim powstała katedra Języków i Literatur Słowiańskich. Jej pierwszym kierownikiem był popularny poeta i fililog czeski Franciszek Ladislaw Čelakowsky; po nim katedrą kierowali polscy profesorowie: Wojciech Cybulski i Władysław Nehring. Działalność kulturalna i naukowa nie zamykała się tylko w granicach stolicy prowincji. Niewiele osób wie, że Kamienna Góra była w tamtych czasach siedzibą loży wolnomularskiej a wybitny pisarz, poeta i aktor, Karl von Holtei, który urodził się i zmarł we Wrocławiu, prowadził teatr pałacowy w Gorzanowie, bogatej posiadłości ziemskiej w Kotlinie Kłodzkiej, oraz wystawiał swe sztuki teatralne na zamku Grodno koło Zagórza Śląskiego. Karl von Holtei był niezwykle płodnym pisarzem; pozostawił wiele powieści, ponad 50 sztuk teatralnych i ponad 50 tomów wierszy. Interesował się historią Polski, czego świadectwem są utwory dramatyczne dotyczące tej tematyki: „Stanislaus” – z 1822 roku, mówiący o konfederacji barskiej i „Der alte Feldherr” (Stary wódz) – z 1825 roku, o Tadeuszu Kościuszce.
W pierwszej połowie XIX wieku wielką sławą cieszy się uzdrowisko w Szczawnie Zdroju- Bad Salzbrunn. Przypomnijmy, że początki tej miejscowości sięgają średniowiecza. Pierwsza zapisana, historyczna wzmianka o Szczawnie Zdroju (Salzbrunn) pochodzi z 1221 roku. Istniejąca wtedy wieś była lennem podległym książętom wrocławskim, a potem, od 1278 roku, książętom świdnickim. Począwszy od 1509 roku osada należała już stale do majątku Hochbergów z Książa (czyli Fürstenstein). Tutejsze wody zdrojowe znane były od XVI wieku. Pierwszą, naukową ocenę tych wód opracował i podał do wiadomości, jeszcze w 1597 roku, uczony i urzędowy lekarz Jeleniej Góry i Cieplic Zdroju – Kasper Schwenckfeld, domowy lekarz Hochbergów. Już w czasach Fryderyka II Wielkiego zaczęto stąd regularnie wysyłać butelkowaną wodę mineralną do Wrocławia. Najpierw korzystano ze źródła „Młynarz”, później odkryto kolejne źródła: „Dąbrówka” w 1819 i „Marta” w 1904 roku. Pierwszy pawilon nad źródłem zbudowano w 1777 roku, a pierwsza prawdziwa pacjentka – kuracjuszka zjawiła się w Szczawnie w 1812 roku. Trzy lata później było tam już 33 kuracjuszy. W kolejnych latach wciąż ich przybywało i przybywało. Do rozwoju uzdrowiska wielce przyczynił się August Zeplin – jeden z pierwszych lekarzy zdrojowych. Na początku XX wieku Szczawno odwiedzać będzie już przeszło 10 tysięcy kuracjuszy rocznie!. W Bad Salzbrunn, przebywało wiele znanych osobistości, w tym także wielu Polaków. Między innymi odwiedził uzdrowisko jeden z naszych wieszczy, wielki poeta romantyczny Zygmunt Krasiński. Autor „Nieboskiej komedii” napisał wtedy, mało dziś znane opowiadanie, „Spotkanie w Salzbrunn”, w którym opisał zamek Książ i jego wspaniały bukowy las. Leczył się tu także generał brygady Benedykt Józef Łączyński, brat Marii Walewskiej, uczestnik powstania kościuszkowskiego, a później oficer legionów włoskich, kawaler francuskiej Legii Honorowej. W 1814 roku dostał się do niewoli pruskiej a po powrocie z tej niewoli w 1817 roku, kurował w Salzbrunn wojenne kontuzje. Jemu kuracja już nie pomogła, zmarł 7 sierpnia 1820 roku i pochowany został na cmentarzu przy kościele świętej Anny na Szczawienku (Nieder Salzbrunn). Zachował się tam jego grób przylegający do ściany kościoła, z polskim tekstem wyrytym na trzech ścianach skromnie ozdobionego nagrobka. Na bocznych ścianach czytamy informacje dotyczące spoczywającego tam generała : „Benedykt Józef Łączyński – Generał Brygady Wojsk Polskich, Krzyża Wojskowego Polskiego Kawaler, Legii Honorowej Oficer, Orderu Obojga Sycylii Komandor”, oraz niżej: ” Umarł używając wód w Salzbrunn dnia 7 sierpnia 1820 roku. Żył lat 43″. Na tablicy umieszczonej na środkowej ścianie nagrobka wyryto krótki wiersz: „Jeżeli los w to miejsce sprowadzi Polaka, Niech czułą łzę uroni na grobie rodaka, Co cnoty i Ojczyzny miłość w serce wszczepił, I dla Niej sił starganych tutaj niepokrzepił”. Uzdrowisko upamiętnił w swych pismach także Józef Conrad Korzeniowski, opisując między innymi wspaniale zagospodarowane Wzgórze Giedymina, wówczas nazywane Wilhelmshöhe. W Szczawnie leczyła się poetka Narcyza Żmichowska, przebywał tu też Edward Dembowski, działacz rewolucyjny doby Wiosny Ludów. W 1857 roku w Domu Zdrojowym koncertował wielki, polski kompozytor i wspaniały wirtuoz skrzypiec – Henryk Wieniawski. Wcześniej, w 1847 roku, w Szczawnie Zdroju przebywali na kuracji sławni Rosjanie : Iwan Turgieniew, poeta i powieściopisarz, oraz Wisarion Bieliński, krytyk, publicysta i historyk literatury.
W 1826 roku na kuracji w Dusznikach Zdroju (Bad Reinherz), wraz z matką i siostrami, przebywał Fryderyk Chopin. Dał tam wtedy dwa koncerty na cele charytatywne. Koncerty w kurortach miały już pewną, kultywowaną tradycję. W 1823 roku w Dusznikach koncertował zaledwie 14 letni Feliks Mendelsohn-Bartholdy. W listopadzie 1831 roku Chopin ponownie odwiedził Śląsk – koncertował wówczas we Wrocławiu.
Tak żyła elita, ale była także druga strona medalu. W tamtych czasach warunki pracy większości prostych ludzi, i to zarówno tych żyjących na wsi, pracujących na roli, jak i tych mieszkających w ubogich dzielnicach miast, i pracujących w burzliwie rozwijającym się przemyśle, były naprawdę bardzo ciężkie. Praca w fabrykach trwała 12-13 godzin dziennie w fatalnych warunkach higienicznych, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia socjalnego. Do tego dochodziły niskie zarobki i drożyzna.
A jednak, mimo tak ciężkich warunków życia w mieście, wciąż rosła liczebność tej „klasy pracującej”. We Wrocławiu, licząc wraz z rodzinami, ludności robotniczej było wówczas około 50 tysięcy. Poza tradycyjnymi rzemieślnikami, którzy od wieków mieli swe miejsce w strukturze miasta, wciąż przybywało proletariuszy, to znaczy ludzi pozbawionych wszelkiej własności, posiadających tylko „ręce do pracy”. Aby zapobiec nadmiernemu wyzyskowi tej grupy ludności Wyższy Urząd Górniczy wydał w 1839 roku regulamin zabraniający zatrudniania w kopalniach i hutach dzieci poniżej 9 roku życia. Długość dnia pracy dla młodocianych (w wieku 9-16 lat) nie miała przekraczać 10 godzin dziennie i nie wolno im było pracować w porze nocnej. Warunki mieszkaniowe proletariatu były, mówiąc oględnie, bardzo trudne. To była ta druga, zdecydowanie mniej imponująca, strona tego wieku postępu i rozkwitu wszelkiego przemysłu. We wszystkie dziedziny działalności gospodarczej wkraczała mechanizacja. Miejsce manufaktur zajmowały fabryki wyposażone w maszyny parowe i elektryczne, pozwalające uzyskiwać wciąż większą produkcję.
W 1835 roku w Mieroszowie (Friedland) zainstalowano pierwszą na Śląsku maszynę papierniczą, która zastąpiła ręczne sita do czerpania papieru. Nowa technologia szybko doprowadziła do likwidacji starych młynów papierniczych. Produkcja papieru według starych metod była kultywowana tylko w papierni w Dusznikach. Do 1939 roku produkowano tam nieduże ilości papieru czerpanego do celów bibliofilskich. Po II wojnie światowej z papierni dusznickiej utworzono Muzeum Papiernictwa, w którym nadal, według starych metod, na niewielką skalę, wytwarza się papier czerpany.
Zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem na początku lat czterdziestych XIX wieku było uruchomienie pierwszych połączeń kolejowych na Śląsku. 1 maja 1842 roku odbyła się próbna jazda parowozu „Silesia” na trasie Wrocław-Święta Katarzyna. Uroczyste otwarcie pierwszego odcinka regularnej linii kolejowej na trasie Wrocław – Oława miało miejsce 21 maja 1842 roku. Podróż na trasie długości 27 kilometrów trwała 45 minut. Wydarzenia te zapoczątkowały rewolucję komunikacyjną. Pierwsza linia wybudowana przez towarzystwo akcyjne „Oberschlesische Eisenbahn” w kolejnych latach została przedłużona do Opola, Kędzierzyna i Gliwic, a w końcu, w 1846 roku, przez Katowice, dotarła do granicznych wówczas Mysłowic, gdzie połączono ją z linią prowadząca do Krakowa. Dzięki temu Śląsk uzyskał połączenie z koleją warszawsko-wiedeńską. Prawie równocześnie rozpoczęto budowę linii „Wrocławsko-Świdnicko-Świebodzickiej”. W październiku 1843 roku miało miejsce otwarcie odcinka Wrocław – Świebodzice (Breslau-Freiburg) a w 1844 roku wykonano bocznicę do Świdnicy. Wybudowano także pierwsze odcinki kolei „Dolnośląsko-Marchijskiej”:w 1844 roku połączenie Wrocław-Legnica, przedłużono do Węglińca a potem, w 1846 roku przez Żary do Frankfurtu i Berlina, i przez Zgorzelec do Drezna. W 1848 roku było już na Śląsku około 660 kilometrów czynnych linii kolejowych. Jednak do Wałbrzycha kolej wówczas jeszcze nie dotarła; po części przeszkodziły temu niepokoje „Wiosny Ludów”, a po części trudności z pokonaniem wzgórz okalających miasto.
Zanim przejdziemy znowu do ważnych wydarzeń polityczno-historycznych warto wspomnieć o kilku, równie ważnych dla potomnych, działaniach w innych dziedzinach ówczesnego życia. W Kowarach działało w tym czasie doskonale radzące sobie wydawnictwo, specjalizujące się głównie w w litografii i grafice krajobrazowej. Jego założycielem był Fryderyk August Tittel, autor wielu rysunków, litografii i miedziorytów przedstawiających Karkonosze oraz bliższe i dalsze okolice. W 1833 roku, po śmierci mistrza, założyciela tak zwanej szkoły kowarskiej, wydawnictwo prowadzili kolejno jego uczniowie: Karl Theodor Mattis, Karl Julius Rieden i Ernst Wilhelm Knippel. Ten ostatni stworzył w tym „przedpocztówkowym” okresie cały szereg popularnych litografii przedstawiających widoki bardzo wielu miast Dolnego Ślaska. Dzięki akwafortom wykonanym według F.A.Tittla możemy poznać widok Wałbrzycha od północnego-wschodu, takim, jakim był około 1800 roku (rysunek był już zamieszczony wcześniej), oraz zobaczyć jak wyglądał wałbrzyski rynek na początku XIX wieku (rysunek zamieszczony był w poprzednim rozdziale). Z kolei dzięki E.W. Knipplowi znamy widok zamku Książ około 1860 roku, a nawet wiemy jak wyglądał zajazd stojący niegdyś przy drodze do zamku. Na litografii E. W. Knippla widać, bowiem, fasadę zajazdu rozebranego około 1900 roku. Dzięki innej jego litografii możemy dowiedzieć się też jak około 1858 roku wyglądał „Stary Zamek”.
W sztuce malarskiej wielką sławą cieszył się w tym czasie, pochodzący z Wrocławia, Adolph von Menzel, przedstawiciel niemieckiego realizmu, specjalizujący się w tematyce historycznej. Jego autorstwa jest też obraz „Wnętrze odlewni żelaza w Królewskiej Hucie”, w którym po raz pierwszy w sposób realistyczny przedstawiona została praca robotników w zakładzie przemysłowym.
Gdy maszyny zaczęły wypierać z fabryk ludzi, zaczęły wybuchać żywiołowe bunty tak zwanych „burzycieli maszyn”. Pierwsze takie robotnicze bunty miały miejsce w Anglii, już w 1811 i 1812 roku. Europa kontynentalna zajęta była wówczas jeszcze wojnami napoleońskimi, dlatego bunty na kontynencie nastąpiły nieco później niż w Anglii. Pierwszymi tego typu, bardzo gwałtownymi wystąpieniami, będącymi właściwie dramatycznymi aktami rozpaczy, były bunty śląskich tkaczy w Pieszycach i Bielawie w 1844 roku. Fabrykanci unowocześniając swe zakłady wprowadzali do nich najnowsze wynalazki – powstawały tkalnie wyposażone w mechaniczne krosna, gdzie koszty produkcji płótna były niższe a wydajność większa. Tkacze ręczni, głównie chałupnicy, przestali im być już potrzebni. Aby pozbyć się tkaczy, kupcy i fabrykanci obniżali im płace, a w dostarczanych przez nich sztukach płótna perfidnie doszukiwali się nieistniejących wad, jednocześnie coraz mniej płacąc za ciężką pracę całych rodzin. Zrozpaczeni ludzie zaatakowali w czerwcu 1844 roku pałace właścicieli fabryk, niszcząc znalezione tam księgi handlowe, weksle i inne dokumenty. W Pieszycach zdemolowano fabrykę Zwanzigera, miejscowego przedsiębiorcy, przede wszystkim niszcząc maszyny, które, jak sądzono, były przyczyną ich niskich zarobków. Podobne działania miały miejsce w sąsiedniej Bielawie. Dopiero sprowadzone wojsko zdołało opanować sytuację, zabijając jednak przy tym 11 ludzi, a blisko 200 raniąc. W całym regionie zawrzało, ale nie zmieniło to już sytuacji ludzi, którzy stracili pracę i popadli w nędzę. Robotnicze wystąpienia zorganizowane we Wrocławiu dla poparcia tkaczy z Bielawy i Pieszyc także stłumiło wojsko. Nieco później, w marcu 1847 roku w okolicy Chełmska Śląskiego wybuchły zamieszki głodowe, również wywołane przez bezrobotnych tkaczy. Dla uspokojenia ludzi i zapewnienia im jakiegokolwiek zarobku przystąpiono wtedy do budowy nowej szosy prowadzącej z Chełmska do Okrzeszyna. Przy okazji warto tu zaznaczyć, że również w samym Wałbrzychu drogi były w tym czasie bardzo kiepskie. Dopiero w 1844 roku rozpoczęto budowę porządnej drogi, o twardej nawierzchni, prowadzącej ze Starego Zdroju, przez centrum Wałbrzycha do Sobięcina.
W 1847 roku we Wrocławiu i w Wałbrzychu uruchomiono pierwsze na Śląsku gazownie, produkujące gaz do latarń oświetlających ulice tych miast. Dopiero później, już w latach 50-tych, powstały gazownie w kolejnych śląskich miastach.
Wiejska ludność pogórza była bardzo religijna. Wielkim świętem było, więc, w 1844 roku sprowadzenie z Norwegii do Karpacza Górnego zabytkowego kościółka Wang. Kościół pierwotnie zamierzano ustawić w Berlinie. W Karkonosze trafił dzięki staraniom hrabiny Fryderyki Karoliny von Reden z Bukowca (żony Fryderyka Wilhelma von Reden, zasłużonego ministra pruskiej gospodarki), która przekonała władcę, że powinien on służyć wiernym mieszkającym w krainie, podobnej do tej, z której został zabrany, i że tam właśnie jest najbardziej potrzebny. Mimo olbrzymich trudności i kosztów związanych z transportem budowli (drogą wodną przez morze i w górę Odry, a następnie drogą lądową, transportem konnym aż do podnóża Karkonoszy) hrabina dopięła swego. Potomni uczcili ją stawiając jej pomnik tuż obok świątyni.
Rok 1845 był rokiem wielkiego nieurodzaju w całej Europie. W 1846 roku pojawiła się zaraza ziemniaczana, która szybko przerzucała się z kraju do kraju niszcząc zbiory. W 1847 roku zaraza trwała nadal, doprowadzając wkrótce do klęski głodu. Z tego powodu wybuchła epidemia tyfusu, która pochłonęła znów tysiące ofiar. W Belgii z powodu tyfusu głodowego zmarło 20 tysięcy ludzi. Także na Śląsku ofiar było bardzo dużo (najwięcej w powiecie raciborskim). Do biedy, wyzysku i głodu w miastach, do potwornej biedy i głodu na wsiach, doszły, więc, jeszcze epidemie chorób. Takie było podłoże, na którym wyrosła Wiosna Ludów 1848 roku. To wtedy, w grudniu 1847 roku Karol Marks i Fryderyk Engels, czołowi działacze międzynarodowego ruchu socjalistycznego, przystąpili do pisania „Manifestu Komunistycznego”, który po raz pierwszy wydany został w Londynie, w lutym 1948 roku. W tym samym roku w Kolonii ukazuje sie redagowana przez nich „Nowa Gazeta Reńska”. W wielu krajach miały miejsce burzliwe, rewolucyjne wystąpienia.
Król Fryderyk Wilhelm III, władca który przetrzymał i przeżył francuskiego cesarza Napoleona I, panując w Prusach do 1840 roku, wprowadził wówczas pewne (nie zawsze popularne) reformy ustrojowe i administracyjne. Jak już wspomniano, oprócz nowego podziału administracyjnego kraju, w całych Prusach wprowadzono także całkowitą wolność wykonywania rzemiosła i handlu, prawo wyborcze do rad miejskich, czyli ordynację miejską, oraz powszechną służbę wojskową, obejmującą również mieszczan.
To wszystko nie zapobiegło jednak wystąpieniom rewolucyjnym w gorącym, 1848 roku także w Prusach. Zmiana na tronie królewskim – począwszy od 1840 roku zasiadł na nim Fryderyk Wilhelm IV – budziła początkowo pewne nadzieje na korzystne przemiany ustrojowe. Przede wszystkim spodziewano się konstytucji i ustanowienia w państwie reprezentacji stanowej. Gdy nic z tego nie wyszło, i gdy do większych miast dotarły wieści o tym, co dzieje się we Francji, na Węgrzech, i w Wiedniu, to już w marcu 1848 roku doszło do bardzo burzliwych wystąpień. Rewolucyjne demonstracje i wystąpienia ludności miały miejsce w Berlinie, we Wrocławiu, i w wielu innych miastach i państwach niemieckich. We Wrocławiu wystąpienia miały bardzo ostry charakter, doszło do krwawych starć manifestantów z wojskiem. Przez krótki okres istniał nawet wtedy we Wrocławiu rząd prowizoryczny. Władza znalazła się na krótko w rękach mieszczaństwa, do króla wysłano deputację żądającą natychmiastowego zwołania parlamentu i przyznania wolności prasie. Dla utrzymania porządku powołano złożoną z mieszczan gwardię obywatelską. Z miasta uciekli skompromitowani przedstawiciele władz, w tym nadprezydent prowincji i dyrektorzy policji. Mieszczańska gwardia zapobiegła jednak uderzeniu robotników na budynki wojskowe i zdobyciu przez nich broni. Wielka manifestacja witała delegację wracającą z Berlina z królewską obietnicą wprowadzenia wolności prasy i zgromadzeń i zapowiedzią zwołania parlamentu.
W Wałbrzychu 25 marca 1848 roku przed budynkiem Urzędu Górniczego demonstrowali górnicy z kopalń Sobięcina. Wysuwali żądania dotyczące skrócenia czasu pracy, podwyższenia płac i zmian organizacyjnych. Od marca do maja przez całe pogórze przeszła fala wystąpień rewolucyjnych. Do zamieszek doszło w Jeleniej Górze, w Strzegomiu, w Kowarach. Tłumy atakowały i rabowały sklepy, składy i domy bogatych handlarzy. Burzyli się także mieszczanie z Mieroszowa i Boguszowa, żądając obniżenia ciężarów. Gorące zebranie mieszczan miało miejsce w ratuszu w Boguszowie w kwietniu 1848 roku, na którym postanowiono wyruszyć 200 osobowym pochodem na rozmowy z panem na Książu. Hochbergowie okazali się ustępliwi, nawet ugościli mieszczan nie chcąc doprowadzać do zaognienia sytuacji. Czasy były, bowiem, gorące. Na wsiach chłopi domagali się uwłaszczenia i likwidacji resztek powinności feudalnych, uzbrojone gro-mady oblegały dwory i żądały od dziedziców zrzeczenia się chłopskich świadczeń. Dla uspokojenia sytuacji hrabia Schaffgotsch z Cieplic wydrukował nawet plakat z tekstem takiej rezygnacji. Ale już pod koniec kwietnia, gdy władze ochłonęły nieco z paniki, ogłoszono, że wymuszone zrzeczenia są nieważne i dla przywrócenia porządku wysłano na wieś wojsko.
Właśnie w tym gorącym czasie, w 1848 roku, powstała pierwsza Rzesza Niemiecka. Miała ona instytucję głowy państwa, rządu i parlamentu w postaci ogólnoniemieckiego Zgromadzenia Narodowego, od 18 marca 1848 roku obradującego w kościele świętego Pawła we Frankfurcie. Została nawet uznana przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. W tym właśnie rewolucyjnym okresie nowe państwo – Pierwsza Rzesza Niemiecka – zleciło armii pruskiej (Prusy też miały swój rząd rewolucyjny) zbrojne odebranie Danii Szlezwiku-Holsztynu. Prusy uderzyły, więc, na Danię, ale już we wrześniu 1848 roku musiały ustąpić, zagrożone interwencją mocarstw europejskich. W maju 1848 roku odbyły się pierwsze wybory parlamentarne w monarchii pruskiej. Mogli wziąć w nich udział prawie wszyscy dorośli obywatele. Ślązacy wybierali swoich przedstawicieli do Pruskiego Zgromadzenia Narodowego w Berlinie i Niemieckiego Zgromadzenia Narodowego we Frankfurcie. Wybory, po których spodziewano się reform społecznych, spotkały się z ogromnym zainteresowaniem. Rzeczywiście, w czerwcu 1848 roku nastąpiło zniesienie cenzury w Prusach, czyli uczyniono zadość żądaniom wolności słowa i druku. Natychmiast pojawiły się nowe tytuły gazet, między innymi także polskie czasopismo „Dziennik Górnośląski”, redagowane przez takich działaczy patriotycznych jak: Józef Lompa, Emanuel Smolka czy Józef Łepkowski. Wypada tu też powiedzieć, choć nie miało to oczywiście decydującego znaczenia, że również zebranie mieszkańców Wałbrzycha poparło wybory do Zgromadzenia Narodowego w Berlinie i we Frankfurcie, oraz nową konstytucję Rzeszy.
W obliczu rewolucyjnych nastrojów społecznych wałbrzyskie władze górnicze zgodziły się na pewne ustępstwa wobec żądań górników. W maju 1848 roku, na wspólnym posiedzeniu gwarectw i Urzędu Górniczego w Wałbrzychu, wprowadzono szychtę 10 godzinną, zamiast dotychczasowej 12 godzinnej. W soboty postanowiono pracować tylko przez 6 godzin. Natychmiast nastąpiła też reakcja sił zachowawczych. 31 lipca 1848 roku w Świdnicy wojsko otworzyło ogień do manifestującego tłumu i oddziału straży obywatelskiej. W wyniku tej „masakry świdnickiej” zginęło 14 osób a kilkadziesiąt było rannych. Reakcyjny korpus oficerski w taki właśnie sposób przekreślał próby próby bratania się wojska z ludem i tłumił rewolucję.
Tymczasem także europejska „Wiosna Ludów” stopniowo wypalała się i gasła. Jesienią 1848 roku rewolucja została krwawo i bezwzględnie stłumiona na terenie całych Austro-Węgier. 31 października oddziały cesarskie zdobyły rewolucyjny Wiedeń, którego między innymi bronił polski generał-rewolucjonista Józef Bem. Po tych wydarzeniach cesarstwo austriackie wcale nie rozpadło się, jak tego dość powszechnie oczekiwano, lecz weszło na drogę restauracji. W grudniu abdykował cesarz Ferdynand I, a na tron wstąpił jego bratanek – osiemnastoletni wówczas Franciszek Józef I.
W listopadzie 1848 roku miały miejsce tak zwane „wypadki berlińskie”, w wyniku których nastąpiło rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego i ogłoszenie stanu oblężenia. W odpowiedzi na te wydarzenia radykalni demokraci śląscy nawoływali do utworzenia na Śląsku rządu tymczasowego. Większość śląskiej burżuazji wolała jednak przejść na pozycje ugody z królem niż ryzykować wybuch rewolucji społecznej. Po rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego król pruski sam, w grudniu 1848 roku, wydał tymczasową konstytucję. Zgodnie z postanowieniami tej konstytucji Prusy stawały się monarchią konstytucyjną, z szerokimi uprawnieniami władcy i zmieniała się ordynacja wyborcza do nowego Zgromadzenia Narodowego. Nowy parlament pruski (powstały po wyborach w lutym 1849 roku) skasował większość „zdobyczy rewolucji”. Nie pomogły starania Zgromadzenia Narodowego stale obradującego we Frankfurcie, mające na celu podtrzymanie nastrojów demokratycznych. W sytuacji, gdy rewolucja gasła, trzeba było działać szybko. Mocno osłabione Zgromadzenie Narodowe, w kościele św. Pawła we Frankfurcie, wiosną, 28 marca 1849 roku, uchwaliło ogólnoniemiecką konstytucję i wybrało króla pruskiego na dziedzicznego cesarza niemieckiego (ale bez Austrii, gdzie, jak już wspomniano, nastąpiła restauracja monarchii). Fryderyk Wilhelm IV nie przyjął korony i ogólnoniemieckiej konstytucji, nie chcąc mieć nic wspólnego z rewolucją. To stanowisko pruskiego króla praktycznie pogrzebało nadzieje na zjednoczenie Niemiec. I chociaż republikanie jeszcze wzywali i zachęcali cały lud niemiecki do obrony wolności i konstytucji, to jednak, na skutek wewnętrznych waśni i podziałów (szczególnie między mieszczaństwem a robotnikami), rewolucja dogasała. Gdzie-niegdzie wystrzeliwały jeszcze ostatnie, gwałtowne płomienie: w maju 1849 roku miały jeszcze miejsce walki w Dreźnie, lokalnie do walk dochodziło także w samych Prusach (powstanie wielkopolskie) oraz w Palatynacie i Badenii, gdzie powstaniem dowodził Ludwik Mierosławski. Ostatecznie jednak rojalistyczne wojska pruskie oraz hesko-darmsztackie stłumiły powstanie do końca czerwca 1849 roku. Parlament niemiecki najpierw przeniósł się do Stuttgartu, a następnie do Karlsruhe. Rozpędzenie parlamentu przez wojska pruskie zakończyło pierwszą rewolucję niemiecką.
Na Dolnym Śląsku rewolucja naturalnie również upadła – we Wrocławiu ostatnią próbę podjęli jeszcze w pierwszych dniach maja 1849 roku robotnicy i studenci, ale Związek Demokratyczny odmówił im poparcia. Po dwudniowej walce na barykadach powstańcy ulegli (zginęło 12 powstańców i 7 żołnierzy a ponad 60 osób było rannych). Większość wrocławskiego mieszczaństwa poparła walczące z robotnikami wojsko i zadeklarowała swą wierność Fryderykowi Wilhelmowi IV.
„Wiosna Ludów”, mimo klęski republikanów, przyniosła jednak również trwałe osiągnięcia. Do takich osiągnięć należy zaliczyć: po pierwsze, całkowitą likwidację systemu feudalnego – 2 marca 1850 roku w Prusach ogłoszono reformę rolną (dała ona początek tak zwanej pruskiej drodze rozwoju kapitalistycznego w rolnictwie i na wsi), po drugie, zniesienie absolutyzmu (zastąpionego monarchią konstytucyjną), a po trzecie, rozbudzenie polityczne szerokich kręgów społeczeństwa. Pierwsza Rzesza Niemiecka istniała krótko, tylko niecały rok: od lata 1848 roku do wiosny 1849 roku, ale miała bardzo duże znaczenie dla przyszłego układu sił politycznych w Europie, szczególnie dla przyszłości państw niemieckich. Bowiem, mimo iż król pruski odrzucił koronę cesarską ofiarowaną mu przez rewolucjonistów, to jednak myśl o utworzeniu zjednoczonego państwa niemieckiego, oczywiście pod przewodem Prus, bardzo spodobała się w Berlinie. I wcale nie była do tego potrzebna rewolucja. Już w 1849 roku Fryderyk Wilhelm IV powołał do życia Unię Niemiecką złożoną z 28 państw. Uczestnictwa w niej odmówiły Bawaria i Wirtembergia, a później wystą piły z niej także królestwa Hanoweru i Saksonii. Nie mając w zasadzie innego wyjścia, Unię poparła też znaczna część Zgromadzenia Narodowego, zebranego w mieście Gotha. Unia istniała krótko, tylko do 1850 roku, ponieważ przeciwko niej bardzo zdecydowanie (nawet grożąc wojną) wystąpiła Austria wspierana przez carską Rosję. Zażądano reaktywowania starego Związku Niemieckiego, w którym liczył się przede wszystkim głos Austrii. Tym razem Prusy jeszcze ustąpiły.
W tym czasie na scenie politycznej pojawia się człowiek, który w niedalekiej już przyszłości będzie miał olbrzymi wpływ na losy Prus i całych Niemiec, a pośrednio również na losy wszystkich krajów sąsiednich – Otto von Bismarck. W 1851 roku został posłem pruskim przy sejmie Związku Niemieckiego we Frankfurcie. Wtedy opowiadał się jeszcze za wznowieniem dobrych stosunków z Austrią.
W zmienionej sytuacji politycznej, to znaczy po uspokojeniu się nastrojów rewolucyjnych, Wyższy Urząd Górniczy w Wałbrzychu, w 1852 roku znowu zaczął wydłużać czas pracy górników. A więc tylko przez 4 lata wałbrzyscy górnicy cieszyli się skróconą sobotnią szychtą, trwającą 6 godzin. Ponownie wprowadzono w soboty szychtę 8 godzinną a nawet próbowano wprowadzić nocną szychtę z soboty na niedzielę. Z tego powodu w styczniu 1853 roku w Zagłębiu Wałbrzyskim miał miejsce pierwszy masowy strajk górników. Na 2400 zatrudnionych pracę porzuciło około 2 tysięcy górników. Strajki i protesty pomogły niewiele; po trzech dniach złamano opór wałbrzyskich górników przy pomocy wojska sprowadzonego z garnizonu w Świdnicy. Kilkudziesięciu uczestników strajku ukarano więzieniem, a pozostali, wystraszeni tak surowymi represjami, niezwłocznie podjęli pracę. Jednak pod wrażeniem strajku Urząd Górniczy zwrócił się do właścicieli kopalń, by przestrzegali ustawy o wolnych od pracy niedzielach.
Po wydarzeniach Wiosny Ludów, wobec braku kolejnych zaburzeń politycznych, na całym Dolnym Śląsku następuje okres znacznego i bardzo szybkiego rozwoju gospodarczego. Dynamiczny rozwój gospodarczy Prus widoczny jest oczywiście także w burzliwie rozwijającym się Wałbrzychu. Właśnie wtedy, w końcu lat sześćdziesiątych, pod względem liczby ludności Wałbrzych staje się większy od swych najbliższych sąsiadów: zarówno od Boguszowa, jak i od Świebodzic. Mieroszów był już wówczas znacznie mniejszym miastem. W Boguszowie, w 1865 roku ostatecznie zaprzestano kopalnictwa srebra – ilość uzyskiwanego kruszcu była zdecydowanie zbyt mała. Zamiast srebra i ołowiu wydobywano tam w dalszym ciągu przede wszystkim węgiel kamienny, a prócz węgla, mniej więcej od 1840 roku, podjęto też pierwsze próby wydobywania barytu. W Wałbrzychu powstaje w tym czasie cały szereg nowych, okazałych budowli. Także stare obiekty przebudowywano i rozbudowywano z dużym, niespotykanym dotąd w mieście rozmachem. W 1853 roku Wałbrzych miał 4 tysiące 244 mieszkańców. Ciekawy był przekrój wyznaniowy: aż 3 tysiące osób było wyznania ewangelickiego, 953 katolickiego, 113 staroluterańskiego, 103 osoby były dysydentami a 72 osoby były wyznania żydowskiego. W 1861 roku miasto miało już 5 tysięcy 503 mieszkańców, a w całym powiecie wałbrzyskim zamieszkiwało 73 tysiące 816 ludzi. Wśród liczby mieszkańców powiatu wałbrzyskiego także zdecydowanie przeważali ewangelicy – było ich aż 62 tysiące 943, a katolików tylko 10 tysięcy 137.
Jednym z istotnych czynników umożliwiających tak dynamiczny rozwój miasta była trwająca nadal wielka gorączka budowy kolejnych odcinków kolei żelaznych. Do Wałbrzycha kolej dotarła ostatecznie po dziesięciu latach od uruchomienia połączenia Wrocław Świebodzki – Świebodzice. W 1853 roku, po przebiciu się przez okoliczne wzgórza, uruchomiono przedłużoną trasę ze Świebodzic do Wałbrzycha. To dało kolejny, silny bodziec do rozwoju miasta. Stary ratusz stojący na wałbrzyskim rynku rozebrano w 1857 roku. Rynek wybrukowano, zniesiono stojący tam od czasów średniowiecznych pręgierz, na środku placu wykopano zbiornik na wodę (dla celów przeciwpożarowychj) i obsadzono go drzewami liściastymi. Zbiornik ten zasypano dopiero w 1903 roku. Stary ratusz rozebrano, aby rozluźnić zabudowę Rynku. W latach 1855-1856 wybudowano w Wałbrzychu nowy, okazały, neogotycki ratusz, stojący do dziś przy placu Magistrackim. Plac Magistracki nazwano wtedy Rathaus Platz; później, w okresie cesarstwa przemianowano go na Keiser Wilhelm Platz, a następnie, po upadku cesarstwa, na wiele kolejnych lat powróciła nazwa Rathaus Platz. Po II wojnie światowej, aż do niedawna, teren ten nazywany był Placem Obrońców Stalingradu. Autorem projektu nowego ratusza był wrocławski architekt H.F. Waesemann. Na froncie nowego ratusza, w szczycie pod zegarem, przedstawiono wszystkie trzy herby miasta. Pierwszym burmistrzem Wałbrzycha, urzędującym w nowym ratuszu był niejaki Vogel (pełniący urząd od 1846 roku), a po nim, od 1869 roku, urzędował kolejny burmistrz noszący nazwisko Ludwig.
To właśnie w tych czasach powstała większość zabudowy dzisiejszego starego centrum miasta. Przy ulicy Słowackiego (wtedy Freiburger Strasse, czyli przy ulicy Świebodzickiej), po prawej stronie (patrząc od dołu), tuż przed skrzyżowaniem z ulicą Limanowskiego powstał pokaźnych rozmiarów budynek szpitala gwareckiego (Knappschaftslazareth), wzniesiony w 1833 roku. Szpital istniał i funkcjonował w tym miejscu przez następnych 75 lat (dotrwał do roku 1908). W 1857 roku, też przy ulicy Słowackiego, wzniesiono, stojący i funkcjonujący w tym miejscu jeszcze do dzisiaj, gmach sądu rejonowego. W roku 1863 przebudowano wałbrzyski Kościół Zbawiciela, dzieło Karla Gottharda Langhansa wzniesione w latach 1785-1788. Nieco przysadzistą okrągłą wieżę, pierwotnie zwieńczoną latarnią, zastąpiono wyższą i smuklejszą wieżą opartą na planie czworoboku.
Wraz z rozwojem miasta pojawiają się liczne, nowe, duże fabryki. Rozbudowuje się też manufaktury i fabryczki już istniejące. Powstają duże i, jak na tamte czasy, bardzo nowoczesne fabryki przemysłu włókienniczego i ceramicznego, oraz przede wszystkim związane z przemysłem górniczo-hutniczym. Gustaw Alberti, jak pamiętamy, był pionierem wałbrzyskiego przemysłu lniarskiego. Jego następcy, bracia Herman i Wilhelm Alberti, już w 1818 roku, uruchomili pierwszą na kontynencie europejskim, mechaniczną przędzalnię lnu. W roku 1853 przędzalnia działała całą parą, co dokumentuje litografia przechowywana w muzeum wałbrzyskim. Inna, nieistniejąca już przędzalnia lnu, założona przez Aleksandra Petzoldta i Oskara Hoffmanna w roku 1865, działała w Starym Zdroju, przy ulicy Wrocławskiej (Breslauer Strasse), w pobliżu skrzyżowania z ulicą Piotrowskiego (Schweidnitzer Strasse). Dla uczczenia tych pionierów wałbrzyskiego przemysłu ich imiona nadawano później wałbrzyskim ulicom. Przed ostatnią wojną obecna ulica Mariana Buczka nazywała się Alberti Strasse, a ulica Ludwika Waryńskiego (przy budynku obecnych Domów Towarowych „Centrum”) nazywała się wtedy Petzoldt Strasse.
Innym rodzajem przemysłu, jaki na dużą skalę rozwinął się w Wałbrzychu, począwszy od połowy XIX wieku, był (i jest nadal) przemysł ceramiczny. Ponieważ jego właściwy, najbardziej burzliwy rozwój miał miejsce na przełomie wieków, szczegółowo opisany został w rozdziale następnym. Jednak już w tym miejscu trzeba koniecznie wspomnieć o dwóch wielkich twórcach tej bardzo ważnej gałęzi wałbrzyskiej gospodarki. Pierwszym z nich był wspomniany już wcześniej Carl Krister, właściciel pierwszej, dużej wałbrzyskiej fabryki porcelany, żyjący w latach 1802-1869. To on, już w 1831 roku (lub nawet w 1829, jeśli przyjąć datę wydzierżawienia przez Kristera istniejącego wcześniej niewielkiego zakładu), założył fabrykę porcelany przy dzisiejszej ulicy Limanowskiego (wcześniej Georgi Dymitrowa, a w tamtych czasach – Sandstrasse). Fabryka rozwijała się znakomicie, produkując poszukiwane zastawy stołowe i serwisy porcelanowe. Fabryka funkcjonuje nadal; dzisiaj są to Zakłady Porcelany Stołowej „Krzysztof”. Dzisiejsza ulica generała Zajączka, ujmująca z drugiej strony zabudowania fabryki, na cześć swego założyciela, nosiła przed wojną nazwę Krister Strasse. Charakterystyczna wieżyczka, widoczna obok wejścia do zakładów, pochodzi z czasów budowy tej pierwszej fabryki. Czternaście lat później, w 1845 roku zostaje założona fabryka porcelany w Starym Zdroju (dzisiejsza Porcelana „Wałbrzych”). Założycielem i pierwszym właścicielem tej fabryki był Carl Tielsch, żyjący w latach 1815-1882. Także i ta fabryka, dzięki Tielschowi i jego następcom, systematycznie rozrastała się i z powodzeniem funkcjonuje do dzisiaj.
Najgwałtowniej rozwija się jednak górnictwo węgla kamiennego i działalność przemysłowa z nim związana. Wydobywanie węgla w Wałbrzychu, jak już wiemy, miało miejsce od dawna. Przypomnijmy, że pierwsza wiadomość o eksploatacji węgla w Wałbrzychu pochodzi z 1536 roku, a w 1747 roku czynnych było tu już siedem kopalń węgla. Od połowy XVIII wieku, górnictwo zaczyna rozwijać się bardzo gwałtownie i dynamicznie, ale niestety, także bardzo chaotycznie. Urząd Górniczy, który powstał w 1769 roku, i przez wiele lat kierowany był przez hrabiego von Reden, uporządkował nieco prace tych zakładów. Ale dopiero w ciągu XIX wieku powstały naprawdę duże i nowoczesne kopalnie, i właśnie wtedy górnictwo stało się dominującą gałęzią wałbrzyskiego przemysłu. Wydobycie nieustannie rosło. Intensyfikacja górnictwa węgla zmieniała zasadniczo oblicze miasta, i to nie tylko w zakresie budownictwa. Powodowała też trwałe zmiany w ukształtowaniu terenu, którego nieodłącznym elementem stają się odtąd hałdy powstające przy każdej kopalni. W tej dobie Wałbrzych stanowił centrum całego dolnośląskiego zagłębia węglowego. Jeszcze do połowy XIX wieku wizytówką i dużą atrakcją turystyczną Wałbrzycha była wspominana już kilkakrotnie, pierwsza na kontynencie europejskim, spławna sztolnia „Lis” (Fuchsstollen), służąca do odwadniania kopalni i jednocześnie do transportu węgla łodziami. Wobec drążenia coraz głębszych pokładów, w 1854 roku kierownictwo kopalni zdecydowało o spuszczeniu wody ze sztolni. Po osuszeniu dna, czyli spągu, jeszcze do 1867 roku sztolnią transportowano węgiel za pomocą transportu konnnego. Potem sztolnię otamowano i dopiero obecnie podejmowane są prace mające na celu ponowne udostępnienie tego zabytku turystom odwiedzającym Wałbrzych. W Białym Kamieniu (Weißstein) prężnie działała duża i nowoczesna, jak na tamte czasy, kopalnia „Julius Schacht”, która po ostatniej wojnie, w 1950 roku otrzymała nazwę „Thorez”. Ostatnio, już w trakcie likwidacji Zagłębia Wałbrzyskiego, był to Zakład Górniczy „Julia”.
Również w Białym Kamieniu, lecz w innym miejscu (przy dzisiejszej ulicy Mikołaja Reja – na terenie, który wtedy nazywano Fuchsberg, istniała kopalnia „Bismarck”; w 1931 roku już nieczynna. Po 1945 roku był to szyb „Wanda”. W okolicy ulic Lubelskiej (Salzbrunnerweg) i Browarnej (Am Konrad Schacht) istniały także niegdyś kopalnie węgla kamiennego, nazywające się: „Graf Schweinitz” i „Konrad”, unieruchomione jednak ostatecznie około 1879 roku. W Starym Zdroju (Altwasser) jedna z nieistniejących już kopalń, położona była przy ulicy św. Kingi (Am Paulschacht), i jak wskazuje na to niemiecka nazwa ulicy, nazywała się „Paul”. Zamknięta i unieruchomiona została około roku 1900. W samym centrum miasta, przy ulicy Skarżyskiej (Tiefbaustrasse) od 1864 roku działała kopalnia „Tiefbau”, „Hans Heinrich und Marie Schacht” – która od 1945 roku pod nazwą „Maria” była polem kopalni „Bolesław Chrobry”. Zlikwidowana została w 1960 roku. W Podgórzu (Dittersbach), w 1840 roku, została nadana kopalnia „Melchior”. Ta, jedna z większych kopalń wałbrzyskich, której pełną eksploatację rozpoczęto w 1844 roku, po 1945 roku otrzymała nazwę „Mieszko”. Nie koniec na tym; z czasem powstają kolejne kopalnie, na przykład kopalnia „Chrobry”. Inne nowe, duże kopalnie zlokalizowane zostają w Sobięcinie. Wkrótce przy największych kopalniach powstają koksownie. Ma to jednak miejsce nieco później, już po zjednoczeniu państw niemieckich pod berłem pruskiego króla (i odtąd cesarza całych Niemiec), i z tego powodu omówione jest w rozdziale następnym.
W połowie XIX wieku, wraz z nadejściem czysto kapitalistycznych stosunków produkcji, i w związku z nieustającym i wciąż rosnącym zapotrzebowaniem na węgiel, liczne kopalnie powstają także w bliższych i dalszych okolicach Wałbrzycha: w Czarnym Borze, Grzmiącej, Kuźnicach Świdnickich a nawet w Okrzeszynie, Przedwojowie i w Lubawce. Na obszarach przykopalnianych usypywane są tam hałdy, których dzisiaj, gdy całkowicie zarosły już krzewami, drzewami oraz drobną, niską zielenią, często nie sposób odróżnić od naturalnych wzgórz i wzniesień. Tuż pod samym Boguszowem, na stokach Chełmca, od 1867 roku rozpoczęto regularną eksploatację nowego bogatego złoża barytu. Jest to cenny surowiec używany w przemyśle chemicznym, ceramicznym i papierniczym. W latach 1855-1865, jak już wspomniano, próbowano również ponownie uruchomić w Boguszowie starą kopalnię srebra, ale bez powodzenia.
Proces niesłychanie szybkiej industrializacji Wałbrzycha i jego okolicy spowodowany był koncentracją w tym miejscu ciężkiego przemysłu fabrycznego, silnie wspomaganego mającym miejsce właśnie w tym czasie, wielkim postępem technicznym w produkcji, oraz, co bardzo istotne, również w komunikacji i transporcie. Linia kolejowa dociera do Wałbrzycha w roku 1851 – i to tylko do Wałbrzycha Fabrycznego. Informator miejski z 1995 roku podaje, że pierwsza linia kolejowa połączyła Wałbrzych i Wrocław już w 1843 roku, lecz jest to ewidentny błąd – wtedy kolej dotarła tylko do Świebodzic. Dopiero w wyniku przedłużenia linii Wrocław-Świebodzice (Breslau -Freiburg), w 1853 roku oddany zostaje do użytku pierwszy wałbrzyski dworzec kolejowy – Wałbrzych Główny, wybudowany przy obecnej ulicy Nowy Świat. Dziś już niewiele osób wie którędy przebiegały tory tej pierwszej linii kolejowej i gdzie szukać starego budynku pierwszego wałbrzyskiego dworca. Choć linia kolejowa już od lat nie biegnie przez centrum miasta – poprowadzono ją inna trasą – pozostały po niej ślady w postaci nazwy ulicy i nasypu biegnącego wzdłuż ulicy Kolejowej, a także w postaci zabudowań, składów, magazynów i samego budynku pierwszego dworca. Z tego niezbyt okazałego obiektu, po przebudowie, uczyniono niewyróżniający się niczym specjalnym, zwykły budynek mieszkalny. Dawne magazyny kolejowe, oddzielone teraz od budynku starego dworca szeroką, nową ulicą Sikorskiego (położone tuż za placem dworca autobusowego PKS), pełnią nadal rolę magazynów przeładunkowych, ale teraz dla komunikacji samochodowej. Obecny dworzec kolejowy Wałbrzych Główny, usytuowany na Podgórzu, powstał w 1868 roku (wtedy nie był to jeszcze Wałbrzych – Waldenburg, tylko sąsiednia miejscowość – Dittersbach). W tym czasie, tzn. w 1868 roku, Dittersbach był największą górską stacją kolejową w Sudetach. Przy okazji warto wspomnieć, że dworzec Wrocław Główny powstał w 1856 roku i był wówczas największym budynkiem kolejowym nie tylko w Prusach, ale w całych Niemczech. W latach 1855–1858 zbudowano podsudecką linię Legnica-Strzegom-Świdnica-Dzierżoniów-Ząbkowice. Mimo bardzo trudnych warunków terenowych, jeszcze przez całe następne dwudziestolecie, trwały w regionie wałbrzyskim bardzo szeroko zakrojone i z wielkim rozmachem prowadzone prace związane z budownictwem kolejowym. W ciągu zaledwie kilkunastu lat powstała cała, zasadnicza sieć linii kolejowych w naszym rejonie. W latach 1867-1868 Wałbrzych otrzymał połączenie z Jelenią Górą, przez Boguszów i Sędzisław.
W 1869 roku kolej dotarła przez Kamienną Górę do Lubawki (czyli do granicy z Czechami, a właściwie z cesarstwem Austrii). W roku 1877 uruchomiono też połączenie z Wałbrzycha do innego miasta nadgranicznego – do Mieroszowa, czyli ówczesnego Friedlandu. Wreszcie, w latach 1879-1880 oddano do użytku, bardzo atrakcyjną i bardzo trudną w realizacji, linię prowadzącą z Wałbrzycha, poprzez Nową Rudę do Kłodzka. Wykonanie linii kolejowej przecinającej liczne pasma górskie, ich wzniesienia i doliny, wymagało wykonania wielu bardzo trudnych i skomplikowanych technicznie, ale jakże pięknych, konstrukcji inżynierskich: tuneli, mostów i wiaduktów. Dzisiejszy dworzec Wałbrzych Główny (a wtedy Dittersbach – Podgórze) stał się w tym czasie głównym węzłem kolejowym regionu.
Dla rozwoju wałbrzyskiego zagłębia węglowego datą przełomową było, więc, dotarcie linii kolejowej do Wałbrzycha Fabrycznego (1851). Dzięki temu zdecydowanie wzrósł eksport wydobywanych tu surowców – czyli przede wszystkim węgla, a prócz niego także wielu innych produkowanych tu towarów. Do tej pory transport węgla odbywał się przy użyciu wozów konnych, tak zwaną „drogą węglową” prowadzącą do Małoszyna nad Odrą, gdzie węgiel przeładowywany był na barki rzeczne. Transport kolejowy otwierał nowe, i jak wtedy uważano, prawie nieograniczone możliwości. Obok tworzenia gęstej sieci dróg kolejowych budowano w tamtym czasie (to znaczy w II polowie XIX wieku) także sieć nowoczesnych dróg bitych – stare trakty handlowe, utwardzone tylko na niewielkich odcinkach, zmieniano w solidne brukowane szosy łączące poszczególne miejscowości regionu. Ta sieć nowych dróg, poza tym, że miała znaczący wpływ na rozwój gospodarczy całego Pogórza, przyczyniła się także do zapoczątkowania nowoczesnej, bardziej masowej turystyki.
W 1871 roku nowa szosa, pokrywająca się częściowo ze starym traktem, wyprowadzona z Wałbrzycha, wijąca się serpentynami przez las za Sobięcinem, poprowadzona przez Boguszów i Czarny Bór, dotarła do Kamiennej Góry. Stąd, dalej przez Przedwojów, zbudowano drogę prowadzącą do Lubawki, oraz drugą z Kamiennej Góry przez Krzeszów do Chełmska Śląskiego. W tym samym czasie wykonano także nową szosę z Wałbrzycha, przez Unisław Śląski do Mieroszowa i drugą z Wałbrzycha, przez Jedlinę, Głuszycę i Bartnicę do Nowej Rudy. Wytyczone i zbudowane wtedy drogi z powodzeniem funkcjonują do dzisiaj, tylko w niewielkim stopniu odbiegające miejscowo od pierwotnej trasy i trochę zmodernizowane (nieco poszerzone i o zmienionej nawierzchni). W ślad za budową tych głównych dróg powstało wkrótce wiele lokalnych tras uzupełniających.
Obok intensywnie rozwijającego się przemysłu, nie tylko w sąsiedztwie, ale i w samym Wałbrzychu, funkcjonowało z powodzeniem także rolnictwo i rzemiosło. W pierwszej połowie XIX wieku wzdłuż dzisiejszej Alei Wyzwolenia płynął sobie czysty górski potok – Pełcznica. Wokół Pełcznicy, u podnóża dzisiejszego parku Sobieskiego, rozciągało się pastwisko dla owiec i kóz. Przy dzisiejszym placu Tuwima skrzypiał młyn wodny. Później, przez długie lata będzie tam funkcjonował wałbrzyski browar. Inny młyn wodny, obsługujący rolników ze Szczawienka istniał na specjalnie przekopanej odnodze Pełcznicy, u zbiegu ulic Wrocławskiej i Ogrodowej. Młyn ten istniał i pracował jeszcze przez wiele lat po ostatniej wojnie światowej. Dopiero w ostatnich latach powstał w tym miejscu pawilon handlowy firmy „Citroen”.
W 1865 roku liczba mieszkańców Wałbrzycha wynosiła 7 tysięcy 693 osoby. W latach następnych liczba ta dynamicznie rosła, wzrastając wkrótce wielokrotnie.
Jeszcze w 1846 roku Jan Henryk X Hochberg, największy tutejszy posiadacz ziemski, otrzymał od swego wuja (w zamian za wypłacaną corocznie, pokaźną rentę) Księstwo Pszczyńskie. Rząd pruski uprawomocnił ten zapis i w ten sposób w 1848 roku Hochberg otrzymał tytuł księcia. Od tego czasu każdy kolejny ordynat na Książu i jego małżonka mieli prawo używać nazwiska von Pless (czyli książąt Pszczyny). Hochbergowie stali się jednym z najbogatszych rodow, nie tylko w Prusach, ale i w Europie.
Z drugiej strony wciąż przybywało proletariatu, czyli tych, którzy musieli pracować dla Hochbergów lub innych magnatów, posiadaczy i przemysłowców, utrzymując się wyłącznie z pracy własnych rąk. Ludzie ci zaczynają być znaczącą siłą, choćby z uwagi na swą liczebność. Powstają pierwsze powszechniejsze niż dotąd organizacje robotnicze. W 1863 roku powstał utworzony przez Ferdynanda Lassalle’a Niemiecki Powszechny Związek Robotniczy. W następnym roku pierwsze organizacje tego związku powstały na Śląsku – najpierw w powiecie dzierżoniowskim, potem także w wałbrzyskim. Warto przypomnieć, że związek ten po połączeniu w 1869 roku z Socjaldemokratyczną Partią Robotniczą dał początek obecnej SPD – Socjaldemokratycznej Partii Niemiec. Sam Lassalle pochodził z Wrocławia, był adwokatem i pisarzem politycznym. Podczas rewolucji 1848 roku współpracował z Marksem i Engelsem, ale w 1862 roku ich drogi się rozeszły – Marks i Engels dążyli do wywołania międzynarodowej rewolucji proletariackiej, natomiast Lasalle, po zorganizowaniu partii robotniczej, chciał drogą wyborów uzyskać dla niej decydujący głos w parlamencie i uzyskać wpływ na władzę i treść ustaw. Ferdynand Lasalle zmarł w Genewie, w 1864 roku, na skutek rany odniesionej w pojedynku. Pochowany został na cmentarzu żydowskim przy ulicy Ślężnej we Wrocławiu. Jednak znacznie większe wpływy niż Powszechny Niemiecki Związek Robotników miał wśród wałbrzyskich górników Związek Zawodowy Górników Niemieckich, powstały w sierpniu 1869 roku, związany z liberalną Niemiecką Partią Postępową. Jednym z głównych przywódców tego związku był M. Hirsch, dobrze znający Wałbrzych. Do jego związków (od nazwisk założycieli nazywanych hirsch-dunckerowskimi) wstąpiło około 5 tysięcy osób, na ogólną liczbę 8 tysięcy 600 górników zatrudnionych wtedy w całym zagłębiu wałbrzysko-noworudzkim. Na czele 12 osobowego komitetu, złożonego prawie z samych rębaczy, stanął górnik z Białego Kamienia K. Pohl. Właściciele kopalń i administracja górnicza nie uznały związku i jego prawa do występowania w imieniu górników. Z tego powodu 1 grudnia 1869 roku rozpoczął się jeden z największych strajków górniczych w dziejach Zagłębia Wałbrzyskiego. Na 7413 osób zatrudnionych pracę podjęło tylko 1004 górników. Strajk trwał do 28 stycznia 1870 roku i zakończył się porażką górników. Strajk złamano represjami, związek przestał istnieć, uczestników strajku umieszczono na „czarnej liście” i znowu był „ordnung”, czyli porządek.
Dzięki specyficznemu, niespotykanemu gdzie indziej ukształtowaniu terenu, w najbliższej okolicy silnie przemysłowego Wałbrzycha – często już w sąsiednich dolinach oddzielonych tylko wąskim, górskim pasmem – rozwijają się wspaniałe, posiadające własny, niepowtarzalny mikroklimat uzdrowiska – „bady”, bardzo modne i popularne w tamtych czasach, szczególnie wśród bogatszych warstw społecznych. W jednym z nich – w Jedlinie Zdroju (Bad Charlottenbrunn) – uzdrowisku położonym na południowych stokach Gór Czarnych na wysokości 470-540 metrów nad poziomem morza, leczącym choroby układu nerwowego, górnych dróg oddechowych, choroby nerek, serca i stawów – poza używaniem do kąpieli i picia miejscowych wód mineralnych, wprowadzono nową, oryginalną metodę leczenia kuracjuszy kozim i owczym mlekiem. W 1854 roku doktor Herman Brehmer założył w Sokołowsku (Görbersdorf), koło Mieroszowa, jedno z pierwszych na świecie sanatoriów przeciwgruźliczych. Zakład doktora Brehmera szybko zyskał wielką sławę w całej Europie. W latach osiemdziesiątych XIX wieku pracę doktora Brehmera kontynuował zasłużony polski lekarz Alfred Sokołowski, późniejszy założyciel Polskiego Towarzystwa Przeciwgruźliczego. To na jego cześć dawny Görbersdorf po 1945 roku nazwano Sokołowskiem. Wielką sławę, i to na europejską skalę, zdobywało w tym czasie Szczawno Zdrój (Salzbrunn), natomiast Stary Zdrój (Altwasser) chylił się już ku upadkowi. Na skutek prac górniczych stopniowo zanikały tam, bowiem, źródła wód mineralnych, stanowiące przecież podstwę działania uzdrowiska. Dwukrotnie (w 1855 i w 1857 roku) przebywał w Szczawnie Zdroju światowej sławy skrzypek i kompozytor Henryk Wieniawski. Leczył się tam i koncertował dla zdrojowych gości. W Salzbrunn, czyli w Szczawnie Zdroju, w 1862 roku urodził się Gerhart Hauptmann, śląski pisarz i dramaturg, najmocniej związany z tym regionem Dolnego Śląska. Ojciec Gerharta, Robert Hauptmann, był właścicielem znanego hotelu dziś nazywanego „Koroną Piastowską” a wtedy „Koroną Pruską”. Hotel należał do tej rodziny od 1840 roku. W 1880 roku, z powodu zadłużenia, hotel sprzedano i rodzina Hauptmannów przeprowadziła się do Szczawienka (Nieder Salzbrunn). Mieszkali na piętrze budynku dworca kolejowego, w którym prowadzili restaurację. W 1912 roku Gerhart Hauptmann otrzymał nagrodę Nobla za dramat „Tkacze”, osnuty na tle powstania tkaczy śląskich z 1844 roku. W swoich dziełach przedstawiał życie i obyczaje ludu dolnośląskiego, pojawiają się tam też liczne akcenty związane właśnie ze Szczawnem, Wałbrzychem i okolicami tych miast, szczególnie we wspomnieniowej „Przygodzie mojej młodości”. Mówiąc o sprawach związanych z kulturą, wypada wspomnieć o Franzu Eckercie, nieco zapomnianym niemieckim muzyku i kompozytorze, urodzonym w 1852 roku w Nowej Rudzie. Po studiach we Wrocławiu i w Berlinie wyjechał na Daleki Wschód, do Japonii. Jest autorem japońskiego hymnu narodowego. Przebywając w Korei skomponował także koreański hymn narodowy.
Najstarszą gazetą wydawaną w Wałbrzychu był tygodnik o nazwie „Schlesische Gebirgsblüten. Eine Zeitschrift für Leser aus allen Ständen”, wydawany przez Karola J. Schlögela. Pierwszy numer tego pisma ukazał się 2 października 1834 roku. Po 29 latach, w 1863 roku tygodnik przestał się ukazywać. Począwszy od 1843 roku regularnie ukazywał się „Der Schlesische Beobachter”, zmieniony w 1849 na „Der Boebachter”. Póżniej wychodziło jeszcze kilka innych tytułów, między innymi w 1859 roku ukazał się w Wałbrzychu pierwszy numer tygodnika „Waldenburger Wochenblatt”.
We wrześniu 1862 roku premierem Prus i ministrem spraw zagranicznych został Otto von Bismarck. Był to polityk, który zrozumiał, że przeszkodą na drodze do zjednoczenia Niemiec pod przewodnictwem Prus jest Austria. Stąd też wzięła się jego wrogość wobec cesarskiej Austrii. Pomimo tego, w 1864 roku, w zwycięskiej wojnie przeciwko Danii o Szlezwik i Holsztyn, Prusy i Austria wystąpiły jeszcze wspólnie. Ale już administracja świeżo odzyskanym Szlezwikiem-Holsztynem (początkowo wspólna, potem podzielona) stała się nową kością niezgody między obiema potęgami niemieckimi. Ślązacy w pełni akceptowali politykę zagraniczną Bismarcka, popierali przygotowania do wojny z Danią, a potem także do wojny z Austrią, która w końcu wybuchła w roku 1866. Ta błyskawiczna wojna prusko-austriacka o hegemonię wśród krajów niemieckich, nazywana też czasem „wojną między braćmi”, zakończyła się wyraźnym zwycięstwem Prus, które po niej wyrosły na prawdziwie olbrzymią potęgę, tak pod względem polityczno-militarnym jak i gospodarczym. Trzy armie pruskie skoncentrowane po północnej stronie Sudetów, szybko przełamały obronę austriacką pod Libercem, Trutnowem i Nachodem i wdarły się w głąb Czech. Głośna bitwa pod Sadową (Kóniggratz), która miała miejsce 3 lipca 1866 roku, była wielkim i decydującym zwycięstwem Prus nad Austrią i Saksonią. Po tej bitwie wojska pruskie zajęły Pragę i Brno, zagrożony był sam Wiedeń. Wojna zakończona została pokojem w Pradze, o który poprosił cesarz Franciszek Józef I. Prusy zawdzięczały zwycięstwo lepiej uzbrojonej i dowodzonej armii, działającej według strategicznego planu opracowanego przez feldmarszałka Helmutha von Moltke. W strategii walki uwzględnił on między innymi wykorzystanie kolei do transportu wojsk i telegrafu do przesyłania rozkazów. Bezpośrednie działania wojenne ominęły Śląsk. W przygranicznych miejscowościach (między innymi w Kamiennej i Jeleniej Górze) rozlokowano jedynie lazarety a w śląskich twierdzach ogłoszono stan pogotowia. W wyniku wojny 1866 roku to Prusy, a nie Austria, zaczęły zdecydowanie dominować nad wszystkimi pozostałymi państwami niemieckimi. Królestwo Prus ogromnie powiększyło też swoje terytorium. Dotychczasowe królestwo Hanoweru, Hesja Elektorska, Nassau oraz odzyskany Szlezwik-Holsztyn stały się od tego czasu po prostu prowincjami Prus, a Frankfurt (dotąd siedziba władz Związku Niemieckiego) został zwykłym, prowincjonalnym miastem pruskim. Po aneksjach z 1866 roku Prusy liczyły aż 24 miliony mieszkańców. Ponadto cztery suwerenne państwa niemieckie: Bawaria, Wirtembergia, Badenia i Hesja Darmstadt, zostały połączone unią celną i sojuszem wojskowym z Prusami. Pod pełną kontrolą Prus 18 sierpnia 1866 roku utworzono Związek Północnoniemiecki, liczący 23 członków, który miał swój „Reichstag” wybierany w powszechnych i równych wyborach, swego kanclerza i siły zbrojne (oczywiście zdominowane przez armię pruską). Król pruski, jako przewodniczący Związku, decydował o wojnie i pokoju. Rada Związkowa (Bundesrat), złożona z delegatów rządów niemieckich, obradowała pod przewodnictwem pruskiego kanclerza Bismarcka. Także wybory do północnoniemieckiego parlamentu – czyli Reichstagu, które odbyły się w 1867 roku, okazały się wyraźnym zwycięstwem von Bismarcka. 17 kwietnia 1867 roku uchwalona została uroczyście konstytucja Związku Północnoniemieckiego. Po wojnie 1866 roku znaczenie Austrii wyraźnie zmalało. Monarchia ta musiała dokonać szeregu wewnętrznych zmian. W wyniku „ugody” z Węgrami w miejsce cesarstwa austriackiego powstała podwójna, cesarsko-królewska monarchia Austro-Węgier.
W 1866 roku na terenie części Dolnego Śląska miała miejsce epidemia cholery (objęła przede wszystkim Wrocław i Głogów), którą przywlekli ranni i jeńcy spod Sadowej. We Wrocławiu z powodu choroby zmarło około 4,5 tysiąca osób. Była to ostatnia tak wielka epidemia na Śląsku. Do Wałbrzycha epidemia ta na szczęście nie dotarła. Wałbrzych był wtedy jeszcze stosunkowo niewielkim miastem. Nie wchłonął, bowiem, jeszcze sąsiednich miejscowości, i w swych skromnych granicach, jakie obejmował w 1867 roku, liczył zaledwie 8 tysięcy mieszkańców.
W konflikcie z Francją, który wybuchł w 1870 roku Śląsk gorąco poparł kierunek działania i stanowisko premiera Bismarcka. Chociaż nie bardzo wiedziano, o co właściwie poszło, powszechnie podobała się Ślązakom stanowczość kanclerza, szczególnie w stosunku do niedawnych najeźdźców. A bezpośrednią przyczyną wybuchu wojny była urażona duma ówczesnego, despotycznego cesarza Francuzów – Napoleona III. Poczuł się on, bowiem, wielce urażony zgłoszeniem kandydatury Hohenzollerna do tronu hiszpańskiego, a uważając ponadto, że Prusy nie zrewanżowały się należycie za poparcie francuskie udzielone Prusom w ich wojnie z Austrią, a idąc dalej, nawet, że Francja została po prostu w tym względzie oszukana, zareagował gwałtownie wypowiadając wojnę Prusom. Wojna była krótka. Zaczęła się 19 lipca 1870 roku, a już na początku września miała miejsce klęska armii francuskiej pod Sedanem, i wybuch rewolucji w Paryżu (Komuna Paryska). Wydarzenia te spowodowały upadek Drugiego Cesarstwa i utworzenie rządu obrony narodowej, a następnie proklamowanie III Republiki. W końcu września zaczęło się oblężenie Paryża a 27 października marszałek Bazaine podpisał w Metzu kapitulację armii francuskiej. Gdy 28 stycznia 1871 roku skapitulował Paryż, zawarto rozejm. Traktat pokojowy podpisano 10 maja we Frankfurcie nad Menem. Tak naprawdę, to dopiero ta wojna Prus z Francją zbudowała niemiecką jedność narodową. Przypominając krajom niemieckim czasy walki z Napoleonem Bonaparte i wywołując chęć rewanżu, dzięki umiejętnej polityce Bismarcka, przekształcając się w ogólnoniemiecką wojnę przeciwko Francji doprowadziła najpierw do rozszerzenia Związku Północnoniemieckiego, a następnie do powstania Drugiej Rzeszy Niemieckiej, w której utrwalona została hegemonia Prus. W wielu miejscowościach zaraz po wojnie wznoszono pomniki upamiętniające poległych w trzech ostatnich wojnach: z Danią, Austrią i Francją. Pomnik taki stanął także w Wałbrzychu – ustawiono go na placu Kościelnym. Na Śląsku entuzjastycznie przyjmowano wieści o wojennych sukcesach wojsk pruskich. Z podobnym entuzjazmem i wielkim zadowoleniem przyjęto też wiadomość o powstaniu, w styczniu 1871 roku zjednoczonej, drugiej Rzeszy Niemieckiej – czyli o proklamowaniu Cesarstwa Niemieckiego z królem Prus Wilhelmem I, jako cesarzem Rzeszy Niemieckiej, i Otto von Bismarckiem, jako kanclerzem tego zjednoczonego Cesarstwa.